Beata Wiśniewska
SAMOBÓJCZA ŚMIERĆ BLISKIEJ OSOBY
ANALIZA DIAGNOSTYCZNA KRYTYCZNEGO WYDARZENIA ŻYCIOWEGO
PROTOKÓŁ ROZMOWY BIOGRAFICZNEJ
? ETAPY ROZMOWY:
I. PRZYGOTOWAWCZY:
1. Wywiad środowiskowy ? uzyskanie informacji od osób trzecich, czy w danym środowisku jest osoba, która przeżyła krytyczne wydarzenie życiowe.
2. Pierwszy kontakt ? odnalezienie osoby, z którą ma być przeprowadzona rozmowa.
3. Prośba o wyrażenie zgody na przeprowadzenie rozmowy i wyjaśnienie osobie badanej jaki jest cel przeprowadzania tej rozmowy.
4. Ustalenie, czy wydarzenie było wydarzeniem krytycznym.
5. Sformułowanie celu rozmowy ( diagnoza krytycznego wydarzenia życiowego).
6. Schemat rozmowy - przygotowanie zestawu pytań (zamieszczony niżej).
7. Ustalenie terminu spotkania ? wyznaczenie daty najbardziej optymalnej dla
osoby badanej.
II. WSTĘPNY:
1. Konwersacja ogólna ? podziękowanie za zgodę na spotkanie.
2. Przygotowanie osoby badanej do rozmowy ? nawiązanie dobrego kontaktu, stworzenie bezpiecznej atmosfery.
III. ZASADNICZY:
1. Zdobycie informacji o osobie badanej - dane dotyczące rzeczywistości poprzedzającej krytyczne wydarzenie życiowe (uzyskanie jak największej wiarygodności tych informacji); stosunek osoby badanej do omawianych faktów; rozumienie wypowiedzi (wyjaśnienie ewentualnych nieścisłości).
2. Weryfikacja wiadomości o krytycznym wydarzeniu życiowym ? ustalenie jakie były reakcje poznawcze, emocjonalne, motywacyjne, behawioralne, somatyczne w poszczególnych fazach.
3. Zmaganie się z sytuacją krytyczną ? strategie radzenia sobie z tą sytuacją przez osobę badaną.
4. Oszacowanie stopnia przezwyciężenia trudności ? ustalenie, czy i w jakim stopniu osoba uporała się z problemami wynikłymi w efekcie wystąpienia krytycznego wydarzenia życiowego.
IV. KOŃCOWY:
1. Podsumowanie rozmowy ? ustalenie jaki wpływ miała sytuacja krytyczna na dalsze życie osoby badanej; co zmieniło się w jej życiu pod wpływem tego wydarzenia.
2. Zakończenie rozmowy ? podziękowanie za współpracę, cierpliwość i życzliwość.
? SCHEMAT ROZMOWY ( zestaw pytań)
I. DANE IDENTYFIKACYJNE:
1. Wiek, stan cywilny, wykształcenie, zawód, pracujący czy bezrobotny (jak długo, czy otrzymuje zasiłek).
II. INFORMACJE O ŚRODOWISKU SPOŁECZNYM:
1. Skład rodziny.
2. Przynależność organizacyjna, grupy towarzyskie, koła, kluby.
3. Relacje z rodziną pochodzenia.
4. Przebieg rozwoju emocjonalnego - więzi z mężem, dziećmi, rodzicami, rodzeństwem.
III. DANE O RZECZYWISTOŚCI POPRZEDZAJĄCEJ WYDARZENIE KRYTYCZNE:
1. Wiek w momencie wydarzenia krytycznego.
2. Liczebność rodziny.
3. Sytuacja bytowa- warunki mieszkaniowe, praca , pomoc społeczna, pomoc najbliższych, pomoc sąsiedzka.
4. Wiek dzieci ? szkoła, przedszkole; rozwój emocjonalny dzieci.
5. Sytuacja zdrowotna rodziny.
6. Relacje w rodzinie: mąż-żona, ojciec-dzieci, matka- dzieci, dzieci- dzieci.
7. Podział ról w rodzinie.
8. Plany i zamierzenia, marzenia.
9. Atmosfera, konflikty w rodzinie, w pracy, w sąsiedztwie.
10. Światopogląd ? religia, stosunek do antykoncepcji, aborcji.
