Jesienią roku 1943 doszło do załamania linii niemieckich wojsk na froncie wschodnim i w konsekwencji do ofensywy Armii Czerwonej na Zachód. Już od dawna polskie organizacje podziemne czekały na ten moment, wierząc, że sojusznicza Armia przyniesie wyzwolenie spod okupacji niemieckiej. Nie wszyscy jednak podzielali tak entuzjastyczne nastawienie do „przyjaciół’ zza wschodniej granicy. Na linii Warszawa- Londyn rozgorzała dyskusja na długo przed ofensywą radziecką pomiędzy Premierem Polskiego Rządu a Naczelnym Wodzem na temat działalności Armii Czerwonej na terenach wyzwolonej Polski. Armia Krajowa – zbrojne ramię Rządu Polskiego na uchodźstwie a szczególnie jej dowódca, Generał Grot – Rowecki, stała na stanowisku, że wobec Sowietów należy przyjąć postawę obronną. Rowecki w depeszach do szefa Polskiego Rządu gen. Władysława Sikorskiego pisał, że społeczeństwo polskie obawia się Rosjan jako nowego najeźdźcy. Obawy te były jak najbardziej uzasadnione. W kwietniu 1943 roku Niemcy ujawnili zbrodnie w lasku katyńskim pod Smoleńskiem. Polacy byli przekonani, że stoją za tym Rosjanie. Ponadto nigdy w Polsce nie zapomniano ataku z 17 września 1939 r i następstw tego wydarzenia w postaci masowych eksterminacji Polaków.
Nigdy nie dowiemy się, jak skończyła się ta dyskusja, bowiem została ona, poprzez tragiczne wydarzenia czerwca i lipca 1943 roku, zakończona nagle i bez ostatecznej konkluzji. 30 czerwca w Warszawie został aresztowany a następnie rozstrzelany gen. Grot – Rowecki, cztery dni później tj. 4 lipca 1943 roku zginął tragicznie gen. Sikorski.
Wydarzenia te spowodowały zmiany we władzach Polskiego Rządu w Londynie. Stanowisko Premiera powierzono Stanisławowi Mikołajczykowi a Naczelnym Wodzem został mianowany gen. Kazimierz Sosnkowski. Obaj kontynuowali politykę swoich poprzedników, z tą różnicą, że gen Sosnkowski nie ograniczał się do polemiki i żądań, zaczął samowolne działania. Sosnkowski stał na stanowisku, że możliwe są ustępstwa wobec Sowietów i może zostać udzielona im pomoc, jedynie w przypadku uznania granic Polski z 1939 roku i, że gwarantem tego będą Alianci.
Wynikiem tych wielomiesięcznych dyskusji było opracowanie planu „Burza”, który zakładał szerokie działania dywersyjne zmierzające do osłabienia oddziałów Niemieckich, a także zapobieganie zniszczeniom dokonywanym przez wycofującego się okupanta ziem polskich. W rzeczywistości dowództwo AK pozostawiało wiele swobody swoim lokalnym oddziałom. Mieli oni podjąć działania stosowne do sytuacji, jaka by zaistniała po wycofaniu się Niemców. Jednakże wytyczne operacji wyraźnie zakazywały wszelkich działań zbrojnych wobec Armii Czerwonej. Według założeń Rządu Polskiego plan „Burza” miał pomóc w tworzeniu zalążków polskiej administracji na ziemiach wyzwolonych. Było to niesłychanie odważne posunięcie, bowiem nie istniały żadne formalne porozumienia pomiędzy Rządem Polskim a Moskwą. Dopiero na początku sierpnia roku 1944 Premier Stanisław Mikołajczyk spotkał się w Moskwie ze Stalinem, od którego usłyszał, że Związek Radziecki nawiązał już stosunki z utworzonym na wyzwolonych ziemiach Rządem. Następnego dnia Mikołajczyk spotkał się także z przedstawicielami Rządu uznawanego przez Stalina. Miał nadzieję, że uda mu się zachęcić „Polaków z Lublina” do wzajemnej współpracy i wspólnego przekonania Stalina, aby zaprzestał aresztowań członków Armii Krajowej i wsparł działania dywersyjne i powstańcze Polaków. Niestety na nadziejach się skończyło.
Plan „Burza” zaczął przynosić pierwsze efekty w marcu 1944 roku. Wtedy to dowódca oddziałów AK na Wołyniu ppłk Jan Kiwerski nawiązał porozumienie z dowódcą wojsk Armii Czerwonej. Sowieci zaakceptowali działania partyzanckie AK i wysunęli propozycje utworzenia z tych oddziałów dywizji podporządkowanej władzy Sowieckiej. Jednym z warunków było zaniechanie chęci pozostawienia na tyłach Armii Czerwonej oddziałów AK. W rezultacie tego powołano 27 Dywizję Wołyńską. Nowa dywizja swój pierwszy chrzest bojowy przeszła w połowie kwietnia roku 1944, kiedy to została okrążona przez Niemców i poniosła spore straty. Po wyrwaniu się z zasadzki dywizja schroniła się w lasach Szackich, gdzie została ponownie okrążona. Dowódca, którym po śmierci ppłk. „Oliwy” został mjr „Żegota”, podjął decyzję o przebiciu się przez okrążenie w trzech niezależnych kolumnach. Ostatecznie dywizja uległa całkowitemu rozbiciu.
