Był ranek. Chyba. Nie wiem, bo na zegarze zobaczyłam tylko białą tarczę bez liczb. Zbytnio mnie to nie przejęło, myślałam, że to sen, więc poszłam z powrotem spać. Obudziłam się i poszłam coś zjeść . Odruchowo spojrzałam na zegarek, by sprawdzić czy zdążę do szkoły. Ale na zegarze liczb nie było! Tak samo i na telefonie. Wybiegłam z domu i udałam się do szkoły, ale wcześniej wstąpiłam do sklepu. Na drzwiach wisiała tabliczka „za użycie lub wypowiedzenie liczb w miejscach publicznych grozi kilkadziesiąt lat pozbawienia wolności”. Weszłam do środka, myślałam, że to żart, ale rzeczywiście w środku nikt nie używał tych słów. Przy ladzie słychać było krzyki:
-Ile tej kiełbasy pokroić? -Trochę. - Tyle może być? - Tak.
-Ilę płacę?
-Kilka banknotów papierowych niebieskich.
-Proszę
Wyszłam ze sklepu zdziwiona i pobiegłam do szkoły. Tam również wisiała taka tabliczka. Weszłam do klasy – okazało się, że jestem sporo spóźniona. Dostałam minusowe punkty, ale ile ich było, niestety nie wiem. Nauczycielka powiedziała mi tylko że wpisuję ich dużo.