Obojętność jest jednym z największych problemów świata. Wiele osób próbuje zachować dystans do różnych spraw, przymyka oko na cierpienie innych. Jednak czy tacy ludzie są winni? Myślę, że tak.
Pierwszym argumentem potwierdzającym słuszność mojej tezy jest nasze zachowanie, zachowanie przeciętnego człowieka w obliczu nieszczęścia drugiego. Często, idąc ulicą widzimy kogoś potrzebującego pomocy. Jakaś staruszka zasłabła, jakiś rowerzysta przewrócił się i nie może wstać, jakiś chory człowiek słania się na nogach, ledwo idąc. Gromadzimy się wtedy na około wpatrzeni, jak w obraz. Jest to sensacja, zdarzenie, która nie ma miejsca, na co dzień. W takiej sytuacji tylko nieliczni stają na wysokości zadania, wykonują telefon na pogotowie, bądź sami próbują udzielić pomocy. Niestety większość, trzeba zaznaczyć, przytłaczająca większość jest tylko biernym obserwatorem. Wszyscy, zgromadzeni na około tych bezbronnych ludzi mogą i powinni pomóc. Ale tego nie robią? Tłumaczą się brakiem czasu, ważniejszymi sprawami na głowię, albo po prostu twierdzą, że ich to nie interesuje. Tymczasem osobie nieprzytomnej, bądź rannej trzeba jak najszybciej pomóc Każda sekunda jest dla niej ważna. Jeśli tego nie zrobimy, to może ona odnieść poważny uszczerbek na zdrowiu, a wtedy ci bierni obserwatorzy będą i powinni czuć się winni.
W dzisiejszym świecie spotykamy się z różnymi ludźmi. Niektórych znamy od dzieciństwa, innych przychodzi nam poznać w późniejszych latach. Jednak rzadko, kiedy zastanawiamy się nad tym, czy nasza sąsiadka z zza płotu, nasz kolega ze szkoły, czy znajomy z pracy nie potrzebują pomocy. Słyszymy w telewizji o wszechobecnej biedzie, braku pieniędzy. Twierdzimy jednak, że nas to nie dotyczy. Jest to problem biednych krajów trzeciego świata. Nie zdajemy sobie sprawy, że wśród naszych znajomych mogą znajdować się ludzie o trudnej sytuacji materialnej. Wiele osób potrzebuje pomocy nie tylko pieniężnej, ale też duchowej. Niektórzy czują się samotni, opuszczeni, maja wrażenie, że wszyscy się od nich odwrócili. Do szczęścia potrzeba im niewiele? przyjaciela, który porozmawia, pocieszy, obdarzy uśmiechem, słowem wsparcia. Tylko tyle, nic więcej. Jednak i na to stać niewielu. Zamykamy się we własnym świecie, w którym my jesteśmy najważniejsi. Nie mamy sobie nic do zarzucenia, przecież nie robimy nikomu nic złego. Tymczasem tym złem jest brak zainteresowania losem innych.
Najstraszliwszym obrazem obojętności jest postawa niektórcyh ludzi w czasie drugiej wojny światowej. Najlepszym jej przykładem jest postać profesora Waltera Sonnenbrucha, bohatera dramatu Leona Kruczkowskiego,,Niemcy?. Profesor był odnoszącym sukcesy naukowcem w dziedzinie biologii. Mimo, iż potępiał faszyzm, jego postawa wobec tej ideologii była bierna. Prawdziwe zdanie na ten temat znała tylko jego najbliższa rodzina. Sonnenbruch nie miał odwagi wyrazić swoich poglądów na forum. Całkowicie odseparował się od rzeczywistości. Z czystego tchórzostwa nie chciał udzielić pomocy swojemu przedwojennemu przyjacielowi Joachimowi Petersowi, który zbiegł z obozu. Waltera nie interesowało, do czego służą jego badania. Dopiero Joachim uświadomił mu, że są one wykorzystywane do mordowania więźniów w obozach. Postawa profesora nie jest wyjątkiem. Niektórzy, tak, jak on potępiali faszyzm, ale bali się czynnie mu przeciwstawić. Być może, gdyby ludzie, tak ważni i znaczący, jak profesor Sonnenbruch publicznie powiedzieli:,,NIE? dla nazizmu, więcej osób miałoby szansę przetrwać te okrutne czasy.
Podsumowując, ludzie obojętni jak najbardziej są winni. Nie można zamykać się we własnym świecie. Każdy człowiek powinien być wrażliwy na ludzkie cierpienia, musi przeciwstawiać się otaczającemu nas złu.