Wybierając zakątek Grecji do opisania, stanęłam przed niezwykle trudnym wyborem, gdyż uważam, że cały ten kraj jest tak malowniczy, iż nie sposób uwzględniać tylko jej fragmentu. Odwołując się do własnych wspomnień, zarówno z Grecji kontynentalnej jak i jej wysp, wybrałam Kretę, gdyż pozostawiła w moim sercu najgłębszy ślad.
Kreta jest największą spośród greckich wysp, a mimo to, aby przemierzyć ja wzdłuż i wszerz spokojnie wystarczy jeden dzień. Jednak różnorodność ukształtowania i pejzaże zmieniające się jak w kalejdoskopie, zacierają wrażenie małej powierzchni. Jej nadbrzeżne krańce, są zazwyczaj łagodne i leniwie zbiegające w morskie odmęty. Obficie piaszczyste plaże nie są dziełem matki natury, gdyż w tym rejonie jej syn Posejdon nieskąpi sztormów i burz morskich, które przez dziesiątki lat rozłupały i pokruszyły setki skał. Wynikiem tego są kamieniste plaże, które ciągną się po dnie morskim daleko w głąb morza. Natomiast wspomniane wcześniej piaszczyste brzegi zostały usypane ludzkimi rękoma, na potrzeby turystyki jak i samych mieszkańców. Trzeba przyznać, że szczególnie wieczorem, kiedy łagodny chłód spowija wyspę, a znad morza wieje pachnąca tonią, lekka bryza, umożliwiają cudowny wypoczynek, piasek przyjemnie grzejąc w stopy.
Posuwając się dalej w głąb wyspy zostajemy zalani falą zieleni. Nikt spośród tych, którzy nie odwiedzili tego zakątka nie jest w stanie wyobrazić sobie fontann kwiatów, drzew i innych roślin tryskających na niego ze wszystkich stron. Różnorodność barw i kształtów przywodzi na myśl zagubiony gdzieś rajski ogród. Zadziwiający wydaje się fakt, że taka roślinność spokojnie bytuje w tak gorącym klimacie, w wypalonej bezwzględnym słońcem i wysuszonej rozhulanym wiatrem glebie. Jednak zagadka szybko się rozwiązuje. I nie jest to wbrew pozorom szczególna łaska bogów, lecz dokonały system melioracyjny złożony z tysięcy gumowych przewodów rozciągniętych po całej wyspie. Widząc taki ogrom ludzkich działań, znów przychodzi refleksja, cóż to za naród, który tak wielką wagę przywiązuje do takich błahostek jak upiększanie swej ojczyzny roślinnością.
Choć takie miejsca kuszą nas ciągle swoim urokiem, wyruszamy jeszcze dalej do samego wnętrza wyspy. Tu znów nieoczekiwanie przenosimy się do innego świta. Roślinność jakby onieśmielona majestatem gór, posiada tylko nielicznych reprezentantów w postaci skarłowaciałych niby pochylonych w pokłonie drzewek oliwkowych, czy samotnie stojących na straży opuncji. Wszystko zamiera pod tronami wiecznie panujących bogów. Góry Białe, bo taką nazwę nadali im mieszkańcy w istocie robią niesamowite wrażenie. To określenie dokładnie do nich pasuje, gdyż wydają się pobielone wapnem lub zbudowane z najwyższego gatunku marmuru i godnego władców ziemi. Człowiek stojący pod nimi musi ulec wrażeniu swojej marności wobec woli tych, którzy zasiadają na szczytach tych gór. Jednak i to miejsce ma swój nieopisany urok, który nie pozwala opuścić tego zakątka.
Właśnie w takiej okolicy, w niedużej odległości od dzisiejszej stolicy – Iraklionu, położony jest pałac minojski w Knossos. Jest to budowla, a raczej kompleks budowli o niezwykłych rozmiarach i przepięknej architekturze. Gdy dziś przechadzamy się po ruinach pałacu i spoglądamy na w części zrekonstruowane elementy, stajemy przed nieuniknionym wnioskiem, że wszystkie legendy, w które obrósł słynny labirynt muszą być prawda. I to wrażenie pozostaje do końca mimo, że znamy prawdę. Piękne malowidła o niesamowicie żywych barwach, które przetrwały tysiące lat, kunsztowne rzeźby i naczynia, uświadamiają nam, że mieszkańcy tej wyspy byli wyjątkowi.
I to właśnie o nich pragnę wspomnieć na zakończenie. Mentalność Kreteńczyków była i jest zupełnie inna od naszej. W tym świecie nie liczy się czas, wszystko robi się powoli i dokładnie, kultywowane są stare tradycje, wciąż żywa jest sztuka, a święta i inne uroczystości są obchodzone z niezwykle hucznie, z tańcem i śpiewem. Ten nastrój tak mi się udzielił, że wieczorem przy dźwiękach greckiej muzyki wydawało mi się, iż wiedzę cienie bogów i boginek, poruszające się w takt melodii. Myślę, że z takiej perspektywy wydaje się oczywiste, że naród ten tak wiele osiągnął.
Mam nadzieje, że choć bardzo krótko i powierzchownie potraktowałam ten temat, bo nie sposób w tak krótkiej pracy ująć wszystkiego, choć odrobinę przybliżyłam Kretę i zachęciłam do jej odwiedzenia.