Urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie. W 1938 roku rozpoczął naukę we lwowskim Gimnazjum im. Kazimierza Wielkiego. W czasie okupacji, w 1942 roku Herbert ukończył szkołę podchorążych Armii Krajowej. Rok później zdał maturę na tajnych kompletach. Zdążył jeszcze rozpocząć studia – filologia polska – na konspiracyjnym uniwersytecie, by w 1944 roku, po wkroczeniu Armii Czerwonej do Lwowa, wyjechać do Krakowa.
Po wojnie studiował w Akademii Sztuk Pięknych, na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także w Akademii Handlowej, by tam uzyskać tytuł magistra ekonomii.
Do 1950 roku był też redaktorem gdańskiego „Przeglądu Kupieckiego” i autorem felietonów, drukowanych na łamach „Tygodnika Wybrzeże” oraz „Katarzynaków”, ukazujących się w „Słowie Powszechnym”. Od 1950 roku mieszkał w stolicy, gdzie studiował filozofię na Uniwersytecie Warszawskim.
Jako poeta debiutował w 1950 roku na łamach „Tygodnika Powszechnego”, jednak do 1956 roku drukował bardzo rzadko, pisząc właściwie tylko do szuflady. Do 1957 roku miał problemy ze znalezieniem stałego zajęcia i podejmował różne prace fizyczne.
W 1956 roku ukazał się debiutancki tom poezji Herberta „Struna światła”, dobrze przyjęty przez krytykę, oraz dramat o śmierci Sokratesa pt. „Jaskinia filozofów”, wystawiony po raz pierwszy w 1961 r. Od połowy lat 50. do końca lat 60. Herbert redagował miesięczniki „Twórczość” i „Poezja”. W latach 60 i 70 wiele podróżował. Odwiedzał m.in. Francję, Stany Zjednoczone, Grecję, Włochy. W 1962 roku publikuje „Barbarzyńcę w ogrodzie”- zbiór esejów o sztuce i historii, w których prezentuje się jako znawca kultury śródziemnomorskiej. Po trzydziestu latach – w 1993 roku – wyda kolejny zbiór esejów – tym razem o holenderskim malarstwie – pt. „Martwa natura z wędzidłem”.
W grudniu 1975 roku Herbert był jednym z sygnatariuszy „Memoriału 59”, wyrażającego protest przeciwko zmianom w Konstytucji PRL, dotyczącym kierowniczej roli partii komunistycznej. Później przebywał w Austrii, RFN i we Włoszech. Do kraju powrócił w 1981 roku i stał się redaktorem wydawanego w drugim obiegu pisma „Zapis”. Jego poezja była w tym czasie autorytetem moralnym dla polskiej opozycji demokratycznej. W 1986 roku wyjechał d Paryża. Do Polski powrócił w 1992 roku. Od tego czasu mieszkał w Warszawie. Zmarł 28 lipca 1998 roku.
Znaczące dramaty („Jaskinia filozofów”, „Drugi pokój”, „Lalek”) i znakomite eseje („Barbarzyńca w ogrodzie”, „Martwa natura z wędzidłem”) pozostają mniej znane niż poezja Zbigniewa Herberta. Jego twórczość poetycka obejmuje m.in. tomy „Struna światła” (1956), „Hermes, pies i gwiazda” (1957), „Studium przedmiotu” (1961), „Napis” (1969), „Pan Cogito” (1974), „Raport z oblężonego miasta” (1983), „Elegia na odejście” (1990), „Ronigo”(1992), „Epilog burzy”(1998).
