Marek Hłasko (znany też jako piękny dwudziestoletni, romantyczny buntownik, niewinny młodzieniec, najprzystojniejszy pomocnik blacharza czy outsider) urodził się tuż przed wojną w 1934 roku w Warszawie. Ojciec Marka – Maciej – był prawnikiem – zmarł gdy artysta miał 5 lat (w 1939 roku).Hłasko mieszkał z matką. Jego wspomnienia nie są jednak pozbawione zabawnych wydarzeń biorąc na przykład pod uwagę chrzest Marka. Chłopiec miał wtedy dwa lata, więc sam mógł odpowiedzieć księdzu na zwyczajowe pytanie: Czy wyrzekasz się złego ducha? Ku zaskoczeniu całej rodziny, zdecydowanie powiedział „nie” i nie chciał zmienić zdania. Przekonały go dopiero góry prezentów. Historię tę można przytoczyć jako dowód trudnego charakteru dziecka, które zawsze bez namysłu mówi „nie”.
W czasie okupacji rozpoczął nauczanie w szkole powszechnej. Po upadku Powstania Warszawskiego udali się z matką do Wrocławia, gdzie Hłasko dokończył szkołę powszechną. Już wtedy wyjawiał pewne skłonności: emocjonalny stosunek do otaczającej rzeczywistości oraz chęć jej poznania. Po szkole podstawowej kontynuował naukę w szkole handlowej, jednak w dokończeniu tej szkoły przeszkodziła mu przeprowadzka do Warszawy (lata 48-49). Tutaj uczęszczał do szkoły średniej, później do liceum Techniczno – Teatralnego, które porzucił i powrócił w 1950 roku do Wrocławia. Tu pracował jako robotnik, a później jako pomocnik kierowcy. Od 1955 do 1957 Hłasko pracował w „Po prostu”, jako redaktor działu prozy. Zamieszczał tu także swoje felietony, bardzo ważne do zrozumienia jego twórczości artykuły publicystyczne, opowiadania i recenzje filmowe. W roku 1956 został przyjęty do Związku Literatów Polskich.
Pisarz miał reputację pijaka i awanturnika, o którym krążyły niesamowite opowieści. Sam pisał o sobie, że gdy siedzi miesiącami w mieszkaniu i pisze bez kropli alkoholu, nikt go nie widzi. Natomiast gdy wyjdzie na miasto i odwiedzi knajpę, to zaraz powstają opowieści o piciu.
Hłasko wiele podróżował między innymi do Francji, Szwajcarii, Włoch, Niemiec Zachodnich. W 1958 podczas Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie Zachodnim zażądano od Hłaski natychmiastowego powrotu do kraju. On wahał się kilka tygodni, papiery jego utraciły moc prawną i droga do kraju została mu zamknięta. Później Marek wielokrotnie chciał zmienić ten stan rzeczy – można się tego dowiedzieć z listów, które pisał do matki. Napisał podanie do władz, ale nie otrzymał odpowiedzi. A wychodził z założenia, że nie będzie się poniżał, bo powinien spotkać się ze zrozumieniem. Od momentu kiedy odmówił w 1958 roku przyjazdu do kraju, zaczęła się na łamach prasy dyskusja na temat twórczości Hłaski, która atakowała artystę.
W 1959 roku wyjechał do Izraela gdzie pracował między innymi jako robotnik budowlany, w hucie szkła, jako pomocnik geometry w firmie mierniczej, jako operator samolotu. Poznał tam zachodnioniemiecką aktorkę Sonie Ziemann, która grała kiedyś główna role Agnieszki w „Ósmy dzień tygodnia”. Wziął z nią ślub ale małżeństwo trwało tylko cztery lata. Po rozstaniu z żoną pracował w Paryżu, we francuskiej telewizji. W 1966 roku wyjechał do Kalifornii, zgodnie z umową z Romanem Polańskim na scenariusz filmowy, do którego w ostateczności nie doszło. W USA też nie miał łatwego bytu – z powodu braku pieniędzy pracował jako robotnik w Los Angeles. Pomiędzy majem 1968 a czerwcem 1969 sytuacja finansowa Hłaski zaczęła się wybitnie poprawiać. Dostawał on liczne oferty od amerykańskich producentów filmowych i telewizyjnych. Wydawało się, że pisarz osiągnął wreszcie wymarzoną stabilizację. Nagle umarł 14 czerwca 1969 roku w Wiesbaden. W 1975 roku jego ciało przywieziono do Polski i pochowano na Powązkach. Wszystko za sprawą matki, która na pomniku syna kazała wyryć następujące słowa: „Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni”.
