15 czerwca 923 rok, zamek Kirkora
W momencie gdy chciałam wznieść toast za udane życie me i Kirkora do komnaty wkroczyła moja rodzicielka.Cóż to za wstyd był! Cała zaczęłam się trząść.Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to jej ubiór, który odstraszał nawet służbę.Choć w głębi ducha ucieszyłam się z jej widoku, ponieważ zdążyłam się za nią stęsknić.Poczułam się jak między Scyllą, a Charybdą.Nie wiedziałam, co mam robić. Z jednej strony słyszałam głos mojego rozsądku, wciąż powtarzający mi o chęci wznoszenia się po coraz to wyższych szczeblach władzy, a z drugiej strony serce mówiło mi, jak bardzo kocham moją biedną matkę.
Bladość zaczęła pnąć me wargi, a po ciebie przeszedł mnie zimny dreszcz niepokoju. Gdy milczałam już dłuższy czas, wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak i od razu zwrócili twarze w stronę mej rodzicielki. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię...
Wtedy to podjęłam straszną decyzję. Już wiedziałam, co zrobię. Rządza władzy zwyciężyła nad miłością.
Przepraszam za błędy.(Jeżeli takowe popełniłem)
By Sitarr z grupą.; ))