?Być albo nie być? ? oto jest pytanie?, któż nie słyszał, chociaż raz, tych słów wypowiadanych z ust młodzieńca trzymającego czaszkę, któż nigdy nie zadał go sam sobie, spływając łzami, bądź ciesząc kolejnym porankiem, wreszcie, któż na nie namiętnie nie poszukiwał odpowiedzi, ale czy ktokolwiek zastanawiał się, kim musiał być człowiek, który jako pierwszy postanowił zmierzyć się z tą kwestią? Hamlet, bo o nim mowa, pochodził z duńskiej, królewskiej rodziny, a właściwie to William Szekspir wymyślił sobie, by akurat w tym czasie, tym królestwie, w takiej a nie innej sytuacji, żył sobie taki a nie inny Książe, czyli tytułowy bohater jednej z najsłynniejszych tragedii ów autora. Jego ojciec został bestialsko zamordowany przez własnego brata, który następnie objął tron po zmarłym królu i prędko poślubił owdowiałą królową, dlatego Hamlet, jak przystało na dobrego syna zapragnął zemsty podejmując się wielu radykalnych działań.
Zanim jednak tragedia nabrała kazirodczego wyrazu, beztrosko studiował sobie na uniwersytecie. Nie nadawał się do rządzenia państwem, więc możliwie jak najszybciej zaczęto go kształcić. Miał opinię romantyka, zgłębiającego tajniki poezji oraz nauk humanistycznych, pełnego klasy delikatnego młodzieńca odsuniętego od napiętych spraw kraju, toteż śmierć ojca tak bardzo nim wstrząsnęła. Przygnębiony długo trwał w zadumie nad kruchością ludzkiego życia, dopóki nie spotkał się ducha utraconego członka rodziny, który wyjawił mu tajemnicę szokującego bratobójstwa oczekując pokrzepienia, martwego już serca, poprzez zemstę. Tym sposobem, Książe znalazł się między przysłowiowym ?młotem a kowadłem?. Bez wyjścia, bez szans na ucieczkę od nieustającego potoku cierpień. Skłania się do jeszcze głębszych refleksji nad ziemską egzystencją. Osaczony złem, szuka nieistniejącego rozwiązania wszelkich kłopotów w samobójstwie. Naprawdę, był słaby. Nie wytrzymywał psychicznie tego, co działo się wokół. Polityka, morderstwa, intrygi, romanse, tajemnice, miłość, to wszystko powoli, acz silnie, niszczyło go, zżerało wewnętrznie. Zrozpaczony zdecydował się ostatecznie udawać psychicznie chorego, przed każdym, nawet swą ukochaną. Postrzegany, jako szaleniec wydawał się władzom mniej groźny, czyli taki, co nie wie za dużo, nie zaszkodzić komuś, komu nie powinien, na forum publicznym. Chciał przeczekać gorączkowe napięcie w ukryciu, póki sytuacja El synoru się nie unormuje. Miał żal do matki, która zbyt szybko zapomniała o zmarłym mężu już miesiąc po pogrzebie biorąc ślub z Klaudiuszem ? mordercą, a zarazem bratem jej ukochanego nieboszczyka. Wciąż ją kochał i to jedno łączyło go z nowym królem, tylko, że nie potrafił jej wybaczyć. Cisza Hamleta w rzeczywistości była ciszą przed burzą. Po pewnym czasie zdesperowany zdecydował się dokonać ostentacyjnego aktu zemsty. Sprytnie ukartował plan wyjawienia światu, kim jest zabójca poprzedniego przywódcy. Udało się, lecz mimo starań zginął, za to okrzyknięty bohaterem na miarę Herkulesa.
Hamlet idealnie nadawał się by zostać prawdziwym herosem. Z pozoru subtelny, lekko zniewieściały i nieprzyziemny, nagle dokonuje rzeczy, o jakich nie śniło się filozofom. W swoisty sposób jest uosobieniem każdego z nas, bo każdy ma szansę złapać wiatr w żagle by popłynąć tam, gdzie kwitną stokrotki, albo gdzie prócz pustki i kilkunastu ścian, nie ma nic. Wybór to indywidualna sprawa. Mimo wszystko, nie uważam Hamleta, za człowieka bezustannie poniewieranego przez los, wręcz przeciwnie, sądzę, że gdzieś głęboko, pod powłokom ten romantyk miesza się z wojownikiem budując niesamowitą kompozycję charakteru. Umarł dla dobra sprawy, ale faktycznie pokonał nawet śmierć, gdyż słuch po nim nigdy nie zginie, dusza pozostanie na scenie w granych tysiące razy spektaklach, zawsze będziemy wspominać go z godnością a podobnych do niego, choć nie tak sławnych i bez równie bujnych przygód, zobaczymy idąc ulicą, jadąc metrem, czy spacerując alejkami pobliskiego parku. Sztuka Szekspira kryje nutkę ciągle do końca nieodkrytej ezoteryczności.