IV. WIEDZA NA TEMAT REAKCJI NA WYDARZENIE KRYTYCZNE:
1. Badanie reakcji poznawczych ? co myślała osoba w momencie, gdy nastąpiło wydarzenie krytyczne; jakie były jej myśli w ciągu całego cyklu reakcji; jakie myśli nurtują ją obecnie.
2. Badanie reakcji emocjonalnych ? co odczuwała osoba we wszystkich kolejnych fazach reakcji na wydarzenie krytyczne.
3. Badanie reakcji motywacyjnych ? czy i w jaki sposób wydarzenie krytyczne wpłynęło na aktywność życiową osoby badanej ( mobilizacja, pobudzenie, chęć działania czy apatia, zniechęcenie, zahamowanie).
4. Badanie reakcji behawioralnych ? co osoba badana robiła, jakie były jej zachowania, działania, na jakich czynnościach skupiała się.
5. Badanie reakcji somatycznych ? czy wystąpiły, a jeśli tak, to jakie reakcje organizmu na wydarzenie ( nerwowość, niestrawność, brak apetytu, chudnięcie, tycie, zaburzenia hormonalne, zaburzenia snu, palpitacje serca, zaburzenia układu krążenia, nadpobudliwość, depresja...)
V. INFORMACJE O STRATEGIACH ZMAGANIA SIĘ Z SYTUACJĄ KRYTYCZNĄ:
1. Ocena wydarzenia ? określenie własnej sytuacji przez osobę badaną; próba znalezienia odpowiedzi na nurtujące pytania; oszacowanie konsekwencji wydarzenia krytycznego.
2. Szukanie rozwiązań ? szacowanie możliwości wyjścia z trudnej sytuacji; poszukiwanie alternatywnych rozwiązań i ocenianie ich; ocena własnych możliwości; wybór sposobu przezwyciężania kryzysu.
3. Szukanie pomocy ? zasięganie informacji o możliwości uzyskania pomocy z zewnątrz: rodzina, sąsiedzi, znajomi, instytucje, własne dzieci; poszukiwanie wsparcia psychicznego i materialnego.
4. Próby przywrócenia wewnętrznej równowagi ? próby zapomnienia, ucieczka od negatywnych emocji.
VI. DANE O ZAMIERZENIACH OSOBY BADANEJ.
1. Opinia osoby badanej o stopniu poradzenia sobie z sytuacją krytyczną.
2. Określenie zmian w życiu osoby badanej, które były skutkiem wydarzenia krytycznego.
3. Zarys planów na przyszłość.
DANE METRYCZKOWE O OSOBIE BADANEJ
PŁEĆ: Kobieta
WIEK: 44 lata
STAN CYWILNY: Wdowa
SKŁAD RODZINY: Dziewięcioro dzieci
WYKSZTAŁCENIE: Średnie rolnicze
ZAWÓD: Technik - rolnik
PRACUJĄCY(-A): Tak
CHARAKTER WYKONYWANEJ PRACY: Sprzątaczka
PRZYNALEŻNOŚĆ DO GRUP SPOŁ., KLUBÓW, KÓŁ, ORGANIZACJI: Tak ? Koło Gospodyń Wiejskich, Chór kościelny.
WARUNKI MIESZKANIOWE: Dobre ? dom jednorodzinny
ROZMOWA BIOGRAFICZNA
- Mam dopiero 44 lata, czuję się jak gdybym miała co najmniej siedemdziesiąt, to fakt jestem babcią, mam już troje wnucząt - śliczne dzieciaki. Szkoda, że mój mąż tego nie dożył, jak umarł, to nasza najstarsza córka akurat była w ciąży, ja zresztą też. Szkoda....( dłuższa przerwa), ale wie pani, że czasami sobie myślę, że może tak miało być. Nie chcę w to mieszać Boga, bo przecież mój mąż popełnił samobójstwo, ale gdyby Bóg tak nie chciał, to by do tego chyba nie dopuścił.
? Na to pytanie nie musi pani odpowiadać, jeśli pani sobie tego nie życzy. Czy w dalszym ciągu jest pani sama, czy znalazła może pani bratnią duszę, tzn. czy znalazła pani mężczyznę, z którym chciałaby pani być?
