Wstęp....................................................................................................3
1. Wymiana jako warunek wartości ekonomicznej...............................4
2. Obiektywizacja przedmiotu dzięki jego wymianie
na inny przedmiot............................................................................11
3. Wymiana jako środek przezwyciężania czysto subiektywnego
znaczenia wartości przedmiotu.......................................................12
4. Wymiana jako wzajemne wyrażanie wartości rzeczy......................14
5. Zakończenie....................................................................................16
6. Bibliografia.....................................................................................17
Wstęp
Czym jest filozofia? Chcąc udzielić na nie jednej z najprostszych odpowiedzi ,można
powiedzieć że filozofia to to, czym zajmują się filozofowie. Inne podejście do tego pytania
głosi że filozofia pochodzi od greckiego słowa znaczącego tyle, co ,,umiłowanie mądrości??.
Jest to raczej niejasne i mniej nawet pomocne od powiedzenia że filozofia jest tym, czym zajmują się filozofowie. Zatem kwestia: czym jest filozofia, domaga się pewnego, bardzo ogólnego, komentarza.
Filozofia jest działaniem. Jest to rodzaj myślenia o pytaniach pewnego typu. Wyróżnia ją przede wszystkim stosowanie argumentów logicznych. Argumenty to domena filozofów.
Filozofowie albo je wymyślają, albo krytykują argumenty cudze, albo robią jedno i drugie.
Zajmują się też analizowaniem i rozjaśnianiem pojęć. Często używa się słowa ,,filozofia??
w znaczeniu dużo szerszym od powyższego. Ma ono wówczas oznaczać czyjeś ogólne poglądy na życie albo też odnosić się do pewnych form mistycyzmu
Wymiana jako warunek wartości ekonomicznej.
Nasze codzienne bytowanie, składające każdy dzień z ciągłego zdobywania i tracenia, napływania i odpływania treści życiowych, ujmujemy jako wymianę, w której uświadamiamy sobie zamianę jednego na drugie. Ten sam syntetyzujący proces mentalny, który zmienia proste współistnienie przedmiotów w systematyczne relacje, to samo Ja, które nakłada swą własną jedność na świat materialny, uchwyciło w wymianie ten naturalny rytm naszego istnienia i złączyło jego elementy w pewną sensowną całość. Gdy wymieniamy miłość za miłość me znajdujemy innego zastosowania dla jej wewnętrznej energii, nie poświęcamy też ? abstrahując od późniejszych konsekwencji ? żadnego dobra. Gdy w dyskusji dzielimy się naszymi intelektualnymi osiągnięciami, to ich przez to nie ubywa; kiedy oferujemy naszemu otoczeniu swą osobowość i przyjmujemy osobowość innych, to wymiana ta w żadnej mierze nie zmniejsza naszego posiadania. We wszystkich takich wymianach pomnożenie wartości dokonuje się nie poprzez obliczenie zysków i strat, bowiem wkład każdej ze stron mieści się albo poza tą opozycją, albo też on sam jest już zyskiem, zaś odwzajemnienie odczuwamy jako ? mimo naszego daru ?niezasłużony prezent. Natomiast wymiana ekonomiczna ? niezależnie od tego, czy dotyczy rzeczy, pracy, czy siły roboczej zainwestowanej w rzeczach
? oznacza zawsze ofiarowanie pewnego w inny sposób wykorzystywalnego dobra, nawet jeśli w końcowym rezultacie przeważa eudajmonistyczne pomnożenie.
