Dzieci wyemigrowanych rodziców.
Tak naprawdę trudno o tym mówić choć chcę się komuś zwierzyć. Rodzice to osoby, które widzimy na święta, i którzy nas nie znają, nie wiedzą jakie są nasze zainteresowania, poglądy. Przyjaciele ze szkoły choć starają się pomóc to tak naprawdę tego nie rozumieją, myślą, że „mamy fajnie” bez rodziców nie ma obowiązków i kar. Raj. Tylko te osoby nie wiedza jak trudno jest się otworzyć na ludzi i świat gdy nie mamy komu. Mama to osoba, która pierwsza wie o wszystkich naszych problemach, ocenach a nawet miłościach. A gdy jej nie ma, po prostu zamykamy się w sobie. Najgorsze jest to, że rodzice nas dalej kochają, ale tak naprawdę o nas zapomnieli. A kiedy przyjadą nie możemy ze sobą wytrzymać. Nie tolerujemy swoich nawyków i zachowań. Nie jesteśmy to tego przyzwyczajeni. To okropne gdy na wakacje przyjeżdżamy do naszych rodziców i widzimy, że oni prowadzą lepsze, beztroskie Zycie wśród wysokich zarobków… tylko, ze bez nas. A kiedy oczekujemy pomocy słyszymy „nie martw się”, ale my potrzebujemy rodziców, którzy nam pomogą a nie pocieszenia! Powoli zanika u nich chęć brania odpowiedzialności za swoje dzieci i wychowywania ich. A co jeśli przyjadą? Okropne pytanie… wiem. Ale po paru latach bez rodziców boimy się ich powrotu, obcych ludzi…