- Tak naprawdę to nie jestem sama, ale nie mamy odwagi, żeby razem zamieszkać- wie pani to taka mała dziura, ludzie zaraz by gadali, ale to prawda poznałam kogoś takiego, kto jest moją bratnią duszą, tak jak to pani powiedziała.
? A co na to pani dzieci?
- Te starsze, to rozumieją, a tym młodszym to na razie nic nie mówiłam, ale one chyba coś czują.
? Można panią zapytać, ile ma pani dzieci i w jakim są wieku?
- Teraz to pewnie pani z krzesła spadnie ? dziewięcioro...i co nie jest pani zdziwiona?
? Troszeczkę, rzadko spotyka się dzisiaj tak liczne rodziny.
- Moja najstarsza córka ma już 26 lat, bardzo dobrze wyszła za mąż i ma dwoje dzieci. Druga z kolei ma 22 lata, też już jest mężatką i właśnie w ubiegłym roku urodziła synka. Potem mam jeszcze cztery córki 18, 14, 12 lat i trzech chłopaków 16, 10, 6 lat. Młodsze dzieciaki ze mną mieszkają, tylko te dwie najstarsze córki mają swoje mieszkania.
? Czy pani pracuje?
- Tak, od czterech lat jestem zatrudniona jako sprzątaczka w takiej firmie, która jeździ i sprząta biura, przychodnie, domy prywatne. W jednej przychodni, to właśnie tego pana poznałam, z którym się teraz spotykam, on tam jest zaopatrzeniowcem. Jak mąż stracił pracę, potem się powiesił to trochę dorabiałam u gospodarzy, bo na nic nie starczało, teraz też na nic nie starcza. Zresztą jak mąż żył, to też wciąż było krucho.....- on dużo przepuszczał z kolegami, ale wtedy żyli jeszcze moi rodzice, to nam trochę pomagali. W tej mojej pracy, to wie pani za dużo nie płacą, ale ja się cieszę, że w ogóle pracuję. Pewnie, że wolałabym robić coś innego, mam technika- rolnika, ale niech mi pani powie, gdzie z takim zawodem przyjmą teraz do pracy. Spółdzielnie Rolnicze, Kółka Rolnicze, PeGeeR-y, to wszystko polikwidowane, moi rodzice gospodarstwo przekazali mojemu bratu. On nam trochę pomaga, ale sam ledwo wiąże koniec z końcem. Czasami chodzę gotować na weselach. Należę do Koła Gospodyń Wiejskich, jak u nas w świetlicy jest jakieś wesele, to wtedy gotujemy i obsługujemy.
? Ma pani tylko brata, czy ma pani jeszcze inne rodzeństwo?
- Mam jeszcze jednego brata i dwie siostry, ale oni wszyscy pouciekali do dużych miast, no i mieli rację, ja gdybym jeszcze w szkole nie zaszła w ciążę to też pewnie poszłabym na studia i do tego wszystkiego by nie doszło. A tak z brzuchem kończyłam średnią w wieczorówce, nawet matury nie mam.
? Czy to znaczy, że pani żałuje, że tak potoczyło się pani życie?
- No pewnie, że żałuję. Przecież to żaden miód wychowywać tyle dzieci, jakby jeszcze starczało pieniędzy to, co innego, ale ja naprawdę mam problem, co mam włożyć do gara, a przecież mogło być całkiem inaczej. Jak jeszcze nie byłam w ciąży to marzyło mi się, że pójdę na weterynarię, poznam jakiegoś studenta, zakocham się wyjdę za mąż, będę miała troje dzieci, może zrobię doktorat, a tu sama pani widzi, od 1977 roku 1999 z pieluch nie wyszłam. Wszystkie moje marzenia legły w gruzach. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ja bardzo kocham swoje dzieci i nigdy bym ich nikomu nie oddała, to całe moje szczęście, ale nieraz jest mi naprawdę ciężko. Dzieci dorastają, potrzebują coraz więcej, a mnie serce ściska, że im tego nie mogę dać. One są bardzo rozsądne i wiedzą, że na wiele rzeczy nas nie stać, starsze to nawet latem chodziły do pomidorów, żeby sobie na coś zarobić. Ale to tylko dzieci i nie raz widzę, jak z zazdrością patrzą na koleżanki poubierane w ?firmówki?, a chłopcy to wciąż marudzą o komputerze, ale najważniejsze, że się szanują, czasami tłuką się, ale to chyba jest normalne. Nieraz z mężem, jak były dobre dni to sobie marzyliśmy, że pojedziemy ze wszystkimi dzieciakami nad morze, pani nie uwierzy, ale ja jeszcze nie byłam. Mąż nieraz mówił, że jakby miał dużo pieniędzy, to by mi kazał iść do szkoły, żebym mu więcej nie wypominała, że to przez niego zawaliłam dalszą naukę.