Stwierdzenie, że całe życie gospodarcze jest wzajemnym oddziaływaniem, i. to w specyficznym sensie ofiarującej coś wymiany, musi zmierzyć się z zarzutem zrównywania wartości ekonomicznej z wartością wymienną. Powiada się że również izolowany producent, a więc nie sprzedający i nie kupujący, musiałby wyceniać swe produkty i środki produkcji, tzn. stworzyć niezależne od wszelkiej wymiany pojęcie wartości, jeśli jego nakłady i efekty miałyby pozostawać we właściwym stosunku do siebie. Wszelkie szacowanie tego, czy określony produkt uzasadnia określony nakład pracy albo innych dóbr, jest dla produkującego podmiotu dokładnie tym samym, co dokonujące się przy wymianie wartościowanie tego, co się oddaje za pomocą tego, co się otrzymuje. Pojęcie wymiany jest często rozumiane błędnie, jak gdyby było ono relacją istniejącą poza swymi członami. Oznacza ona jednak jedynie stan lub zmianę wewnątrz każdego z nich, nie zaś coś istniejącego pomiędzy nimi, w takim sensie, w jakim między dwoma obiektami w przestrzeni znajduje się obiekt trzeci. Kiedy połączy się oba akty czy też zmiany stanu w pojęcie ?wymiany?, to powstaje pokusa przyjęcia, że wraz z wymianą pojawiło się poza oboma kontrahentami coś trzeciego, podobnie jak pojęcie ?pocałunku?, który się również ?wymienia?, może skłaniać nas mylnie do przyjęcia, że pocałunek jest czymś istniejącym poza parą ust, ich ruchami i odczuciami. Z perspektywy bezpośredniej treści wymiana jest jedynie kauzalnie powiązaną dwukrotnością faktu, że pewien podmiot posiada coś, czego przedtem nie miał, a za to nie ma czegoś, co przedtem posiadał. Następnie jednak ów izolowany producent, który w celu zebrania owoców musi ponieść pewną ofiarę, postępuje dokładnie tak, jak ktoś wymieniający się, z tą jedynie różnicą, że jego kontrahentem nie jest drugi podmiot woli, lecz naturalny porządek i prawidłowość rzeczy, zaspokajające nasze potrzeby bez ofiary z naszej strony w stopniu równie małym, jak czyni to inny człowiek. Oceny wartości, określające jego działania, są generalnie dokładnie takie same, jak podczas wymiany. Dla produkującego podmiotu jako takiego jest z pewnością całkiem obojętne, czy roztrwoni posiadane przez siebie substancje i energie, czy też odda je innemu człowiekowi, jeśli rezultat tego oddania będzie dlań taki sam. Ten subiektywny proces straty i zysku, dokonujący się w świadomości jednostki nie jest bynajmniej czymś wtórnym czy wyimaginowanym w stosunku do wymiany między indywiduami. Przeciwnie:
dokonująca się wewnątrz indywiduum zamiana ofiary na zdobycz jest podstawowym założeniem j jak gdyby istotną substancją każdej dwustronnej wymiany. Ta ostatnia jest tylko podtypem tej pierwszej, takim mianowicie, w którym oddanie czegoś spowodowane jest przez żądanie innego człowieka. Może ona jednak, z tym samym skutkiem dla podmiotu, zostać sprokurowana przez naturalne i techniczne uwarunkowania rzeczy. Bardzo ważne jest sprowadzanie procesów ekonomicznych do tego, co dokonuje się rzeczywiście, tzn. w umyśle każdego wytwórcy. Nie wolno dać się zwieść temu, że podczas wymiany proces ten dotyczy dwóch stron i uwarunkowany jest przez analogiczny proces w drugim podmiocie. Naturalna gospodarka opiera się na tej samej zasadniczej formie co wymiana dwustronna:
na procesie wyrównywania między dwoma subiektywnymi zdarzeniami wewnątrz indywiduum. Dla procesu tego nie jest istotne, czy bodziec do niego pochodzi z natury rzeczy czy natury człowieka, jest czysto przyrodniczo-ekonomiczny czy też dotyczy gospodarki wymiennej. Zatem wszystkie uczucia wartości, wywołane przez osiągalne przedmioty, dadzą się, mówiąc ogólniej, osiągnąć tylko poprzez rezygnację z innych wartości, zaś rezygnacja ta polega nie tylko na pośredniej pracy dla nas w postaci pracy dla kogoś, lecz bardzo często na bezpośredniej pracy dla naszych własnych celów. Wyjaśnia to zarazem i to, że wymiana może być równie produktywna i tworząca wartości jak właściwa produkcja. W obu wypadkach chodzi o takie otrzymanie dóbr za cenę tych, które się oddaje, by uczucie zadowolenia w stanie końcowym przewyższało to ze stanu początkowego. Nie potrafimy stwarzać materiałów i sił, a jedynie te, które są nam dane tak przemieszczać, żeby możliwie wiele spośród nich, tkwiąc w porządku rzeczywistości, zaistniało również w porządku wartości. To formalne przesunięcie wewnątrz danego materiału dokonuje się poprzez wymianę między ludźmi tak samo jak poprzez wymianę z przyrodą, zwaną przez nas wytwarzaniem. Wymiana dokonuje się w dwóch formach, w odniesieniu do wartości pracy. O tyle, o ile istnieje pragnienie odpoczynku, wolnego czasu, używania swej energii jedynie dla rekreacji lub unikania ciężkiego wysiłku, każda praca jest bez wątpienia pewną ofiarą. Jednak obok tego leży pewne kwantum latentnej energii pracy, z którą albo nie wiemy co zrobić, albo też manifestuje się ona w impulsie do pracy ochotniczej, nie wywołanej ani przez potrzebę, ani przez pobudki etyczne. O to kwantum siły roboczej, którego oddanie nie jest żadną ofiarą, konkuruje wiele zapotrzebowań, dla których pełnej realizacji ona jednak nie wystarcza. Przy każdym zatem jej użyciu jedno lub wiele z jej potencjalnych zastosowań muszą zostać poświęcone. Jeśli nie możemy energii, którą zużywamy do wykonania pracy A zastosować z pożytkiem dla wykonania pracy B, to pierwsza z nich nie kosztowałaby nas żadnej ofiary; to samo dotyczy B, gdybyśmy wykonali ją zamiast A. Tym zatem, co z eudajmonistycznym pomniejszeniem zostaje oddane, nie jest praca, lecz właściwie nie-pracowanie (Nichtarbeit); nie płacimy za A ofiarą pracy ? bo oddanie jej nie naraża nas, jak tu założyliśmy, na żadne dolegliwości ? lecz rezygnacją z B. Zatem ofiara, którą podczas pracy dajemy w wymianę, jest raz absolutna, a innym razem relatywna: cierpienie, które bierzemy na siebie, jest raz bezpośrednio związane z pracą ? gdy jest dla nas wysiłkiem i utrapieniem ? innym zaś razem czymś pośrednim, gdy możemy zdobyć jedną rzecz tyko przy rezygnacji z drugiej, w sytuacji eudajmonistycznej irrelewancji czy nawet pozytywnej wartości samej pracy. Poprzez to również przypadki pracy wykonywanej chętnie dadzą się sprowadzić do formy wymiany jako ofiary, charakteryzującej całą ekonomię.
To, że przedmioty posiadają pewną określoną wartość, z którą wkraczają w relację ekonomiczną ? w której każdy z nich oznacza dla jednej z wymieniających się stron zdobycie czegoś, dla drugiej zaś poświęcenie czegoś ? obowiązuje jedynie dla gospodarki rozwiniętej, a nie dla procesów podstawowych, które ją wytwarzają. Logiczną trudność, że dwie rzeczy dopiero wtedy mogą mieć równą wartość, gdy uprzednio każda dla siebie posiadała jakąś wartość, można zilustrować analogią, wedle której dwa odcinki mogą być równej długości, gdy już przed porównaniem posiadały jakąś długość. Jednak, mówiąc ściślej, posiada on ją dopiero w momencie porównania z innym. Bowiem określenia swej długości ? bo przecież nie jest po prostu ?długi? ? nie może on otrzymać od samego siebie, lecz od tego drugiego, z którym się porównuje, i któremu wyświadcza zarazem analogiczną przysługę, choć rezultat mierzenia nie zależy od samego tego aktu, lecz od każdego z odcinków, istniejących niezależnie od siebie. To, że długość zostaje ustanowiona dopiero w procesie porównywania i nie jest zawarta w poszczególnych obiektach, od których zależy, łatwo umyka naszej uwagi, a to dlatego, że z poszczególnych względnych długości wyabstrahowujemy ogólne pojęcie długości, następnie, rzutując to pojęcie na rzeczy, sądzimy, że