Myśląc o poezji Herberta, łatwo można dać się zamknąć w kręgu formuł wielokrotnie powtarzanych przez piszących o jego twórczości. Dla jednych jest on „poetą klasycznej równowagi, sceptycznej, stoickiej filozofii. Dla innych to intelektualista, który „odwołuje się do szeroko pojętej tradycji kulturowej”. Chętnie posługuje się aluzją do antyku, do klasyki europejskiej, by w utrwalonych tradycję śródziemnomorską obrazach i sytuacjach dopatrywać się pytań i odpowiedzi interesujących współczesnego człowieka”. Tego typu opinie stały się już obiegowymi sądami, etykietami, które mogą przeszkadzać w odkryciu prawdziwej poezji Herberta. Biorąc je pod uwagę, należy pamiętać, że Herbert to poeta ironista, piszący dla czytelnika, który ten sposób dystansu i demaskacji świata aprobuje. Herbert-ironista wymaga jednocześnie od odbiorcy ciągłej czujności, by nie znaleźć się po drugiej stronie granicy, gdzie wszystko – bez wyjątków – staje się przedmiotem kpiny. Ironia autora „Pana Cogito” jest zawsze – jak pisze Stanisław Barańczuk w „Uciekinierach z Utopii” – samoobroną i obroną „słabszego”, który bardziej od zwycięzców interesuje Herberta. W gruncie rzeczy ten niechętny łatwemu moralizowaniu poeta w swoich wierszach kreuje bardzo wyrazisty kodeks wartości, których „szargać nie wolno”. Wszystkie one są konsekwencją prawa do określania własnej etycznej tożsamości, będącego przeciwieństwem wywłaszczenia z dziedzictwa wartości przez upadlanie, prowadzące do zwycięstwa instynktu przetrwania. Te najważniejsze to godność, odwaga, wierność zasadom, ideałom i – znacznie mniej patetycznie – przyzwoitość, uczciwość. To wartości, dla których jeden z wierszy z cyklu „Pana Cogito” proponuje nazwę „postawa wyprostowana”. Tylko ona, będąca wyrazem braku przyzwolenia na kłamstwo, tchórzostwo i zdradę, podłość, ocala człowieczeństwo. Choć często naraża ona na niebezpieczeństwo, a nawet utratę życia, z punktu widzenia autora nie jest szaleństwem – jak zdawałoby się ofiarom „epidemii instynktu samozachowawczego”, „uczęszczającym na przyspieszone kursy padania na kolana” i szyjącym „niewinnie białe” sztandary. „Odmowa, niezgoda i upór” to raczej „kwestia smaku” – oczywiście, mająca heroiczne piętno w sytuacji, gdy nie towarzyszy jej gwarancja zwycięstwa, a wręcz przeciwnie – świadomość, że to szpicle i tchórze wygrają i pójdę na nasz pogrzeb.
Dlaczego więc Herbert powtarzał wciąż „wielkie słowa”, nie dając gwarancji zwycięstwa? Może wychodził z założenia, że tego właśnie trzeba wszystkim doświadczającym grozy totalitaryzmu.
Jego odwołania do „Biblii”, antyku, dzieł literatury europejskiej, wszystko to, co określa się mianem klasycyzmu Herberta, to przede wszystkim maska poety mocno uwikłanego w historię XX wieku, który – jak zauważył Adam Michnik – „ z dumą pełną determinacji opowiadał o Polsce podbitej i poniżonej, o jej smutnej godności, gdy już tylko sny nie zostały upokorzone”. A to, jak opowiadał – według Tomasza Wołka – było „ozdrowieńczym wstrząsem, skłaniającym do szlachetnych, ważnych działań.” Zbigniew Herbert to jeden z tych, którzy przez swoją twórczość „dali świadectwo” epoki przerażającej, stali się konikami utrwalającymi historię małych i wielkich ludzi.
W tomach wydanych w nowej rzeczywistości, po 1989 roku, zwłaszcza w „Epilogu burzy”, da się słyszeć bardzo osobisty ton Herberta. W te prywatne zwierzenia autora warto wsłuchać się tak, jak we wcześniejsze przesłania Pana Cogito.
„Na każdy jego wiersz czekało się, każdą kolejną książkę omawiało w gronie miłośników poezji jako wydarzenia moralne i artystyczne wielkiej wagi. Można było ręką zasłonić nad wierszem nazwisko autora, a i tak tekst jego był zawsze rozpoznawalny. Dane mu było mówić głosem własnym, co zdarza się tylko wielkim artystom. Jego twórczość to w literaturze, nie tylko polskiej, ale i w światowej, wartość bezwzględna. Czas ich nie skruszy, bo zawsze będą ludzi czekały dramatyczne wybory, nadzieje i złudzenia, i konieczność rozpoznawania prawdy w zamęcie rzeczywistości. A o tym właśnie pisał Herbert aż do śmierci. Należy mu się wdzięczność, że robił to tak pięknie.”
WISŁAWA SZYMBORSKA
„Był jednym z najwybitniejszych pisarzy polskich, bo z jednej strony uniwersalny, zaś z drugiej – niesłychanie głęboko zakorzeniony w problematyce własnego kraju.”
GUSTAW HERLING-GRUSDZYŃSKI