Drugim, bardzo ważnym elementem planu „Burza” było natarcie i opanowanie Wilna. Pierwotny plan zakładał, że 10 lipca 1944 skoncentrowane oddziały AK uderzą na miasto. Jednak dowódca okręgu wileńskiego ppłk „Wilk” nie przewidział szybkiego przemieszczania się frontu i koncentracji wojsk niemieckich w mieście. W rezultacie tych działań, AK w sile około 5500 żołnierzy uderzyła w nocy z 6 na 7 lipca. Walki o dobrze ufortyfikowane Wilno trwały do 13 lipca. W międzyczasie żołnierzy polskich wsparły wojska sowieckie. Po opanowaniu miasta stosunki polsko – radzieckie na początku dobre, systematycznie zaczęły się pogarszać. Sowieci nie wpuszczali do miasta oddziałów AK a rozmowy z dowództwem Armii Czerwonej nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. 16 lipca 1944 r. został podstępnie aresztowany ppłk „Wilk”. Jego los podzieliła także znaczna grupa oficerów i żołnierzy Armii Krajowej. Sowieci postawili ultimatum złożenia broni i wcielenia do armii gen. Berlinga. W rezultacie oddziały AK rozproszyły się a Wilno pozostało w rękach Rosjan.
Bitwa o Lwów miała bardzo podobny przebieg. Miasto zajęły oddziały polskie przy wsparciu wojsk sowieckich. Same walki trwały cztery dni. Stanowisko Rosjan było od początku jasne. Oświadczyli oni, że miasto jest ich a Armia Krajowa ma złożyć broń i wcielić się do armii gen. Berlinga bądź do Armii Czerwonej. W związku z tym płk. „Janka” dowódca Lwowskiego Okręgu w porozumieniu z gen. Borem - Komorowskim rozwiązał oddziały AK.
Operacja „Burza” a przynajmniej jej polityczne aspekty nie odniosły oczekiwanego celu. Zamierzeniem dowództwa AK było opanowywanie dużych miast i tworzenie tam zalążków państwa polskiego. Miał to być swoisty manifest polskości wobec Rosjan. „Burza” zakończyła się klęską, okupiona została ciężkimi stratami w oddziałach polskich. Jednakże doświadczenia wydarzeń na Wołyniu, w Wilnie czy we Lwowie nie skłoniły dowództwa AK do zaniechania powstania warszawskiego. Warszawa stała się swoistą „sceną do odegrania ostatniego aktu” \"Burzy\".
Decyzja o powstaniu zbrojnym w stolicy zapadła przedwcześnie. Szef AK gen. Bór – Komorowski nie miał pełnego obrazu aktualnej sytuacji na froncie wschodnim i przeceniał zamiary Sowietów. Liczył na to, że wojska Armii Czerwonej, które zatrzymały się na lewym brzegu Wisły, wesprą działania powstańców. Historia pokazała, jak bardzo się pomylił. Komorowski nie docenił także potęgi wojsk cofającego się okupanta. Niemcy mimo że w odwrocie, byli przygotowani do obrony Warszawy jako ważnego punktu strategicznego. Rządowi Polskiemu w Londynie zależało na tym, aby Warszawa została opanowana przez powstańców, dzięki czemu zaakcentowane zostałyby prawa tegoż rządu do tworzenia władzy w Polsce.
Komorowski, mając niepełny obraz sytuacji, postanowił rozpocząć powstanie. Na jego decyzję nie wpłynęły niestety tragiczne doświadczenia z Wilna czy Lwowa. Plan Szefa AK zaakceptował delegat Rządu RP na kraj J.S.Jankowski. Ostatecznie godzina „W” wyznaczona została na 17:00, 1 sierpnia 1944 r.
Tego dnia od rana łącznicy roznosili rozkaz Komendanta Głównego AK, mówiący o koncentracji w wyznaczonych punktach zbornych. Siły powstańcze na ostatnie dni lipca szacowano na około 50 tysięcy ludzi, w tym uzbrojonych było około 3500 powstańców. Siły te w ogóle nie były wyposażone w broń przeciwpancerną ani przeciwlotniczą a część uzbrojenia pochodziła z okresu pierwszej wojny, pozostałą stanowiła broń zdobyta na okupancie oraz z produkcji podziemnych fabryk. Znaczną część uzbrojenia powstańcy otrzymali zrzutami od Aliantów.