musiały one już mieć długość w ogóle, zanim została ona konkretnie ustalona poprzez porównanie. Dołącza się do tego okoliczność, że z niezliczonych, tworzących długości porównań wykrystalizowują się stałe miary, poprzez porównanie z którymi określane są odtąd wszelkie pojedyncze twory przestrzenne w ich długości, poprzez co ta ostatnia, będąc jak gdyby ucieleśnieniem owego abstrakcyjnego pojęcia długości, zdaje się zapominać o swej relatywności, bo oto wszystko mierzy się wedle niej, ona sama nie jest już jednak mierzona. Jeśli uznamy ekonomię za szczególny przypadek wymiany ? oddania czegoś dla zdobycia czegoś innego ?jako generalnej formy życia, to winniśmy zarazem przypuszczać, że wartość tego, co jest zdobywane, nie jest gotowa, lecz narasta na upragnionej rzeczy częściowo, a nawet w całości dopiero poprzez rozmiar niezbędnej ofiary. Te dla teorii wartości równie częste, co istotne przypadki wydają się jednak kryć wewnętrzną sprzeczność: czy poświęcalibyśmy coś dla zdobycia rzeczy, które same w sobie są bez wartości? Nikt rozsądny nie oddałby czegoś, nie otrzymując zań rzeczy co najmniej równej wartości. Zwariowany musiałby być świat, w którym pożądane przedmioty uzyskiwałyby swą wartość jedynie w rezultacie ceny, którą trzeba by za nie zapłacić. Dla świadomości bezpośredniej jest to słuszne, słuszniejsze niż potoczny punkt widzenia. Faktycznie, wartość oddawana przez podmiot nie może być dlań większa, w danych okolicznościach, niż ta, którą otrzymuje. Wszelki przeciwstawiający się temu pozór polega na pomieszaniu wartości rzeczywiście odczuwanej przez podmiot z tą, która przysługuje danemu przedmiotowi wymiany wedle przeciętnych wycen, które pretendują do obiektywności. Ktoś powodowany głodem oddaje klejnot za kawałek chleba, bo ten ostatni jest dlań w określonych okolicznościach wart więcej niż pierwszy. Określone okoliczności są jednak zawsze istotne dla powiązania uczucia wartości z jakimś przedmiotem, bowiem wszelkie wartościowanie opiera się na wypracowanym kompleksie uczuć, znajdujących się stale w procesie fluktuacji, dopasowania i przekształcania. To, czy okoliczności te są jednorazowe, czy też stałe, jest, zasadniczo rzecz biorąc, nieistotne. Poprzez sam fakt, że cierpiący głód oddaje klejnot, dowodzi on niedwuznacznie, że chleb ceni wyżej. Nie ma zatem wątpliwości, że w momencie wymiany, ofiarowania, wartość pozyskiwanego przedmiotu tworzy granicę, z którą co najwyżej zrównać się może wartość przedmiotu oddawanego. Zupełnie niezależne od tego jest pytanie, skąd ten pierwszy czerpie swą wartość, czy przypadkiem nie z ofiary, którą trzeba zań złożyć,. Zaraz zobaczymy, jak często wartość powstaje psychologicznie w ten wyglądający na nielogiczny sposób. Jeśli już jednak powstała, to tak dla niej, jak i dla stworzonych w każdy inny sposób, obowiązuje psychologiczna konieczność uznawania jej za co najmniej równie duże pozytywne dobro, choć ofiara za nią jest negatywna. Nawet powierzchowna obserwacja psychologiczna ma cały szereg przypadków, w których ofiara nie tyle podnosi wartość celu, co go właściwie dopiero tworzy. W procesie tym wyraża się potrzeba sprawdzenia swych sił, pokonanie trudności, często sam opór. Niezbędne drogi okrężne dla osiągnięcia pewnych celów są często okazją, a także przyczyną, uznania ich za wartości. Dla wielu ludzi często urok staroci i osobliwości: jeśli nie wiążą się z nimi zainteresowania estetyczne lub historyczne, to zastępuje je sama trudność zdobycia. Są warte tyle, ile kosztują, przez co dopiero wtórnie wydaje się, że kosztują tyle, ile są warte ciężaru i ofiary, będącego normalnie warunkiem jego wytworzenia lub substancjalne. Jeśli weźmiemy wartość jako coś danego, nie dyskutowanego, to wartość ekonomiczna jako taka przysługuje