Niezwykła śmierć wielkiego człowieka
Ranek
Wczesnym rankiem, podczas wyjazdu służbowego do Rzymu postanowiłem akurat ten dzień spędzić na zwiedzaniu miasta. Dzień zaczął się zupełnie normalnie... Prysznic, poranna kawa, telewizja ? zawsze mam problem z językiem włoskim, dlatego też mało zrozumiałem z wiadomości nadawanych na głównym kanale, szybki rzut oka na plan dzisiejszych działań ? tak, dziś mam wolne, to dzień w którym prócz ciągłego opisywania zabytków i architektury Rzymu mam czas dla siebie. Niepotrzebnie wczoraj siedziałem tak długo nad swoją pracą pt. ?W te i z powrotem do Rzymu?. Położyłem się przed dwunastą w nocy ? tak, to był błąd.
Mimo wszelkich przeciwności losu wyszedłem z pokoju hotelowego. Spojrzałem na zegarek: była 9:35. Zjazd windą i... jestem na dole. Kluczyki oddane, plecak zawieszony na ramieniu ? mogę ruszać!
Monotonia wielkich miast
Rzym to piękne i ogromne miasto, pełne przechodniów ? miejscowych i turystów. Przechadzając się uliczkami dochodzącymi do placu św. Piotra zauważyłem kilku kupców ? z tego, co zrozumiałem rozmawiali o tym, jakie życie jest nudne. Cóż za absurd! Przecież życie jest pełne przygód, miłości i szczęścia. Czas powoli mijał...
Zdałem sobie sprawę, że podczas obchodzenia najważniejszych mój przyjaciel ? zegarek zrobił kilka gwałtownych ruchów, które skutkowały tym, że była już godzina 13:50. Czas na obiad, w końcu!
Niezapomniane zdarzenie
Wszedłem do restauracji... Rozejrzałem się i dostrzegłem wolny stolik w rogu, pod oknem. Usiadłem. Za moment kelner przyniósł mi menu, wybrałem włoską pizzę z dodatkami oraz herbatę cytrynową. Ludzie, jakby zapomnieli o rzeczywistości... Na twarzy każdego malował się inny obraz. Tu ? zmartwienie i smutek, a tam radość i zadowolenie. Dziwne... Czy naprawdę ludzie są aż tak zmienni? Nigdy tego nie zrozumiem. Kelner przyniósł zamówione przeze mnie wcześniej danie, wyjąłem z tylnej kieszeni swój portfel, wyjąłem z niego 15 euro i zapłaciłem za obiad. W końcu jestem na wyjeździe służbowym, mogę sobie chyba pozwolić na odrobinę szaleństwa?! Spojrzałem na zegar, znajdujący się na urzędzie miasta znajdującym się nieopodal restauracji ?Perfecto? ? wskazówki umieszczone były odpowiednio na 12 i 2, a więc godzina 14:00 wybiła. Nagle, nie wiadomo skąd przez salę przeleciało jakieś dziwne stworzenie, przypominające ptaka. Dzięki wytworzonemu przez nie zamęcie w powietrzu znalazły się wszystkie białe chustki znajdujące się na każdym stoliku. Z zewnątrz można było usłyszeć wyraźne dzwonienie wszystkich rzymskich dzwonów. Co do licha? Co się tutaj dzieje? ? pomyślałem. Nie zważając na konsekwencję postanowiłem dowiedzieć się, jakich zdarzeń jestem świadkiem. Wyszedłem z restauracji przepychając się tym samym przez tłum ludzi, szybki rzut oka... Tak! To tam, to ta ulica, ulica w kierunku północnym. Nie oglądając się za siebie podbiegłem, szybko przecisnąłem się przez tłum gapiów. Ujrzałem dziecko, które było roztrzęsione, twierdziło, że za zakrętem, w zaułku znajdują się zwłoki mężczyzny. Gdy wraz z ludźmi przemieściliśmy się we wskazane miejsce ujrzeliśmy mężczyznę. Lat około 60, średniego wzrostu. Z jego wyglądu zewnętrznego wywnioskowałem, że był to żebrak. Kupcy zaczęli opowiadać, że od pewnego czasu po Rzymie krążyła historia o św. Aleksym i jego życiu biedaka, wybranym z własnej woli. Powiedzieli mi też, że ów człowiek pochodził z zamożnej rodziny, a życie żebraka wybrał sobie, gdyż twierdził, że jest Bożym wybrańcem. Ciekawe! Bardzo ciekawe! W całym tym zamieszaniu nie zauważyłem, że mężczyzna trzyma w ręku list, zaraz potem wraz z kilkoma mężczyznami próbowaliśmy wyciągnąć kartkę tkwiącą w ręce zmarłego ? na próżno. Co tutaj się dzieje? W pewnym momencie między ludźmi pojawiła się starsza kobieta, poprosiła aby ją przepuścić, że musi się dostać do zwłok. Z płaczem w oczach uklękła nad mężczyzną leżącym przy śmietnikach a będącym przyczyną ogólnego zamieszania wśród mieszkańców Rzymu. Ujęła go za twarz, pocałowała w czoło i wyrzekła słowa: ?Nie kłamałeś Aleksy, nie kłamałeś!?. Zaraz potem jedną ze swych dłoni wyjęła mu list, który o dziwo wyszedł bez żadnych oporów. To niesamowite, przecież przed momentem pięciu silnych mężczyzn nie mogło tego dokonać!
W tej chwili zrozumiałem, że jestem świadkiem niezwykłego wydarzenia, które zapewne będzie cechować na moim dalszym życiu ? teraz jednak nie czas na to. Co pisze w tym liście? Kobieta czyta na głos... Okazuje się, że człowiek ten jest rzeczywiście Aleksym, o którym mówili kupcy. To on z własnej woli pozbawił się majątku ojca, a jak się dowiadujemy z listu później przez szesnaście lat mieszkał pod schodami jego domu i codziennie znosił bóle i upokorzenia, czynione przez służących ojca. To niesamowite! Ten oto człowiek przez tak długi okres czasu pozostawał nierozpoznawalny! Jestem pod ogromnym wrażeniem. Kobieta, która podeszła do zwłok to w rzeczywistości Famijana ? żona żebraka, zmarłego przed kilkoma godzinami. Wróciłem do swego pokoju, w którym spędziłem dalszą część dnia, a rankiem dnia kolejnego wyjechałem z Rzymu z chęcią szybkiego powrotu do ojczyzny.
Najwyższy czuwa nad nami
W kilka dni po tym, co się stało w Rzymie opowiedziałem całą historię redaktorowi naczelnemu. Miałem wszystko, relacje świadków, zdjęcia i dodatkowe materiały. Pod natchnieniem wydarzeń, towarzyszących mojej całej podróży postanowiłem opisać dzieje tego człowieka oraz sytuacje towarzyszące jego śmierci. W krótkim czasie wieść o Aleksym z Rzymu obiegła cały świat. Ludzie zachwycali się tą historią zważając na to, że udział w niej wzięły siły nadprzyrodzone. Śmierć Aleksego, jak się później okazało była zapoczątkowaniem cudów dziejących się przez pewien okres w Rzymie. Czy była to też interwencja Boża czy zwykły zbieg okoliczności? Tego nie wiem, ale sądzę, iż dzieje Aleksego, którego zaraz potem okrzyknięto ?świętym?, były podstawą do tworzenia opinii o działaniu człowieka dla czynienia dobra na świecie.