Nazywam się Eugeniusz Kwiatkowski urodziłem się 30 grudnia 1888 roku w Krakowie. Jako dziecko mieszkałem w Czernichowcach wraz z moim rodzeństwem: starszym bratek Romanem i dwiema młodszymi siostrami Janiną oraz Zofią. 10 lat później po moich narodzinach czyli w roku 1989 rozpocząłem naukę w Gimnazjum Franciszka Józefa we Lwowie. Muszę się przyznać, że początkowo nauka nie szła mi najlepiej, z przedmiotów takich jak polski, niemiecki, geografia i matematyka miałem zaledwie oceny dostateczne. Przełom nastąpił po śmierci mojego ukochanego ojca. Dzięki mojej wspaniałej wymagającej matce zostałem uczniem prywatnego Gimnazjum OO. Jezuitów w Bąkowicach. Tutaj jako uczeń klasy 4 otrzymałem świadectwo dojrzałości z odznaczeniem. Po maturze rozpocząłem studia na Wydziale Chemii Politechniki Lwowskiej. Następnie udałem się na dalsze studia Do Monachium, a 3 sierpnia 1912 roku otrzymałem dyplom inżyniera. We wrześniu 1913 roku poślubiłem moją piękną żonę Leokadię Glazer, z którą mam wspaniałą trójkę dzieci.
W kwietniu 1916 roku wstąpiłem do Legionów i po krótkim okresie przeszkolenia zostałem ściągnięty do biura werbunkowego w Chełmie. Współdziałałem z „Głosem Ziemi Chełmskiej”, a gdy władze austriackie się o tym dowiedziały oddelegowały mnie na przymusowe przeszkolenie w Dęblinie i następnie do obozu szkoleniowego w Zambrowie. W drugiej połowie 1917 roku zostałem skierowany do Łukowa, gdzie pomagałem internowanym w obozie jenieckim.
Po opuszczeniu służby wojskowej zostałem jednym z pionierów rozbudowy przemysłu chemicznego w Polsce. Drugą moją ogromną pasją było stworzenie polskiego przemysłu przetwórstwa węgla. 9 czerwca 1926 roku do Ministerstwa Przemysłu i Handlu wpłynęło pismo głoszące, że prezydent postanowił mianować mnie Ministrem Przemysłu i Handlu. Włączyłem się w działalność Obozu Zjednoczenia Narodowego.
Nie zapomnę dnia 13 lipca 1930 roku. Wśród dni gorszych spowodowanych kryzysem w gospodarstwie, ten jednak wspominam bardzo dobrze. Był to dzień poświęcenia i podniesienia bandery na statku szkolnym „Dar Pomorza”. Pamiętam jeszcze słowa, które wpisałem do księgi pamiątkowej: „Polska bez własnego wybrzeża morskiego i bez własnej floty nie będzie nigdy ani zjednoczona, ani niepodległa, ani samodzielna gospodarczo i politycznie, ani szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów.
W latach 1926-1930 trwała budowa portu i miasta Gdyni. Ta wielka inwestycja cieszyła się niezmiernie moim poparciem. W 1926 roku przyznano Gdyni prawa miejskie i opracowano dla niej plan zabudowy. W listopadzie 1926 powołane przeze mnie Przedsiębiorstwo Państwowe „Żegluga Polska” rozpoczęło swoją działalność. Sześć lat później flota składała się już z 17 statków, pod jej wpływem znacznie ożywił się ruch na wybrzeżu i to ona otworzyła polskie linie regularnie pływające na Bałtyku do Skandynawii i do portów holenderskich.
Od 13 października 1935 roku zostałem powołany na stanowisko wicepremiera do spraw gospodarczych i ministra skarbu w rządach Mariana Zyndram- Kościałkowskiego i Felicjana Sławoja Składkowskiego. Największe znaczenie miał wtedy okres od maja 1936 do września 1939 roku gdzie zadaniem najważniejszym było zlikwidowanie rozruchów wywołanych bezrobociem.
Rozpoczęła się II wojna światowa. Pamiętam noc 7 września jakby to było wczoraj. Z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych otrzymałem telefon z poleceniem natychmiastowego opuszczenia Warszawy. Następnego dnia wyjechałem ze stolicy. 14 września wraz z żoną i córką zatrzymaliśmy się w Tarnopolu, a w nocy z 17 na 18 września wraz z rządem opuściłem Polskę. Po wojnie wróciłem do kraju i w latach 1939-1945 byłem Delegatem Rządu dla Spraw Wybrzeża. Ówczesne władze próbowały wykorzystać moje doświadczenia i talenty organizatorskie ale nigdzie się nie poddałem i tak w 1948 roku zostałem przeniesiony na przymusową emeryturę.
Zostałem zmuszony do zmiany swego dotychczasowego życia. Musiałem zmienić środowisko, oderwać się od swych przyjaciół, pożegnać ukochanych studentów, zrezygnować z dotychczasowych zajęć oraz mojego czteropokojowego mieszkania przy ul. Pułaskiego. Zamieszkałem natomiast w Krakowie. W ciszy domowego gabinetu wróciłem do zawodu mojej młodości, czyli zająłem się chemią. Mimo, że nie byłem już okazem zdrowia i nie miałem „nastu” lat uczestniczyłem w obchodach 50-lecia budowy Gdyni. Kolejnym pięknym dla mnie dniem był 21 lipca 1972 roku. Uhonorowano mnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski z Gwiazdą oraz Złotą Odznaką „Zasłużony Pracownik Morza”….
…Nie mogę powiedzieć, że jestem zdrowy. Taki już wiek. Kilka godzin temu (jest 17 sierpnia 1974 roku) otrzymałem dyplom. Senat Uniwersytetu Gdańskiego w uznaniu zasług dla rozwoju polskiej gospodarki morskiej, floty handlowej oraz portu i miasta Gdyni nadał mi tytuł honoris causa nauk ekonomicznych. Jestem bardzo szczęśliwy, ze łzami w oczach kończę moją biografię. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i że zdarzenia te dla kogoś będą miały równie wielkie znaczenie jak dla mnie.