przedmiotowi nie w jego izolowanym byciu dla siebie, lecz tylko poprzez poświęcenie innego przedmiotu, który zań oddajemy. Rosnący dziko owoc, zrywany bez wysiłku, którego na nic nie wymieniamy, lecz go bezpośrednio konsumujemy, nie jest dobrem ekonomicznym. Może się nim jednak stać, gdy jego spożycie oszczędzi nam innych ekonomicznych nakładów. Gdyby jednak w ten sposób ? tzn. bez ponoszenia ofiar ? dały się zaspokoić wszystkie potrzeby związane z utrzymaniem życia, to ludzie by nie gospodarowali, tak jak nie gospodarują ptaki, ryby czy mieszkańcy krainy mlekiem i miodem płynącej. Niezależnie od tego, w jaki sposób obiekty A i B stają się wartościami: wartością ekonomiczną staje się A dopiero przez to, że muszę zań oddać B, B zaś przez to, że mogę zań otrzymać A; przy czym, jest zasadniczo obojętne, czy ofiara ta dokona się poprzez oddanie pewnej wartości innemu człowiekowi, tzn. przez wymianę między indywiduami, czy też wewnątrz kręgu interesów jednego indywiduum, poprzez skalkulowanie nakładów i efektów. W przedmiotach ekonomii nie można znaleźć nic poza znaczeniem, które bezpośrednio lub pośrednio mają dla naszej konsumpcji, oraz wymianą, która pośród nich zachodzi. Ponieważ jednak stwierdziliśmy już, że ta pierwsza sama z siebie nie wystarczy, aby uczynić z przedmiotu dobro ekonomiczne, to owa specyficzna różnica może być spowodowana jedynie przez tę drugą. Jednakże to oddzielenie wartości od ekonomicznej formy ich ruchu jest sztuczne. Jeśli nawet gospodarka wydaje się jedynie formą, w tym sensie, że zakłada już wartości jako swe treści, aby móc je wciągnąć w orbitę wyrównywania zysków i strat, to w rzeczywistości ten sam proces, który przekształca zakładane wartości w system ekonomiczny, da się przedstawić jako wytwarzający wartości ekonomiczne.
Ekonomiczna forma wartości mieści się między dwoma granicami: jedną Jest pożądanie obiektu, łączące się z antycypowanym uczuciem zaspokojenia,
które może sprawić jego posiadanie i używanie, drugą zaś ? samo to używanie,
które nie jest właściwie żadnym aktem ekonomicznym. Jeśli zaakceptujemy uprzednie rozumowanie, zgodnie z którym bezpośrednia konsumpcja dziko rosnącego owocu nie jest działaniem ekonomicznym (z wyjątkiem sytuacji, gdy oszczędza nam wytworzenia wartości ekonomicznych), to konsumpcja właściwych wartości ekonomicznych przestaje być czynnością ekonomiczną, bowiem tych dwóch aktów konsumpcji nie da się od siebie oddzielić. To, czy ktoś konsumowany przez siebie owoc przypadkiem znalazł, ukradł, wyhodował czy kupił nie ma dlań najmniejszego znaczenia. Przedmiot, jak widzieliśmy, nie jest jeszcze wartością, póki jest jedynie bezpośrednim bodźcem i naturalną częścią naszych uczuć, nieoddzielną od procesów subiektywnych. Musi od nich zostać oderwany, aby uzyskać właściwe znaczenie, które zwiemy wartością. Bowiem jest nie tylko pewne, że pragnienie samo z siebie nie mogłoby ugruntować żadnej wartości, gdyby nie napotykało na przeszkody: gdyby każde pragnienie zostawało bez walki całkowicie zaspokojone, to nie tylko nigdy nie powstałby obrót gospodarczy, ale i pragnienie samo nie osiągnęłoby swych wyżyn. Dopiero odroczenie zaspokojenia przez przeszkody, obawa, że przedmiot nam umknie, napięcie związane z walką o niego, tworzą zsumowanie momentów pożądania: intensywność chcenia i ciągłość zabiegów. Jeśliby jednak nawet najwyższa siła pożądania płynęła tylko z wnętrza indywiduum, to ?jak to już wielokrotnie podkreślano ? przedmiotowi, który ją zaspokaja, nie można by przypisać wartości, jeśli dany by nam był w niezliczonej ilości. Ważny dla nas byłby cały rodzaj rzeczy zapewniających zaspokojenie naszych potrzeb, nie zaś ograniczona porcja, którą zdobyliśmy, bo ta mogłaby być bez trudu zastąpiona przez każdą inną