Doktor, o imieniu Paweł Obarecki wraca naburmuszony z gry w karty. Grał z księdzem, aptekarzem, poczciarzem i sędzią. Powodem jego przeziębienia była chroniczna nuda panująca w malutkiej wsi Obrzydłówek, gdzie od sześciu lat ma swoje praktyki lekarskie. Nuda owijała go całego. Nic mu się nie chciało, nie miał na nic ochoty. Albo leżał albo spacerował po swoim gabinecie. Czasami dla urozmaicenia wdawał się w dyskusję z młodą gosposią. Próbował nawet żartować i flirtować z nią. Niestety systematycznie popadał w melancholię
Gdy pierwszy raz pojawił się w Obrzydłówku, był świeżo upieczonym lekarzem, zaraz po studiach. Nie miał grosza przy duszy, ale za to posiadał ogromy potencjał i chęc działania . Natychmiast po osiedleniu się na prowincji rozpoczął walkę z aptekarzem i miejscowymi felczerami. Przeciwstawił się oszukiwaniu przez nich chorych, zabieraniu na ich nieszczęściu wielkich pieniędzy. Kupił nawet podręczną apteczkę i bardzo tanio, nawet darmo oddawał potrzebującym lekarstwa. W odwecie niemal każdego dnia wybijano mu szyby, oczerniano wobec miejscowej inteligencji.
Nie minął roku, a wizja doktora o zmienianiu świata zaczęła odchodzić w zapomnienie. Jego wysiłki nie przynosiły rezultatów, biedni ludzie nie słuchali rad. Był samotny, próbował szukać równowagi ducha w kontakcie z przyrodą. W końcu, za sprawą plebana, pogodził się z aptekarzem. Nie czuł już do niego obrzydzenia, grywali całymi dniami w karty. Obarecki stracił też ambicję, leczył popadając w rutynę, jego widnokrąg stawał się coraz większy, ograniczał się do najdrobniejszych, codziennych spraw.
Doktor przez okno obserwował padający śnieg. Wtedy właśnie przyjechał do jego domu chłop prosząc, by niezwłocznie pośpieszył do ciężko chorej nauczycielki. Jechali w śnieżnej zamieci trzy mile, z trudem odnajdując drogę, przedzierając się przez zaspy. W ubogiej izdebce leżała pogrążona w gorączce młoda kobieta. Była nieprzytomna. Doktor spojrzał na jej twarz i z przerażeniem zaczął powtarzać: Panno Stanisławo, panno Stanisławo... Kobieta była chora na tyfus. Obiecując wiejskiemu chłopakowi znaczną sumę pieniędzy, wysłał go niezwłocznie do Obrzydłówka po niezbędne lekarstwa. Usiadł w szkolnej izbie, bezradnie czekając na powrót posłańca. Wspominał studentckie lata spędzone w Warszawie.
Był podczas czwartego kursu medycyny. Idąc do szpitala zawsze przechodził przez ogród Saski, by choć przez chwilę popatrzeć na piękną nieznajomą, którą spotykał każdego dnia. Ubrana nędznie i niemodnie, dźwigająca górę książek, jechała w tramwaju na Pragę. Jeden z kolegów Obareckiego, uznawany za wielkiego społecznika ożenił się. �społecznicy� spotykali się każdego dnia w jego dosyć nędznym mieszkaniu. Czasami kupowano bułki i serdelki, palono papierosy, spożywano okazyjnie alkohol. Zawsze bardzo żywo dyskutowano. Któregoś dnia właśnie w tym mieszkaniu Obarecki poznał swą ukochaną panienkę. Była to panna Stanisława Bozowska, absolwentka gimnazjum, zmierzająca na Zachodzie studiować medycynę. Spotykali się dość często. Potem Bozowska wyjechała jako nauczycielka do jakiegoś wielkopańskiego domu. Tu, na wsi koło Obrzydłówka zobaczył ją ponownie-śmiertelnie chorą. Wydawało mu się, że dawna miłość odżyła ze zdwojoną siłą.
Minęła noc, a parobek z lekarstwami nadal nie wracał. Doktor nakazał zaprzęgnąć konie i sam udał się do Obrzydłówka po potrzebne medykamenty. Wróciwszy o dwunastej w południe, oszołomiony znalazł całkowicie rozebranego trupa nauczycielki na podłodze. Obarecki zaczął porządkować jej książki i zapiski, przeglądać pokój. Po chwili odnalazł list adresowany do Stasi, koleżanki nauczycielki. Pisała ona w nim, że czuje że nie wygra z chorobą i że ukończyła pisanie Fizyki dla ludu. Dopiero w tym momencie wrócił chłopak wysłany po lekarstwa. Okazało się, że zabłądził nocą, musiał iść pieszo. Przyniósł ze sobą książki, które pożyczyła mu nauczycielka.
Śmierć panny Stanisławy pozostawiła odbicie w życiu doktora. Pozmieniało się w nim wiele. Od czasu do czasu czytywał Boską Komedię Dantego, przestał grać w karty i zwolnił gosposię. Jednak ból po utracie nauczycielki szybko minął. Doktor zapomniał. Z latami był coraz grubszy. Zaczął żyć tak jak dawniej i gromadził pieniądze.