W roku 1955 Hłasko pisze opowiadanie pt. „Śliczna dziewczyna”. Oglądamy tu uroczy obrazek : w parku na ławce siedzi para młodych ludzi, a dziewczyna jest tak śliczna, że przechodniom zapiera dech w piersiach. Lecz gdy „kamera” zbliża się do bohaterów i możemy ich usłyszeć, rozmowa obnaża ich wewnętrzną brzydotę. Śliczna dziewczyna żąda od chłopaka pieniędzy na usunięcie ciąży. On z kolei nie uważa się za ojca dziecka, bo przecież „było ich kilku”. Zamiast miłości panuje na ławeczce nienawiść, zamiast wyznań – wulgarne przezwiska. A z zewnątrz ławeczka i młodzi, kochający się ludzie.
W opowiadaniu narrator występuje w osobie trzeciej. Jest tak jakby wszechwiedzącym obserwatorem z boku, który uzupełnia informacje o bohaterach. Dzięki niemu możemy się na przykład dowiedzieć o wieku młodych, czego nie dowiedzielibyśmy się z ich rozmowy. Pozwala on mówić bohaterom, a więc w utworze występują dialogi w mowie niezależnej.
Jedną z głównych bohaterek jest „śliczna dziewczyna”. Młoda, około dwudziestu lat, z zewnątrz sprawia wrażenie pięknej, niewinnej młodej kobiety a tymczasem okazuje się wulgarną, nieodpowiedzialną dziewczyną. Dzięki narratorowi dowiadujemy się o jej cudnej urodzie: „Była to rzeczywiście śliczna dziewczyna. Ludzie przychodzący do tego parku – nawet tacy, którzy czynili to od wielu lat – nie pamiętali, aby zjawiła się tutaj kiedykolwiek choć jedna taka, która mogłaby stanąć koło niej. Ta dziewczyna podrywała wiarę w materialność świata; przechodzący obok ławki, na której siedziała, doznawali wrażenia, iż przeszli pięć kroków w innym świecie”, „Był także ładny, lecz ona gasiła go każdym, nawet najbardziej nieznacznym ruchem lub spojrzeniem. Ta dziewczyna miała w sobie kawał słońca...”. Aby ułatwić czytelnikowi wyobrażenie sobie jej obrazu, narrator stosuje w tekście pewne porównania np. „Ręce miała takie, jakie miewają Madonny na starych obrazach: długie, szczupłe, nerwowe, żyjące własnym pięknym życiem”, „Oczy miała brązowe, ciemne: migotała w nich miodowa gwiazdka”. Na pierwszy rzut oka: ideał młodej kobiety i tak też wyobrażali ją sobie wszyscy ci, którzy podziwiali ją z zewnątrz. Jednak dzięki chłopakowi, który siedział z nią na ławce możemy dowiedzieć się o bardzo „rozrywkowym” i kłamliwym życiu jakie prowadzi jego towarzyszka: „Tymczasem dziewczyna bawi się w „Kameralnej” z dwoma podtatusiałymi facetami, którzy mają jeszcze sklepiki na ulicy Chmielnej i sflaczałe nogi. Ta dziewczyna jedzie potem do jednego z nich, a jest zupełnie zalana. I potem ta dziewczyna barłoży się z tymi facetami do rana. Rano oczywiście opowiada im wzruszającą historyjkę o tym, że jej ojciec siedzi niewinnie w więzieniu i że ona z matką cierpią głód. Potem pożycza od jednego z nich pięćset złotych i kupuje sobie dwie pary nylonów”. Z rozmowy młodych dowiadujemy się, że dziewczyna jest w ciąży, a co najgorsze chce ją usunąć. Nie mając funduszy na taki zabieg chwyta się każdego rozwiązania i posuwa się nawet do szantażu. Już na początku pokazuje, że nie zależy jej na tym dziecku i chce zapalić papierosa. Jednak chłopak nie daj jej go i tutaj pada zwrot „ty skurwysynu”, który otwiera czytelnikowi oczy i pozwala wyrobić sobie zdanie o dziewczynie.
Chłopak, który rozmawiał z dziewczyną „nie mógł mieć więcej lat od niej – to znaczy dziewiętnaście lub dwadzieścia. Był także ładny...”. Z tekstu dowiadujemy się, że to jego dziewczyna posądza o ojcostwo, jednak on tak nie uważa. Na początku nie chce dać jej pieniędzy, ale kiedy ona zaczyna go szantażować, nie ma innego wyboru. Boi się, że współtowarzyszka rozpowie coś, przez co „wyleci” ze studiów. Młoda kobieta tak o tym mówi: „Słyszałam historię o takim młodym chłopaku, który sfałszował pewne dane w ankietach, aby dostać się na studia, i wygłaszał wzruszające rzeczy do czasu, kiedy było mu to potrzebne. Nauczył się nawet mówić gwarą podwarszawską, gdyż utrzymywał, iż jest autentycznym proletariuszem. Tymczasem tatunio przysyłał mu paczki z Nowego Jorku, tak że chłopak był nawet nieźle ubrany, gdyż tatunio umiał i tam robić ciekawe interesy. Tatunio, ten bezrobotny tokarz z ankiety”. Chłopak jest zdesperowany i zmuszony dać dziewczynie pieniądze. Gdyby ktoś dowiedział się o tej sprawie wydałoby się, że jest oszustem. Oszustem, który chcąc spełnić swoje marzenia zostania inżynierem posuwa się do kłamstwa i fałszerstwa. Nie chciał żeby do tego doszło.