porcję. Nasza świadomość wartości tego rodzaju rzeczy wyrastałaby z idei jego całkowitej nieobecności. W takim wypadku nasza świadomość byłaby wypełniona rytmem subiektywnych pożądań i zaspokojeń, bez przywiązywania uwagi do zapośredniczającego je przedmiotu. Potrzeba z jednej strony, zaspokojenie,a z drugiej, nie zawierają same w sobie ani wartości, ani ekonomii. Tak jedna jak i druga urzeczywistnia się równocześnie dopiero w wymianie między dwoma podmiotami, z których każdy dokonuje pewnej rezygnacji na rzecz drugiego (czy też jego odpowiednika w gospodarce samowystarczalnej, solipsystycznej). Poprzez wymianę, a więc ekonomię, powstają zarazem wartości ekonomiczne, bowiem jest ona nośnikiem czy też twórcą dystansu między podmiotem i przedmiotem, dystansu, który przemienia subiektywny stan uczuciowy w obiektywne wartościowanie. Proces zachodzący między dwoma właścicielami przedmiotów (substancji, siły roboczej, uprawnień, pośrednictw różnego rodzaju), który włącza je w związek zwany ?gospodarką?, tzn. owo ? wzajemne ? oddanie, umieszcza zarazem każdy z tych przedmiotów w kategorii: wartość. Logiczna trudność, polegająca na tym, że wartości musiałyby najpierw zaistnieć jako wartości, aby móc włączyć się w formę i ruch gospodarki, została zatem wyeliminowana przez znaczenie relacji psychologicznej, którą określiliśmy jako dystans między nami a rzeczami. Bo to on dopiero wydziela w pierwotnie subiektywnym stanie uczuciowym pewien antycypujący uczucia, pożądający podmiot oraz stojący naprzeciw niego przedmiot, zawierający w sobie wartość. Natomiast sam dystans zostaje w obszarze ekonomii ustanowiony przez wymianę, to jest przez dwustronne powodowanie ograniczeń, przeszkód, konieczności rezygnacji. Wartości ekonomiczne wytwarzają się zatem w tej samej wzajemności i relacyjności, na której polega ekonomiczność wartości.
Wymiana nie jest dodawaniem dwóch procesów: dawania i brania, lecz czymś trzecim, co powstaje, gdy każdy z nich jest w absolutnej równoczesności przyczyną i skutkiem drugiego. Poprzez to wartość, nadawana przedmiotowi z uwagi na konieczność wyrzeczeń, staje się wartością ekonomiczną. Jeśli wartość w ogóle wyrasta z interwału, jaki przeciwności, wyrzeczenia, ofiary umieszczają pomiędzy wolą a jej zaspokojeniem, to nie potrzeba żadnego uprzedniego procesu wartościowania ? o ile proces wymiany opiera się na wzajemnym uwarunkowaniu brania i dawania ? tworzącego dany przedmiot jako wartość dla danego podmiotu. To, co do tego wymagane, spełnia się już w akcie wymiany. W empirycznej gospodarce rzeczy są naturalnie opatrzone oznaczeniem wartości już przed przystąpieniem do wymiany.
Obiektywizacja przedmiotu dzięki jego wymianie na inny przedmiot
Dla obiektywności wartości ekonomicznej, wyznaczającej samodzielność obszaru gospodarki, decydujące jest zasadnicze wykraczanie ważności tej wartości poza pojedyncze podmioty. Poprzez to, że za dany przedmiot musi zostać oddany inny, ujawnia się, że przedmiot ów jest coś wart nie tylko dla mnie, ale także sam w sobie, tzn. dla kogoś innego. Równanie: obiektywność ważność dla podmiotów w ogóle, znajduje w ekonomicznej formie wartości jedno ze swych najwyraźniejszych uzasadnień. Dzięki ekwiwalencji, którą uświadamiamy sobie i którą interesujemy się na ogół dopiero z powodu wymiany, wartość uzyskuje specyficzny rys obiektywności. Bo jeśli nawet każdy z tych elementów miałby naturę osobistą i byłby wartościowy jedynie subiektywnie, to to, że są one sobie równe, jest czymś obiektywnym, nie tkwiącym ani w żadnym z nich z osobna, ani też poza nimi. Wymiana zakłada obiektywne mierzenie subiektywnych ocen wartości, jednak nie w sensie aktu wcześniejszego czasowo, lecz tak, że oba ? tzn. wymiana i wymierzenie ? zachodzą w jednym akcie.
