Przeczytawszy pierwszy raz ten temat, miałem wrażenie, że praca ta nie będzie trudną. Pomyślałem, że przecież sam siebie znam najlepiej. Porównam tylko moje osobiste spostrzeżenia z tym, co napisał Gombrowicz, być może dokonam analizy tych spostrzeżeń i praca będzie napisana.
Niestety nie okazało się to takie proste jak mi się to wydawało. W prozie Gombrowicza można dostrzec zjawiska rządzące naszym społeczeństwem. Zjawiska, które do dzisiaj funkcjonują w naszej rzeczywistości a poza tym maja one wpływ między innymi na moje zachowanie. Właśnie przez „czynniki zewnętrzne”, które wywołują rodzina, szkoła, znajomi wielu z nas (a w tym i ja) zachowuje się nie neutralnie i sztucznie. Gombrowicz nazywa to zniewoleniem przez formę. Niestety w większości przypadków nie jestem w stanie zauważyć w odpowiednim momencie, iż „gram” jakąś obcą dla mnie rolę. Według Gombrowicza, jaką zakładam „gębę”. Nie zauważam, a więc i nie mogę kontrolować swojego zachowania, co niestety czasem rodzi problemy, których skutki czasem odczuwam ja i większość tych, którzy ze mną obcują.
Myślę, że dzięki lekturze „Ferdydurki” zrozumiałem, czym jest niedojrzałość. Sam jednak nie zupełnie utożsamiam się z bohaterem. Uważam, że jest parę kwestii, które nas różnią i całe szczęście.
Według mnie niedojrzałość jest to uczucie, przeżycie i doświadczenia, które nie zostały jeszcze sprecyzowane, są strefą, dla której człowiek nie znalazł jeszcze formy, (czyli nie został jeszcze ukształtowany przez środowisko i siebie samego). Natomiast dojrzałość to przeniesienie za pomocą formy własnych myśli i przeżyć w sferę miedzy ludzką. Tylko panując nad formą możemy być dojrzali, czyli dorośli. Poza tym po dojściu do wspomnianej dojrzałości, (chociaż nie można powiedzieć, że jesteśmy w stanie osiągnąć kompletną dojrzałość – przecież podobno człowiek uczy się przez całe życie) mimowolnie stajemy się tymi, którzy sami starają się kształtować innych.
Sam uważam się za bardzo dojrzałego człowieka, jak na swój wiek. Czasami wydaje mi się nawet, że jestem o parę lat bardziej dojrzały od swoich rówieśników, mimo to nadal czuję, że gdzieś tam głęboko we mnie drzemie mały chłopczyk, który zawsze umie poradzić sobie z trudnościami, które stawia przed nami życie i który nie zawsze chce podejmować decyzje i całe szczęście – przede mną jeszcze dużo dni mojego życia, w których będę musiał podejmować decyzję ważne dla mojej przyszłości a nie jest to łatwe, – dlatego cieszę się, że pewne decyzje czasem mogą jeszcze, podejmować za mnie rodzice.
Jednak czasem denerwuje mnie to, że przez niektórych starszych ludzi jestem postrzegany jako niedojrzały emocjonalnie smarkacz i że nie widzą we mnie dojrzewającego mężczyzny. Ostatnio moje myśli krążą wokół nurtującego mnie zagadnienia jak wyzwolić w sobie męstwo, jak udowodnić tym, którzy we mnie wątpią, że naprawdę jestem odpowiedzialnym młodym człowiekiem. Kiedy pomyślę sobie jak patrzyłem na świat mając 15 lat a jak myślę teraz nie mogę uwierzyć, że byłem tak naiwny i głupi ile popełniłem złych niedojrzałych decyzji, które każdy z nas kiedyś podjął. Dziś wiem, że drugi raz już bym tego samego błędu nie popełnił (przynajmniej mam taką nadzieję), myślę, że to czyni mnie dojrzalszym. Każdego dnia wstając rano mam uczucie jakby coś zmieniło się w moim życiu. Wieczorem czuję się o jeden dzień mądrzejszy dzięki nowym doświadczeniom, które pomagają mi stawać się dojrzałym dorosłym człowiekiem.
Niestety, myślę, że jestem w tej chwili „pomiędzy młotem a kowadłem”, z jednej strony chciałbym cieszyć się jeszcze dzieciństwem a z drugiej zaś, chciałbym być już bardziej odpowiedzialnym za to, co robię a w szczególności za decyzję, które chciałbym podejmować samodzielnie. Chociaż, może właśnie takie rozterki, młodzieńczego wieku, pomagają w kształtowaniu naszej osobowości. Przecież mimo wszystko pociągają one za sobą konieczność podejmowania decyzji, np.: „Czy mam zrobić to sam, według własnego pomysłu, czy raczej zwrócić się o pomoc do dorosłych?” – Życie to ciągłe wybory, zmienia się tylko ich waga.