? Proszę mi powiedzieć, czy państwo tzn. pani i pani mąż, chcieliście mieć tyle dzieci?
- Chyba sobie pani ze mnie żartuje, już przy pierwszym dziecku mąż powiedział, że to pierwsze i ostatnie, a za każdą kolejną ciążę winił mnie, tak jakby jego do tego nie było, nieraz chciał na mnie wymusić, żebym poszła i usunęła, ale wtedy mu mówiłam, że prędzej jego zabiję, jak własne dziecko i dawał spokój. Nigdy nie dopuściłabym się takiej zbrodni. Pewnie sobie teraz pani myśli, że mogłam stosować tabletki antykoncepcyjne?
? Ma pani rację właśnie o to chciałam zapytać?
- Powiem pani tak, na początku, tak do czwartego dziecka, to o tym nie myślałam, później stosowaliśmy metodę przerywaną, ale i tak nic nie pomogło i zaszłam w ciążę, jeszcze mąż mnie posądzał, że to nie jego dziecko, a on nieraz przychodził do domu podchmielony, to się wtedy wcale nie kontrolował. Po piątym dziecku miałam założoną spiralę, ale bardzo źle ją znosiłam, wiec trzeba było ją zlikwidować, no i znowu zaszłam w ciążę i wtedy już mi było wszystko jedno, pomyślałam jak jest już sześć, to i więcej też może być. Nawet jak chciałam unikać męża w płodne dni, to i tak się nie udawało, on miał bardzo duże potrzeby, chciałby nawet kilka razy dziennie, to i stąd tyle dzieci. Często się z nim o to kłóciłam.
? Kochała pani swojego męża?
- ....No, raczej tak,.... na początku na pewno tak,....a potem to chyba mniej, ale go kochałam, był moim mężem i ojcem moich dzieci. W ciągu tych lat on się bardzo zmienił, z roku na rok było coraz gorzej, pił coraz więcej, nie oddawał pieniędzy, wygadywał, że specjalnie mam jedno dziecko po drugim, żeby nie iść do pracy, ale nigdy nas nie bił, ani mnie, ani dzieci, nawet był zły, kiedy ja któremuś dałam klapsa. Zawsze był zły, gdy zachodziłam w ciążę, ale potem wszystkie dzieci kochał i one jego też, bo nigdy nie krzyczał na nie i na wszystko im pozwalał.
? Jak pani sądzi, dlaczego mąż tak postąpił, co mogło być przyczyną takiej decyzji?
- Na takie pytanie to trudno mi odpowiedzieć, sama nieraz się nad tym zastanawiałam, żeby chociaż jakiś list zostawił, a on nic....( dłuższe milczenie), żebym się chociaż z nim pokłóciła, ale nie wtedy akurat więcej jak tydzień nie było żadnej kłótni. Byłam na ostatnich nogach, a jeszcze chodziłam do buraków, bo mąż już nie pracował, a z ?kuroniówki? nie dało się przeżyć. ....(dłuższa przerwa) Wie pani, ja myślę, że on miał już tego wszystkiego dosyć, tej biedy, ciągłych kłótni o to, że nie ma pieniędzy, że tyle przepija, z pracy go wyrzucili, a tu dziewiąte dziecko w drodze, wszystko zwaliło mu się na głowę i nie mógł sobie chyba z tym poradzić, a ja jeszcze dolewałam oliwy do ognia i ciągle mu mówiłam, że jest nieudolny, że inni faceci to potrafią robić interesy, albo wyjeżdżają za granicę np. do Niemiec na zarobek. To chyba jest częściowo moja wina....? ( szloch).