Pierwsze strzały padły na kilka godzin przed wyznaczonym terminem. Grupa młodych powstańców, zmierzająca do wyznaczonego punktu zgrupowania na Żoliborzu, spotkała patrol niemieckiej żandarmerii. W wyniku tego wywiązała się walka, którą ostatecznie wygrali Polacy.
W pierwszych walkach powstania wzięło udział ok. 23 tys. żołnierzy. Do żołnierzy AK dołączyły jednostki Narodowych Sił Zbrojnych w sile około 800 żołnierzy i AL około 500 żołnierzy, do powstania przyłączyła się także ludność cywilna.
Niemcy dysponowali w Warszawie garnizonem liczącym ok. 20 tys. żołnierzy i policjantów. Od 4 sierpnia do niemieckiego garnizonu napływały posiłki, z których sformowano korpus liczący ok. 25 tys. żołnierzy, dowodzony przez generała E. von dem Bacha. W sumie w tłumieniu powstania warszawskiego wzięło udział ok. 50 tys. żołnierzy niemieckich.
Dowódcą powstania mianowano płk. A.Chruściela (Montera).
Do 3 sierpnia w rękach polskich znalazła się większa część Śródmieścia z Powiślem, Stare Miasto, Żoliborz, Mokotów i 3 enklawy na Ochocie. Nie zdołano jednak opanować Cytadeli, Dworca Gdańskiego i lotniska na Okęciu.
2 sierpnia załamało się powstanie na Pradze. Niemcy zachowali kontrolę nad wszystkimi liniami kolejowymi i mostami na Wiśle.
5 sierpnia inicjatywa przeszła w ręce niemieckie. I w tym momencie kończy się pierwsza faza powstania określana jako natarcie wojsk powstańczych. druga faza to obrona przed kontratakiem niemieckim. Hitlerowcy zaczęli stopniowo wypierać oddziały polskie z zajmowanych pozycji. Na terenach „odzyskanych” Niemcy zgodnie ze specjalnym rozkazem Hitlera, stosowali bezwzględny terror.
Komenda Główna AK została przeniesiona na Stare Miasto, a oddziały walczące na Woli wycofały się kanałami do Śródmieścia. 6 sierpnia Niemcy odcięli Stare Miasto od Śródmieścia a 11 sierpnia skapitulowały ostatnie oddziały powstańcze walczące na Ochocie. 12 sierpnia Niemcy rozpoczęli natarcie na Stare Miasto, którego broniło około 9 tys. żołnierzy. W walkach hitlerowcy użyli artylerii i lotnictwa. Generalny szturm Niemców na Stare Miasto rozpoczął się 19 sierpnia, jego celem było otwarcie komunikacji i opanowanie mostu Kierbedzia.
Pomimo kilkakrotnie podejmowanych prób nie udało się powstańcom rozbić pierścienia niemieckiego otaczającego Stare Miasto. Niepowodzenie tych akcji wymusiło decyzję o ewakuacji kanałami do Śródmieścia. Powstańcy, walczący w Śródmieściu, po zaciętych walkach zdobyli ważne niemieckie punkty oporu, m.in.: Pałac Staszica i gmach Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej, Komendę Policji na Krakowskim Przedmieściu. 6 września padło Powiśle. Powstanie trwało 63 dni, w czasie których życie straciło wielu żołnierzy. Jeszcze więcej ofiar to ludność cywilna. Straty powstańcze ocenia się na 18 tys. zabitych i zaginionych, 25 tys. rannych. Do niewoli dostało się ok. 15 tys. żołnierzy i oficerów, w tym gen. T. Komorowski. Straty ludności cywilnej wyniosły ponad 180 tys. zabitych. Niemcy stracili w walkach około 10 tys. zabitych. Ok. 25% budynków na terenach objętych walkami uległo zniszczeniu, a wiele Niemcy zburzyli już po upadku powstania.
Zryw powstańczy skazany był na niepowodzenie od samego początku; powodów było kilka. Po pierwsze Generał Komorowski źle ocenił sytuację i nadto ufał w intencje Rosjan. Nie wziął pod uwagę postawy Armii Czerwonej w sytuacjach ujawniania się oddziałów AK przy przeprowadzaniu akcji „Burza”. Siły powstańcze były słabo uzbrojone, szczególnie doskwierał brak amunicji. Brak było dostatecznej łączności pomiędzy oddziałami i właściwej koordynacji działań. Brak było gwarancji ze strony Rządu Polskiego, że działania te zostaną wsparte poprzez zrzuty broni i zaopatrzenia. I wreszcie brak było jakiejkolwiek woli pomocy ze strony sojusznika, który zatrzymał swój pochód po zwycięstwo na przedpolach stolicy.