profil

A. Wajda "Zemsta" recenzja filmu.

poleca 85% 141 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Zimowa sceneria, dwie bryczki z ludźmi w środku jadą w stronę zamku. Z drugiej strony, poprzez zaspy śniegu brnie, ledwo dyszący wojak. W taki sposób reżyser wprowadza nas do akcji „Zemsty” Aleksandra Fredry. Ekranizacją tego dzieła zajął się sam mistrz ekranu, laureat Oskara – Andrzej Wajda. Udział w tym przedsięwzięciu wzięły gwiazdy kina, ale także i teatru.
Janusz Gajos, Andrzej Seweryn – to czołówka polskiego aktorstwa, gościnnie wystąpił znany reżyser, scenarzysta, aktor teatralny, a jak się okazuje również filmowy – Roman Polański. Muzykę skomponował Wojciech Kilar. Zatem w produkcji wzięła udział cała śmietanka filmowa.
W komedii, głównym wątkiem jest konflikt Cześnika Michała Raptusiewicza z Rejentem Milczkiem. Cały spór tych postaci, kręci się wokół muru dzielącego zamek w którym przyszło im razem mieszkać. Obydwaj są tak samo uparci i żaden nie chce ustąpić, kopiąc pod sobą dołki, sami w nie wpadają. Na tle tego sporu rozgrywa się wątek miłosny Wacława i Klary, zaręczyny Cześnika i błahe problemy Papkina.
Komedia ma nas bawić. „Zemsta” może i bawiła, ale kiedyś. Teraz na ludzi nie działa już całość akcji, a same zachowania postaci, można by rzec urywki. Nie śmiejemy się z żądań Klary w stosunku do Papkina, spisków jakie knują bohaterowie. Możemy to zrobić, kiedy widzimy niezbyt rozgarniętych murarzy, Dyndalskiego, bawi nas także Józef syn Jana, w którego świetnie wcielił się Roman Polański. Wszelkie zachowania sprawiają,
że uśmiech pojawia się na twarzy, akcja zaś sama w sobie jest blada.
Obsada filmu dobrana dobrze, aczkolwiek zupełnie „papierową” postacią w ekranizacji jest Klara Raptusiewiczówna, którą gra Agata Buzek. Aktorka nie potrafiła poprawnie odwzorować tej roli. Jest sztuczna, bez wyrazu. To ona jest obiektem westchnień Papkina i Wacława, a w filmie o wiele ładniejsza i dynamiczniejsza jest Podstolina – w tę postać wcielała się Katarzyna Figura, pokazując swoje walory była idealna na tę posadę. Wypadła dużo lepiej od Buzek, której kwestie mówione były bez wyrazu. Choć teksty A. Wajda pozostawił zgodnie z oryginałem, to miały one brzmieć naturalnie, Agacie nie do końca się to udało.
Andrzej Seweryn – Rejent - swoje kwestie również wypowiadał czasem zbyt szybko, czasem znów mozolnie, nie wczuł się w rolę, co do setnej sekundy odgrywał ją nie dając nic od siebie. To sprawiło, że był sztywny i czasami po prostu nudny. Postać Rejenta w filmie nie wbiła się w pamięć, prawdę mówiąc zeszła na drugi plan.
Choć miałam zastrzeżenia co do obsady w rolach Rejenta i Klary to bardzo duży ukłon należy się Gajosowi, który grał Cześnika. Jest to najlepiej odwzorowana postać. Rola idealnie dobrana, Janusz świetnie wypadł jako wybuchowy Raptusiewicz. W swoją rolę dodał wiele od siebie, gesty, pauzy w wypowiadaniu kwestii. Takie szczegóły, a jednak w tej ekranizacji niewielu tak robiło, aktorzy odgrywali sztywne ramy bohaterów książki, Gajos włożył w to swoje serce.
Osobną kwestią jest zakończenie filmu. Andrzej Wajda zrobił to w bardzo pomysłowy i zaskakujący sposób. Aktorzy po kolei wychodzą na scenę teatralną zza zasuniętej kurtyny i wypowiadają swoje ulubione powiedzonka. Cześnik: „Mocium Panie”, Rejent: „Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. Ten element zasługuje na pewno na duży podziw i uwagę. Sprawia, że film do samego końca jest zabawny i interesujący.
Bardzo podobała mi się także dynamika kamery. Szybka zmiana ujęć, zbliżenia. Za tę pracę bardzo duże pochwały składam na ręce Pawła Edelmana który wykonał zdjęcia do filmu.
Muzyka Wojciecha Kilara nie przypadła mi do gustu. Żadne dźwięki nie zapadną mi na długo w pamięci, tak jak charakterystyczny polonez z „Pana Tadeusza”. Scenografia dobrana idealnie. Zamek w Ogrodzieńcu pozwolił urzeczywistnić klimat. Wyposażenie izb, oraz ich wystrój zasługują na naszą uwagę, gdyż ten element jest dobrany precyzyjnie, zgodnie z obyczajami i modą Polski Szlacheckiej. Należy się duża pochwała autorce scenografii – Magdalenie Diport. Kostiumy również udane, dobrze dobrane do kultury tamtych czasów. Tą częścią realizacji zajęły się – Krystyna Zachwatowicz i Magdalena Biedrzycka.
Podsumowując, błędy, a raczej nieudane obsadzenie w rolach nie mają dużego wpływu na ostateczną ocenę filmu. Jest on zabawny. Ekranizację „Zemsty” A. Fredry ogląda się miło i przyjemnie. A. Wajda język komedii przełożył do filmu bardzo precyzyjnie, szkoda, że nie dodał nic od siebie. Efekt końcowy na pewno byłby jeszcze bardziej powalający. A tak nie pozostaje powiedzieć nic innego, niż to, że ekranizacja reżyserowi się udała i jest godna polecenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Ciekawostki ze świata