? Może zrobimy sobie przerwę lub porozmawiamy innym razem?
- Nie, ja chcę z panią rozmawiać, to mi dobrze zrobi....( milczenie). Do tej pory to na ten temat rozmawiałam tylko z moją mamą, jak jeszcze żyła, a tak to wszyscy tylko z ciekawości wypytywali.
? Kiedy to się stało?
- To było w 1997 roku, 16 czerwca, dzień po moich 38 urodzinach. Byłam wtedy ?u buraków?( oczyszczanie burków cukrowych z chwastów), jak przyleciał mój sąsiad na pole i wołał mnie, że natychmiast mam przyjść do domu, bo stało się nieszczęście, ale więcej nic nie chciał powiedzieć - pewnie bał się, że zaraz zacznę rodzić na polu, jak mi powie, co się stało. Myślałam, że to coś z moją mamą, bo ona miała bardzo chore serce, ale już ze sto metrów od domu zobaczyłam ją na podwórzu, wtedy wystraszyłam się, że to któremuś dziecku coś się złego przydarzyło. Wbiegłam na podwórze, a mama objęła mnie i zaczęła krzyczeć...Adam!...Adam...! się powiesił !...(milczenie). Zrobiło mi się niedobrze, nie mogłam złapać oddechu, pociemniło mi w oczach i zemdlałam. Gdy się ocknęłam, był już przy mnie lekarz, sąsiedzi wezwali go do Adama, ale on wpierw zajął się mną, jemu już nie mógł pomóc...(płacz i długie milczenie).
Chciałam krzyczeć, a nie mogłam, gardło miałam jakby związane, chyba nawet nie płakałam, byłam jak sparaliżowana, nawet nie słyszałam, co do mnie mówią, wiedziałam, że lekarz o coś mnie pytał, a ja nie potrafiłam odpowiedzieć.
Chciałam go zobaczyć, ale mi nie pozwolili, chyba dobrze, bo ponoć wisielce nie wyglądają najlepiej, dzieci też go nie widziały.
? O czym pani w tym momencie myślała?
- Nie pamiętam..., ale chyba o niczym..., nie ? myślałam, gdzie są dzieci. Jak zobaczyłam karawan, to dopiero wtedy coś we mnie pękło, wtedy wyrwałam się mojemu ojcu i pobiegłam do stodoły tam, gdzie się Adam powiesił, był już nakryty prześcieradłem. Wiem, dopiero wtedy dotarło do mnie, co się stało, zaczęłam strasznie krzyczeć i pytać czemu on to zrobił, zaczęłam go nawet bić, a mama mi później mówiła, bo ja tego nie pamiętam, że wyzywałam go od łajdaków i kretynów, i jeszcze gorzej.
Lekarz dał mi jakiś uspokajający zastrzyk i wezwał pogotowie, bo bał się, że będę zaraz rodzić, termin miałam za trzy tygodnie. Z podwórza odjeżdżaliśmy razem - ja karetką pogotowia, a mój mąż karawanem. Do dziś mam ciągle ten obraz przed oczami...( zaduma).
? Jak nazwałaby pani to, co wtedy pani czuła?
- Na samym początku to chyba nic, byłam jakaś taka otępiała, gdy dotarło do mnie, co się stało to była rozpacz, później byłam wściekła na Adama za to, że tak postąpił, a potem czułam żal do siebie, czułam się winna. Dopiero po pogrzebie czułam jakiś żal, że straciłam kogoś, kogo kochałam. Przestałam lubić swój dom, był taki pusty mimo, że były w nim dzieci i moi rodzice. Całymi dniami nic nie robiłam, żeby nie moja mama, to dzieci pewnie nic by nie jadły. Jak poszłam rano na cmentarz, to czasami dzieci przychodziły po mnie po południu i prosiły, żebym już wracała. Czułam żal do wszystkich i u wszystkich doszukiwałam się winy za to, co się stało. Opuściły mnie wszystkie siły, na nic nie miałam ochoty, nawet to dziecko, co się jeszcze nie urodziło obwiniałam.
? Czy czuła się wtedy pani źle?- mam na myśli stan zdrowia.