Przechodniów, którzy podziwiali młodą parę było wielu. Jednym z nich był urzędnik, który nie osiągnął w życiu niczego, bo brakowało mu talentu i wytrwałości: „Jak każdy tego rodzaju człowiek uważał się jednak za skrzywdzonego i niezrozumianego”. Kiedy ujrzał śliczną dziewczynę obudziła się w nim chęć jej posiadania. Uważał, że „taka kobieta może odmienić wszystko” i gdyby ją miał to mógłby zacząć wszystko od nowa. Myśląc o tym posmutniał i przyśpieszył kroku bo zaczął się tylko rozklejać.
Kolejnym, który przyuważył parę na ławeczce był młody pisarz, którego marzeniem było napisanie wielkiej, miłosnej powieści. W jednej chwili kiedy spostrzegł młodych naszły mu do głowy pomysły, które postanowił wykorzystać w swoim dziele: „Oni spotkali się przypadkowo na ławce w tym parku. Zawiązuje się romans, pierwsza miłosna noc...Traktują to wszystko cynicznie, sportowo, gdyż tak sobie postanawiają, aby uniknąć komplikacji i rozczarowań. Lecz z czasem – przychodzi miłość. Wielka, obezwładniająca, rzucająca na kolana. Ale oni nie mogą w to uwierzyć; dręczy ich cyniczny początek. Lecz w końcu rozumieją; pozostaną już razem, na zawsze złączeni uczuciem. To będzie rzecz pełna gniewu!...”. Tak to sobie wszystko wyobrażał i tak też pewnie napisał, jednak rzeczywistość była inna.
Niedaleko koło ławki, na której siedzieli młodzi przechodziła para staruszków. Byli siwi, zgarbieni i przeżyli ze sobą już wiele lat. Byli wierzący i dziękowali Bogu za każdy dzień na ziemi. Na widok ślicznej dziewczyny starsza kobieta rozpłakała się. Żałowała, że i ona nie mogła mieć takich ładnych dzieci. Przez chwilę obserwowali młodych bo jak napisał sam Hłasko w „Pętli”: „Tylko młodzi ludzie są ciekawi. Człowiek naprawdę poznaje świat do któregoś tam wczesnego roku. Dalsza zabawa to powtarzania cudzych doświadczeń”. Mimo wielu lat po starszej parze było widać, że u nich miłość nie wygasła. Nadal idąc razem zieloną alejką trzymali się za ręce jakby mieli po dwadzieścia lat. Cieszą się, że mają siebie i że nadal się kochają. Są oni żywym dowodem na to, że i w starości wszystko może być piękne w przeciwieństwie do słów autora w utworze „Trudna wiosna”: „...wszystko jest piękne, nawet na pewno, jeśli się ma te dwadzieścia pare lat. Wtedy są złudzenia i miłość – i wszystko jest do zdobycia, bo właśnie te głupie dwadzieścia lat. A potem przychodzi życie twarde, bezlitosne, obedrze człowieka do naga z tych złudzeń – i wtedy już nic nie zostaje z tych dwudziestu lat i z tej wiosny, i z tej miłości... Z początku człowiek cierpi, tyje, sam sobie pluje w mordę, śmieje się z tego, co było w nim kiedyś najlepsze. Śmieje się, śpiewa głupie piosenki i boi się przyznać, że sam miał kiedyś dwadzieścia lat i wiosnę. A potem już nie ma żadnych marzeń, to już niepotrzebne, tylko tak z dnia na dzień”.
Ostatnimi przechodniami opisanymi przez narratora byli dwaj mężczyźni wracający z pracy do domu. Byli już starsi i spracowani. Ujrzawszy śliczną dziewczynę, na twarzy jednego z nich odmalował się ból. Zawsze pragnął mieć taką kobietę. Kiedy siedział w więzieniu był młody, naiwny i inaczej wyobrażał sobie komunizm. Dopiero jak „zatańczyli” mu po żebrach, zmienił zdanie na ten temat.
