Władza to sztuka rządzenia państwem, oddziaływanie na kogoś, panowanie. W literaturze podobnie jak w życiu władza występuje w wielu różnych ujęciach. Wraz z postępem cywilizacji zmieniło się podejście do władzy, jak i osoby, która ją sprawuje. W starożytnej Grecji to lud wybierał swoich przywódców i miał możliwość odebrania im władzy. Czołową postacią wiążącą się z demokracją ateńską był wielki filozof Sokrates. Nie pozostawił on jednak po sobie żadnych tekstów, więc jego poglądy znamy jedynie z relacji uczniów, głównie Platona.
Jego życie przypadło na okres, w którym Grecja miała już za sobą wojnę z Persją, a Perykles kontynuował budowanie demokracji zapoczątkowane przez Klejstenesa. Był to także czas wojny peloponeskiej między Atenami i Spartą. Wówczas wszyscy obywatele, równi wobec prawa, tworzyli zgromadzenie, w którym każdy miał prawo głosu i prawo wyboru. Najwyższą władzą była Rada Pięciuset. Wybierano ją losem co roku, po pięćdziesiątce w każdej z dziesięciu grup obywateli ateńskich. Wylosowanym mógł być każdy, kto skończył 30 lat życia i miał pełne prawa obywatelskie. Trwałość władzy stanowiło kolegium pięćdziesięciu prytantów, w skład którego wchodzili członkowie każdego z rodów. Urzędowali oni kolejno przez 35 lub 36 dni każda, siedząc cały dzień w tzw. okrągłym domu pod kopułką, gotowi do rozstrzygania wszystkich nagłych i pomniejszych spraw państwowych. Większe natomiast musiały czekać do Zgromadzenia Ludowego, które odbywało się co najmniej 40 razy w roku.
Codziennie spośród prytantów wybierano jedną osobę, która sprawowała najwyższą władzę w mieście. Osoba ta przez jedną dobę miała pod opieką klucze do skarbca i archiwum państwowego oraz wielką pieczęć miasta. Dłużej niż dobę prawo nie pozwalało zachowywać tej godności, nie wolno było też dwa razy być przewodniczącym podczas jednej i tej samej kadencji.
Sąd przysięgłych rozstrzygał większość sporów sądowych. Oskarżyciel formułował skargę zgodnie z obowiązującym prawem oraz umieszczał w niej projekt kary. Podczas procesu przysięgli większością głosów głosowali czy oskarżony jest winny. Gdy winę uznano, oskarżony mógł przyjąć proponowaną karę lub przedstawić własną wersje kary dla siebie. Miał prawo do przemawiania przed werdyktem i po uznaniu go za winnego oraz do zadawania pytań. Mogli mu przerywać tylko sędziowie. Czas przemówień mierzony był za pomocą klepsydry. Po mowie oskarżonego sędziowie udawali się na głosowanie. Rozstrzygnięciem procesu była większość absolutna. Oskarżyciel który nie miał za sobą minimum piątej części głosów, musiał zapłacić grzywnę i tracił możliwość składania podobnych skarg na przyszłość. Wykonanie i dopilnowanie kary należało zaś do tzw. jedenastki.
Tak troskliwie broniły się Ateny przeciw wszelkim próbom skupienia zatrzymania władzy w ręku jedne¬go człowieka lub jakiejkolwiek grupy jednostek, choćby nawet najlepszych i najzdolniejszych.
Prowadziło to do sytuacji, że w Atenach rządził „kto bądź”, niekoniecznie kompetentny. Pełne prawa obywatelskie nie przysługiwały cudzoziemcom , niewolnikom, dzieciom i kobietom, więc w Wielkiej Radzie zasiadali tylko mężczyźni.
Demokracja ateńska różni się zatem w dużym stopniu od demokracji współczesnej. Obecnie prawa obywatelskie posiada zdecydowana większość, również kobiety. Mogą one czynnie uczestniczyć w życiu politycznym. Na stanowiskach publicznych i w urzędach nie zasiadają ludzie przypadkowi, wybrani losowo. Wybierana jest również głowa państwa, która reprezentuje je i stoi na jego czele przez określoną kadencję. Istnieje również wiele partii politycznych.
