SPONAA czy domyślacie się co to może znaczyć? Podejrzewam, że wielu z Was kompletnie nic to nie mówi. Mam rację, prawda? Otóż pewnego dnia sięgnąłem po książkę, której tytuł bardzo mnie zaintrygował. Książka, o której mówię to „Sposób na Alcybiadesa” Edmunda Niziurskiego.
Po pierwsze kto to był Alcybiades? Jakiś bóg rzymski, czy grecki, a może jakiś filozof? Po drugie, o co chodzi z tym sposobem? Te dwa pytania nie dawały mi spokoju.
Z ciekawością otworzyłem książkę i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest to książka o szkole, o młodzieży, a ściślej o pewnej klasie 8a z liceum im. Lindego w Warszawie. To jeszcze bardziej mnie zaintrygowało. Czytałem więc z zapartym tchem.
Powieść opowiada o grupie przyjaciół, która chce przebrnąć przez ostatni rok szkoły z względnie dobrymi ocenami, a nie przykładając się szczególnie do nauki. Rzecz wcale nie jest taka prosta i oczywista. Jeden z chłopców Ciamcia zdobywa wiedzę o sposobach na gogów, w których posiadaniu są klasy starsze. Żeby zdobyć te sposoby trzeba jednak wykazać się nie lada sprytem i niestety ponieść pewne, dość wysokie koszta. Chłopcy są jednak gotowi na wszystko, aby tylko mieć święty spokój. Nie dysponują jednak zbyt wielką gotówką, dlatego starcza im tylko na sposób na Alcybiadesa – nauczyciela historii – poczciwego i dobrodusznego staruszka.
Szybko wprowadzają sposób w życie. Haczyk zostaje przez historyka połknięty, ale... No właśnie! Czy chłopcy nie wpadną w swoją własną pułapkę? Czy sposób okaże się skuteczny i jakie przyniesie efekty? Przekonacie się sami, czytając właśnie tę książkę.
Powieść napisana jest językiem lekkim, prostym, szybko się czyta. Opowiada o życiu szkolnym, o przeżyciach chłopców w wieku 15-16lat. Wyjaśnia znaczenie kilku skrótów SPONAA, WAB, NUPUM, NUOUM.
Ja nie mogłem się od niej oderwać i z ciekawością chłonąłem kolejne strony. Najbardziej zaskoczyło mnie zakończenie. Jakie? Przeczytajcie! Dowiecie się sami.