Fabuła tego opowiadania jest wielowątkowa. Wątkiem głównym są dzieje ślicznej dziewczyny i jej chłopaka. Natomiast wątkami ubocznymi są historie poszczególnych przechodniów. Mimo, że są krótkie to pozwalają czytelnikowi poznać skrawek życia innych ludzi. Możemy dowiedzieć się na przykład o nieudanym życiu urzędnika i jego pragnieniu posiadania ślicznej dziewczyny oraz o pisarzu, który dzięki tej młodej parze napisze swoją tak długo oczekiwaną powieść miłosną...
Większość opowiadań Marka Hłaski posiada cechę, która sprawia że je wszystkie łączy pewne podobieństwo. Chciałabym rozpatrzyć tutaj dwa przykłady na potwierdzenie mojej tezy.
Pierwszym z nich jest opowiadanie pt. „Okno”. Narrator występuje tu w osobie pierwszej i nie szczędzi opisów. Mieszka sam w starej, szarej kamienicy, aż pewnego dnia odwiedza go chłopiec kierowany ciekawością zobaczenia wnętrza jego mieszkania. Chłopiec ten widząc z dołu kawałek pięknego obrazu, jest pewien, że całe to pomieszczenie będzie równie interesujące i go zachwyci. Widział już wiele domów i żaden niczym go nie zaciekawił, bo wszystkie były szare, obdrapane i smutne. Teraz był pewien, że zobaczy cos odmiennego, coś co go ucieszy i coś do czego będzie chciał wracać, bo przecież „nie warto żyć bez dobrych marzeń”(„Trudna wiosna”). Jednak to nie było to. Kiedy zaglądnął przez okno do wnętrza domu, posmutniał. Wszystko prócz tego obrazu było takie same jak w pozostałych kamienicach i dlatego już nigdy nie odwiedził samotnego mieszkańca.
Drugim przykładem jest opowiadanie pt. „Pierwszy krok w chmurach”. Jest to historia o zgwałconej niewinności. Ludzie, którzy się kochają, pragną aktu miłosnego jako uświęcenia uczucia. To ma być ten „pierwszy krok w chmurach”, do którego się przygotowują, na który czekają i którego trochę się lękają. Lecz gdy dochodzi do próby „wędrówki w chmury” zostają brutalnie sprowadzeni na ziemię przez grupę tępych i spaczonych przez życie, prymitywnych mężczyzn. Panowie ci z braku rozrywki decydują się „poprzeszkadzać” młodym przerywając ich miłość, nie szczędząc brutalnych szyderstw i słów. Niszczą to, co miało być piękne i wzniosłe. Młodzi już nigdy nie będą prawdziwie zakochani, bo jak napisał sam Hłasko „wielka miłość zdarza się w życiu tylko raz, wszystko co następuje potem , jest tylko szukaniem tej utraconej miłości”.
Jak nie trudno zauważyć we wszystkich wyżej opisanych opowiadaniach występuje motyw rozczarowania. W „Ślicznej dziewczynie” czytelnik rozczarowywuje się główną bohaterką, odkrywając jej wewnętrzną brzydotę; w „Oknie” mały chłopiec przeżywa niemiłe zaskoczenie, że zamiast pięknego domu widzi tą samą szarą i smutną kamienicę, natomiast w „Pierwszym kroku w chmurach”, młoda para była pewna, że przeżyje akt miłosny i to będzie ich najpiękniejsza chwila w życiu, której nigdy nie zapomną. Tymczasem wszystko burzy banda pijaków. Kolejną cechą wspólną może być to, że młodzi bohaterowie Hłaski, pochodzący najczęściej z marginesu społecznego, przedstawiają otaczającej ich rzeczywistości, tęsknotę za światem lepszym, często przez nich niewyobrażalnym, choć przeczuwanym. Beznadziejność świata, w jakim przyszło im żyć, uwydatnia sceneria świata przedstawionego , którego brzydotę podkreślają obskurne ulice Warszawy oraz takież domy i mieszkania, położone w dodatku w peryferyjnych dzielnicach miast.
Do innych twórczości Marka Hłaski należą między innymi: „Sonata Marymoncka”, „Baza Sokołowska”, „Ósmy dzień tygodnia”, „Następny do raju”, „Głupcy wierzący w poranek”, „Pętla”, „Cmentarze”, „Piękni dwudziestoletni”... itp.
„Każdy kto go napotkał – dziewczyna, starzec, dziecko, pies – popadał z nim w miłość nagłą i gwałtowną. Chciał być kochany przez każdego, wdzięczył się, krygował i dopraszał miłości. Chciał ją także dawać, a przynajmniej święcie wierzył, że chce” – napisał Leopold Tyrmand 30 lat temu na łamach paryskiej „Kultury” w pośmiertnym wspomnieniu o Marku Hłasce.