Wymiana jako środek przezwyciężenia czysto subiektywnego
znaczenia wartości przedmiotu
Techniczna forma transakcji ekonomicznych wytwarza królestwo wartości, które jest niemal zupełnie oderwane od podbudowy subiektywno-osobowej. Choć jednostka kupuje, bo ona ceni i chce skonsumować dany? przedmiot, to jednak pragnienie to wyraża skutecznie jedynie za pomocą pewnego innego przedmiotu, który daje w zamian. Poprzez to subiektywny proces, w którym dyferencjacja i rosnące napięcie pomiędzy funkcją i treścią tworzą obiekt jako ?wartość?, zmienia się w obiektywną, ponad osobową relację między przedmiotami. Osoby zachęcone przez swe życzenia i wartościowania do dokonania raz tej, raz innej wymiany są świadome jedynie ustanowienia relacji wartości, której treść tkwi w przedmiocie. Kwantum jednego przedmiotu odpowiada wartości określonego kwantum innego przedmiotu, zaś proporcja ta istnieje jako coś obiektywnie słusznego i podlegającego prawidłowościom ? w taki sam sposób jak pojmujemy obiektywną wartość w moralności czy w innych obszarach. Tak przynajmniej przedstawiałby się fenomen gospodarki w pełni rozwiniętej. Przedmioty krążą w niej zgodnie z normami i miernikami ustalonymi w określonym uprzednio- momencie, przeciwstawiając się jednostce jak pewne obiektywne królestwo. Może ona w nim uczestniczyć lub nie, jeśli jednak chce tego, to może to uczynić tylko poddając się zewnętrznym względem siebie determinacjom. Gospodarka zmierza ku takiemu stopniowi rozwoju --nigdy w pełni nie realizowalnemu, ale i nigdy nie nierealnemu ? w którym wartość przedmiotów określana będzie przez automatyczny mechanizm, niezależnie od tego, ile subiektywnych uczuć, jako warunków czy też treści, wcieliło się w ten mechanizm. Wartość danego przedmiotu uzyskuje posiadaną przez siebie widoczność i uchwytność właśnie poprzez fakt, że jeden przedmiot jest oferowany w zamian za drugi. Wzajemne równoważenie się, poprzez które każda wartość ekonomiczna wyraża swą wartość w innym przedmiocie, usuwa oba przedmioty ze sfery czysto subiektywnego znaczenia. Relatywność wartościowania oznacza jego obiektywizację. Podstawowe odniesienie do człowieka, w którego uczuciach rozgrywają się wszystkie procesy wartościowania, jest tutaj
już założone, ono jak gdyby wrasta w rzeczy, które opatrzone nim zaczynają wymierzać się nawzajem, a wymierzanie to nie jest następstwem ich wartości ekonomicznej, lecz jej nośnikiem lub treścią.
Wymiana jako wzajemne wyrażanie wartości rzeczy
Fakt wymiany ekonomicznej wyrywa rzeczy z ich stopienia z czystą subiektywnością podmiotu i każe im się wzajemnie określać poprzez umieszczanie w nich funkcji ekonomicznej. Przedmiot uzyskuje swą praktyczną wartość nie tylko poprzez to, że to on jest pożądany, lecz poprzez to, że pożądany jest inny przedmiot. Wartość jest określona nie tylko przez stosunek do odczuwającego podmiotu, lecz i przez to, że ten stosunek zależy od kosztów ofiary, która ? patrząc z drugiej strony ? przejawia się jako konsumowana wartość, podczas gdy sam przedmiot ukazuje się jako ofiara. Poprzez to przedmioty równoważą się wzajemnie, zaś wartość zjawia się w bardzo osobliwy sposób, jako obiektywna, przynależna im własność. Ponieważ przedmiotem się, handluje ? innymi słowy: ponieważ określona została ofiara, którą reprezentuje ? jego znaczenie dla obu stron wydaje się być czymś wobec nich zewnętrznym, jak ?gdyby każda z nich doświadczała przedmiotu jedynie w stosunku do siebie. Gospodarka izolowana nakłada także tę samą konieczność ofiary na zdobycie danej rzeczy, konfrontuje bowiem człowieka ekonomicznego z wymogami natury; a więc również w tym wypadku ta sama relacja wyposaża rzecz w to samo obiektywnie