Musze przyznać, że czytając "Ferdydurkę" zacząłem rozmyślać na temat formy. Rozważania na ten temat znajdują się zarówno w bezpośrednich refleksjach, jak i w fabule powieści, oraz w zachowaniu bohatera. Czytając tą książkę zrozumiałem, że człowiek nie chce być niewolnikiem formy i choć nie może się od niej wyzwolić, nie powinien poddawać się jej bezkrytycznie, powinien odnosić się do niej z dystansem, zabiegając w ten sposób o wolność. Dystans pozwala na bycie sobą, oryginalność i odnalezienie własnego „ja”. Należy podejmować formy, które nam odpowiadają, a nie bezkrytycznie podążać za innymi. Nasza forma powinna być odzwierciedleniem wyrażanych przez nas poglądów, sposobem przekazania własnego widzenia świata. Jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystkie formy, jakie spotykam na swojej drodze są przeze mnie do odrzucenia, chociażbym tego chciał. Człowiek, żyjący w dzisiejszym świecie nie jest zupełnie wolnym człowiekiem. Istnieją (i całe szczęście) ograniczenia, takie jak: prawo, dobre wychowanie, uwarunkowania społeczne itp.
Utożsamiam się za to z bohaterem w sprawie teorii niespełnionej miłości, bohater tylko umacnia moje przekonania na ten temat. Wiem już teraz, że nie można kochać kogoś, jeśli ta osoba nie kocha Ciebie, taka miłość przynosi dużo więcej kłopotów i zmartwień niż korzyści, (lecz z drugiej strony – łatwo jest mówić...). Nie można zaspokajać miłości czy nawet o niej myśleć, jeżeli nie mamy jakichkolwiek szans na nią. Dlatego też, cieszę się, że przeczytałem tę książkę, i mam nadzieję, że nigdy nie pokocham miłością jednostronną. Sądzę, że ta metoda jest z pewnością mniej bolesna niż uczenie się na własnych błędach i zadawaniu sobie bólu, ale z drugiej strony człowiek robiąc głupstwo nie powinien zrobić go drugi raz, jeśli będzie mu się ono kojarzyło z czymś, co naprawdę go bolało. Teraz bogatszy o wiedzę zawartą w tej książce mogę powiedzieć, że uświadomiłem sobie wiele rzeczy, na które byłem kiedyś ślepy wydaje mi się, że sam fakt zrozumienia tej książki czyni ze mnie bardziej dojrzałego człowieka, przynajmniej w sferze emocjonalnej. Wiem jednak, że nie jestem jeszcze na tyle dojrzały by sprostać każdemu problemowi, jaki mnie spotyka, wydaje mi się, że człowiekiem dojrzałym może nazwać się ktoś, kto przeżył swoje życie ma za sobą wiele doświadczeń, jednak jestem pewien, że z każdym dniem staję się bardziej dojrzalszy i z pewnością mogę dostrzec różnice, jaka dzieli 15 letniego chłopca od 18 letniego dojrzewającego mężczyzny, (chociaż to tylko 3 lata). Dzieciństwo i okres dorastania to czas, w którym ludzie zdobywają doświadczenia i wiedzę, doskonalą swoje umiejętności, rozwijają osobowość i kształtują charakter. Jednak, aby ten charakter kształtowany był właściwie (to też pojęcie względne), dobrze byłoby abym spotykał na swojej drodze właściwych ludzi, czytał właściwe książki, czerpał właściwe wzorce. Tylko gdzie ich szukać? Chyba jednak do końca nie uda mi się uciec od narzucanej mi przez świat formy. Forma ta, oprócz ograniczeń a czasem nawet sztuczności, daje również „mapę życia” – niestety nigdy nie odsłania jej w całości, tylko pokazuje po kawałku, – ale to chyba dobrze, bo nie chciałbym wiedzieć, że za „x” lat będę „takim to, a takim” człowiekiem i nic więcej mnie nie spotka. Mógłbym wtedy przestać się starać a to dopiero byłaby najbardziej ograniczająca forma.
Jak się okazało nie był to dla mnie łatwy temat. Miałem to szczęście, że mogłem o tym porozmawiać z moim starszym kolegą, który przedstawił mi swoją wizję formy opartą na jego doświadczeniach. Pomogło mi to w napisaniu tej pracy, chociaż musze przyznać, że nie z wszystkimi jego twierdzeniami się zgadzałem (mam nadzieję, że nie będzie on kiedyś mógł powiedzieć – „a nie mówiłem?”). Dlatego też, uważam, że praca ta jest moim punktem widzenia i postrzegania świata. Przynajmniej w tej chwili, tu i teraz. Jakby jednak czytający tę pracę nie podzielał mojego zdania, to na koniec powtórzę za Gombrowiczem „Koniec i bomba. A kto czytał, ten trąba”.