Typ liryki
Ojczyzna Chochołów to wiersz pochodzący z tomu Wolność tragiczna z 1936 r. Jest to przykład liryki bezpośredniej, na co wskazują zaimki np. „nas”. Utwór to również przykład liryki zwrotu do adresata, gdyż druga i trzecia strofa rozpoczynają się anaforycznym zwrotem do konkretnej osoby: „Z czego budujesz ten kraj?”. Potem pojawiają się np. zwroty: „Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery”, „Buduj teraz”, „wydźwigaj nas śród świata”, „wyjdź pierwszy na piedestał”. Wiersz, jak i cały tom Wolność tragiczna, został poświęcony Józefowi Piłsudskiemu, który niejako staje się bohaterem, bądź co bądź, negatywnym, do którego zwraca się podmiot liryczny.
Podmiot liryczny i jego kreacja
Podmiotem lirycznym jest natomiast człowiek przede wszystkim znający historię i literaturę swojego kraju. Rozważa nad jego kondycją i próbuje zdiagnozować, jak wyglądać będzie przyszłość Polski. Należy także pamiętać, że utwór powstał już w okresie „ciemnym” dwudziestolecia międzywojennego, napisany został na trzy lata przy przed wybuchem II wojny światowej i stanowi zbiór smutnych rozważań nad kondycją Polski w Europie i świecie.
Sensy utworu
Ojczyzna Chochołów to wiersz diagnoza. Podobne teksty o podobnej tematyce to np. Grób Agamemnona Juliusza Słowackiego czy Wesele Stanisława Wyspiańskiego, do którego bezpośrednio Wierzyński nawiązuje. Pierwsza strofa ma charakter opisowy i przedstawia Polskę jako cmentarz. Świadczy o tym dobór słów: „grobowca”, „duch zapomnienia”, „cnoty parszywe”, „pustka zarażona”. Polska jest parkiem dziwów starożytnych (czyli starych, nieaktualnych), w którym znajdują się śpiące pałace, grobowce, dawny geniusz i wielkie rany historii. Polska to przede wszystkim kraj pozbawiony dawnej świetności. W kolejnych strofach podmiot liryczny pyta Wielkiego Realistę (a więc Józefa Piłsudskiego), z czego buduje ów kraj. Pytanie nie jest retoryczne, ponieważ odpowiedź na nie pada, choć jest ona gorzka. Otóż kraj jest oparty na pewnych mitach, zwłaszcza romantycznych („Znów jeden za miliony”, „Anhellicznym natchnieniem wypchana, jak sowa”, „Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery”), młodopolskich („Kruchy antyk” – Noc listopadowa, „Ojczyznę w kolumienkach” - Warszawianka), a czasem tyrtejskich („Słyszysz, Basiu, to nasi biją w tarabany”). Polska to kraj swojski („Nad rzeką stoją wierzby, na łąkach bociany”), ale też biedny i zacofany („I ta krzepa: wieś w malwach, szkorbut, dzieci kopa, / Święta ziemia praojców”). Podmiot liryczny zauważa także, że dalej popularna jest tu postawa sarmacka („Z kim pieniactwo wielkości twoje tu się kłóci”), a sam wódz karmi siebie i naród opowieściami o przeszłości (np. zesłaniach na Syberię – „Na wszystko wasza zgoda spływa narodowa / Anhellicznym natchnieniem wypchana, jak sowa”), polskim mesjanizmem („Bractwo westchnień, cierpliwcy, wszyscy polscy święci. / Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery”) i infantylnymi historyjkami, w których bohaterowie odzyskują bez większego trudu wolność (tu aluzja do Pana Tadeusza – „By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery, / Potem zdrowo i głośno na wszystko się kicha”). Ironia pojawia się także w ostatniej strofie, w której podmiot liryczny nie może jednak nie wspomnieć o tym, jak Piłsudski do władzy doszedł („Wyjdź pierwszy na piedestał i rozgłoś naokół / Tę wielkość wymuszoną batem albo krzykiem, / Święć przemienienie tłuszczy i chrzcij nowe czasy / Z kropielnicy, co wyschła i krwią już nie chlusta”). Wolność, jak przyznaje w puencie, jest dla Polaków tragiczna. Ojczyzna Chochołów to bowiem kraj, w którym się wegetuje, panuje tu marazm, nie ma prawdziwej wolności, ludzie nie są szczęśliwi.