uwarunkowane znaczenie nawet wtedy, gdy mamy do czynienia tylko z jednym uczestnikiem wymiany. Pożądanie i uczucie podmiotu jest siłą napędową w tle, ale samo nie mogłoby wytworzyć formy wartości, będącej rezultatem wzajemnego równoważenia się przedmiotów. Gospodarka przepuszcza strumień wartościowań przez formę wymiany, tworząc pośrednie królestwo między pragnieniami, będącymi źródłem wszelkiej ludzkiej aktywności, a zaspokojeniem potrzeb, będącymi jej zwieńczeniem. Specyficzną cechą gospodarki jako szczególnej formy zachowania i komunikacji jest nie tylko to, że wartości są wymieniane, ale i to, że zachodzi wymiana wartości. Znaczenie, które przedmioty uzyskują w wymianie i poprzez nią, nie jest oczywiście całkowicie niezależne od ich znaczenia bezpośrednio subiektywnego, pierwotnie określającego ten stosunek:
oba są nierozerwalnie połączone jak forma i treść. Lecz obiektywny proces, który bardzo często opanowuje także świadomość jednostki, abstrahuje od tego, że jego materiałem są wartości; jego cechą jest mieć do czynienia z równością wartości. Podobnie jak geometria, której celem jest określenie stosunku między rozmiarami obiektu bez odnoszenia się do substancji, dla których te stosunki zachodzą. To, że nie tylko rozważania na temat gospodarki, ale i gospodarka sama polega na abstrahowaniu od otaczającej rzeczywistości procesów wartościowania nie jest tak zaskakujące, jakby się zrazu mogło wydawać, jeśli uświadomimy sobie, rozmiary, w jakich ludzka aktywność w każdej z jej sfer posługuje się abstrakcją. Siły, relacje i własności rzeczy ?wraz z naszą własną istotą ? tworzą obiektywnie pewną ujednoliconą całość, którą nasze interesy rozwarstwiają na mnogość niezależnych serii czy .też motywów. Każda nauka bada zjawiska jednorodne i wyraźnie odróżnione od problemów innych nauk, podczas gdy rzeczywistość ignoruje te granice i każdy fragment świata przedstawia konglomerat zadań dla wszystkich nauk. Podobnie nasza praktyka wycina z zewnętrznych i wewnętrznych kompleksów rzeczy jednostronne szeregi, tworząc przez to wielkie systemy dziedzin kultury. To samo dotyczy naszych uczuć. Gdy doświadczamy uczuć religijnych czy społecznych, gdy jesteśmy melancholijni lub radośni, to jest to zawsze abstrakcja od? totalności rzeczywistości będącej przedmiotem naszych uczuć ? albo też dlatego, że jedynie reagujemy .na te wrażenia, które ?mogą ?zostać włączone w .obszar. jakichś zainteresowań kulturowych, albo dlatego, że poprzez nadanie każdemu przedmiotowi pewnego zabarwienia, czerpiącego swą ważność ?że splecenia z innym zabarwieniem, tworzymy obiektywną jedność. Wskutek? tego stosunek. człowieka do świata można ująć także w następującą formułę: nasza praktyka nie mniej niż nasza teoria stale wyrywa pojedyncze elementy z absolutnej jedności i splecenia rzeczy, w którym jedna wspiera drugą, wszystkie zaś mają równe prawa, i przetwarza te elementy w relatywne całości. Z wyjątkiem bardzo ogólnych intuicji, nie posiadamy żadnego odniesienia do całości bytu. Określony stosunek do świata uzyskujemy jedynie przez stałe abstrahowanie od zjawisk, w zgodzie z potrzebami naszych myśli i działań, wyposażając te abstrakcje we względną samodzielność związku czysto wewnętrznego, która ciągłość ruchu świata przekształca w obiektywny byt. System ekonomiczny jest zatem oparty na abstrakcji, na stosunku ekwiwalentnej wymiany, równowadze między ofiarą a zdobyczą; w rzeczywistym procesie, w którym system ten funkcjonuje, nierozerwalnie powiązany jest ze swym fundamentem i końcowym efektem: z pragnieniem i jego zaspokojeniem. Ta forma istnienia nie odróżnia go jednak od innych obszarów, w których ogół zjawisk, rozkładamy zgodnie z naszymi celami.