Pewnego dnia do domu małej Marysi i jej mamy przybyło dwóch niespodziewanych mężczyzn, ubranych w ciemne mundury. Były bardzo zdziwione, bo nie przypuszczały, że zostaną zaproszone na poczęstunek z okazji przybycia ważnego gościa. Mama ubrała swoją najlepszą sukienkę, a córkę w jej nowy kostium. Następnie uplotła jej długiego, cienkiego warkocza. Obie cieszyły się z tego, że zostały jako nieliczne zaproszone.
Nie byłoby jednak w tym nic dziwnego, że zostały zawiezione poza miasto i przetransportowane do dużej ciężarówki z mnóstwem kobiet i dzieci. Wszyscy byli bardzo przestraszeni. Owszem, wiedzieli, co się dzieje i jaka jest sytuacja na ziemiach polskich, ale nie przypuszczali, że spotka to właśnie ich, i to w taki sposób. Mała Marysia nie przestawała płakać, trzymając mamę za rękę. Ta próbowała ją uspokoić i wmówić, że wszystko będzie dobrze, choć sama wiedziała, że nie ma już dla nich ratunku.
Po godzinie drogi trzęsące się ze strachu kobiety usadawiano rzędem na drewnianych ławkach, gdzie zostały ogolone im włosy. Przyszła również pora na Marysię, która siedziała bez swojej mamy. Bardzo się bała. Obok niej była jeszcze jedna dziewczynka, trochę młodsza od niej. Myślała, że jest to zabawa i nie zdawała sobie sprawy, co za chwilę może się stać.
Po piętnastu minutach warkocze dziewczynek znalazły się w szklanych gablotach, razem ze spinkami oraz szpilkami. Marysia wraz z młodszą koleżanką pożegnały się z tym światem…
MK