Było marcowe popołudnie. Słońce wzbijało się ku górze, a ponieważ był weekend, ludzie korzystali z ładnej pogody i opuszczali swoje domy. Jechałam samochodem z rodzicami, ruchliwą trasą i cieszyłam się pierwszymi oznakami wiosny.
Nagle słyszę pisk opon i trzask. W pobliskich autach wybucha poruszenie, niektórzy wychodzą z pojazdów, obejrzeć zdarzenie. Jest stłuczka. Robi się korek. Okazuje się, że kierowca wyprzedzający uderzył w samochód jadący drugim pasem. Wraz z rodzicami wychodzę z pojazdu, zobaczyć, czy z osobami z wypadku wszystko jest w porządku. Wtem z aut wychodzą kierowcy. Następnie kobieta z płaczącym dzieckiem na rękach. Wszyscy wyglądają na całych i zdrowych, lecz przerażonych. Po chwili wszyscy świadkowie wypadku wracają do samochodów. Wkrótce korek przemienia się w zwyczajny, uliczny ruch.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zakończyło się to niewielkim uszkodzeniem samochodów, napięciem nerwów i korkiem, który szybko zniknął. Warto jednak pamiętać o ostrożności w każdym miejscu, gdyż niewiele brakowało, by doszło do prawdziwej tragedii.