Władza sprawowana przez jednostkę wymaga ogromnej samodyscypliny i dużej odpowiedzialności. Z kart literatury znamy przykłady władców, którzy za swą
nieroztropność i brak wyobraźni musieli drogo zapłacić. Jednym z nich jest Kreon król Teb, przedstawiony w „Antygonie” Sofoklesa. Jako głowa państwa ma on obowiązek stanowienia prawa i na tym polu pragnie zbudować swój autorytet. Deklaruje on rządzić sprawiedliwie, kierować się dobrem ogółu oraz przychylać się do decyzji społeczeństwa. Aby udowodnić swym poddanym, że będzie władcą sprawiedliwym, zaraz po objęciu urzędu zakazuje pogrzebania zwłok zdrajcy Polinejkesa, który sprowadził na rodzinne miasto nieprzyjaciół. Jednak wydając zakaz sprawienia pochówku zdrajcy, Kreon nie wziął pod uwagę faktu, że prawo boskie nakazuje grzebać umarłych. Złamał więc prawo boże, które cieszyło się ogromnym poważaniem i od wieków było przestrzegane. Władza, która zakazuje ludziom czynić to, co od wieków uważają za słuszne i sprawiedliwe, nie będzie przestrzegana. Od jego łamania powstrzymuje ludzi wyłącznie strach.
Zaś władza oparta na strachu rzadko kiedy wytrzymuje próbę czasu. Rodzi ona w poddanych nienawiść i może się zdarzyć, iż ktoś, kto swój strach przełamie, strąci
z tronu tyrana przy społecznym aplauzie. Jeśli władca chce, żeby przestrzegano jego rozkazy, musi je wydawać tak, aby były one zgodne z sumieniem jego poddanych. Prawo, które lud uzna za słuszne, ma większą szansę na to, iż będzie przestrzegane, a nawet jeśli ktoś je złamie, opinia publiczna stanie po stronie władzy, gdy przyjdzie czas ukarania winowajcy. Natomiast w przypadku niesprawiedliwego prawa na nic zda się karanie tych, którzy je łamią. Takie kary doleją tylko oliwy do ognia, uzmysłowią obywatelom, że mają za władcę tyrana, który nie liczy się z ich poczuciem sprawiedliwości.
Kreon uważał, że nie musi się z nikim liczyć, jego rządy były autokratyczne i despotyczne:
Tak więc wypada strzec prawa i władzy
I nie ulegać niewiast samowoli.
Jeżeli upaść, to z ręki paść męskiej,
Bo hańba doznać od niewiasty klęski.
Żądza władzy odbiera mu zdolność właściwej oceny sytuacji. Kierując się interesem państwa wyzbywa się jakichkolwiek uczuć. Błędne pojmowanie istoty władzy staje się przyczyną jego osobistej tragedii giną najbliższe mu osoby. Władza, która była jego sensem życia przestaje mu imponować.
Pycha, despotyzm i królewska duma doprowadziły króla do zguby. W okrutny sposób los zemścił się na Kreonie, któremu wydawało się, ze jest niczym nie skrępowany
w stanowieniu prawa.
W przypadku Kreona można mówić o nieszczęśliwym zbiegu okoliczności czy o tragicznym splocie wydarzeń, nie można tego jednak powiedzieć o Priamie, któremu nie sposób odmówić doświadczenia w sprawowaniu rządów. Przez długie lata Priam pomyślnie królował Troi. Jednak na starość popełnił karygodny błąd. Zamiast bezwzględnie nakazać swemu synowi Parysowi zwrócenia Grekom porwanej Heleny, Priam ulega mu i odprawia greckich posłów z przysłowiowym kwitkiem. W ten sposób wykazuje się kompletnym brakiem odpowiedzialności za miasto, którym rządził. Postawił prywatny interes swojego syna nad dobrem publicznym. Tego nie wolno robić żadnemu władcy. Gdy prywata bierze górę nad interesem publicznym, zapowiada to rychły upadek państwa. A przecież państwo to nie prywatny folwark, którym można swobodnie dysponować, ale wielkie wyzwanie, które wymaga poświęceń i odpowiedzialności. Tej odpowiedzialności nie odczuwał Priam. Lekkomyślnie naraził swych poddanych na długą i wyczerpującą wojnę. Tak nie postępuje rozsądny władca.
Również on długo nie musiał czekać, by wziąć od historii ostatnią lekcję rządzenia państwem. Grecy po dziesięciu latach nieustannego oblężenia zdobyli Troję
i zrównali ją z ziemią. O państwie całą prawdę wypowiada w swym monologu Ulisses:
O, nierządne królestwo i zginienia bliskie,
gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
ma miejsce, jeno wszystko złotem kupić trzeba.
Tak kończą miasta, których władcy bardziej dbają o pomyślność swojej rodziny niż
o dobro swoich poddanych.
Z tych dwóch historii jawią się dwie prawdy: do sprawowania władzy trzeba mieć dużą wiedzę i predyspozycje. Nie posiadał ich Kreon i przez to los udzielił mu srogiej lekcji rządzenia. Lecz jeśli nawet posiada się predyspozycje i doświadczenie, jak Priam, trzeba jeszcze bezwzględnej odpowiedzialności i surowych zasad moralnych.
Bo wystarczy tylko raz jeden dać posłuch egoizmowi, a może to spowodować klęskę, jaka stała się udziałem Troi i nieszczęsnego króla Priama.