- Nie, raczej nie, miałam tylko podwyższone ciśnienie, nie chciało mi się jeść, w dzień chciało mi się spać, a w nocy myślałam cały czas o mężu, trochę bałam się o dziecko, ale dzięki Bogu Adaś urodził się zdrowy. Wie pani, chyba przez to, że nazwałam go Adaś, to on jest teraz taki do niego podobny, nawet z charakteru. Nie wiem, co ja bym bez moich dzieci zrobiła, to one postawiły mnie znowu na nogi, to dla nich muszę przecież żyć, te starsze, to już sobie same dają radę, ale z tymi małymi, to wciąż są jakieś problemy i bez mamy ani rusz. A pani ma dzieci?
? Niestety nie, ale bardzo bym chciała i zgadzam się z panią, że w dzieciach jest cała radość życia. Proszę mi powiedzieć, kiedy zaczęła pani dochodzić do siebie po tym strasznym wydarzeniu?
- Tak dokładnie to pani nie powiem, ale zdaje mi się, że trochę lepiej poczułam się po urodzeniu Adasia, to on dał mi siły, był taki śliczny, cieszyłam się, że jest zdrowy, żałowałam, że mąż już go nie zobaczy, ale cieszyłam się tym dzieckiem bardziej niż, gdy inne przychodziły na świat, nie umiem tego wytłumaczyć dlaczego. Do dzisiaj Adaś jest moim oczkiem w głowie, chociaż ma już prawie sześć lat. Nie chce mi się wierzyć, że to już sześć lat minie w czerwcu, jak mój mąż nie żyje, a ja wszystko pamiętam tak, jakby to było wczoraj.
? Jak sobie poradziły pani dzieci z tą tragedią, czy nie brakuje im ojca?
- Dzieciom bardzo brakuje ojca, dobrze, że mój brat jest dla nich taki dobry. Chłopcy to traktują go prawie jak ojca, ze wszystkimi ?męskimi? sprawami lecą do mojego brata, przeważnie całe wakacje siedzą u niego i pomagają mu w polu. Mój brat też ma dwóch chłopców, to oni mają wspólne tematy.
Jak mąż się powiesił to starsze dzieci bardzo to przeżyły, ta druga córka to zrezygnowała z liceum, a inne dzieci miały w szkole gorsze stopnie, ale nauczyciele im pomagali, a najwięcej pomogła pani pedagog, ona nawet do nas do domu nieraz przychodziła. Teraz też wspominają tatę, zwłaszcza jak przyjdą święta.
? Czy śmierć pani męża wpłynęła na pani zachowania, tzn. czy szukała pani zapomnienia w robieniu czegoś, np. czy zajęła się pani czymś, czego pani do tej pory nie robiła?
- A skąd pani wie, że tak było, ktoś pani powiedział?
? Nie, nikt mi nie mówił, ale takie zachowanie jest normalne. Gdy ludzi spotyka nieszczęście i gdy chcą o tym zapomnieć, często szukają sobie dodatkowych zajęć. Dlatego chciałabym wiedzieć, czy pani postąpiła podobnie.
- Zaraz po śmierci męża to mi się nic nie chciało robić, nawet dzieciom jedzenia nie robiłam, wszystko robiła moja mama, chociaż już wtedy była bardzo chora. Jak urodził się Adaś to tylko koło niego robiłam, a resztę dnia to siedziałam w ogrodzie, albo na cmentarzu, a jak inne dzieci coś ode mnie chciały to je odsyłałam do babci. Dopiero, gdzieś po pół roku, jak moja mama zaniemogła, to musiałam wziąć się do roboty, chociaż wcale mi się nie chciało. Czasami nawet sąsiedzi mówili mi, że na ?wszelkie kłopoty najlepiej wziąć się do roboty?, bo takie rozpamiętywanie i tak mężowi życia nie wróci. Słuchałam tego , co mówili, ale i tak nic prawie nie robiłam, w domu wyglądało jak w chlewie, dzieci robiły tyle, ile potrafiły. Wszystko zmieniło się po śmierci mamy. Zrozumiałam, że wszyscy muszą przecież kiedyś umrzeć, że na mnie też przyjdzie czas. Nasz Proboszcz przemówił mi do rozsądku, powiedział, że jeśli chcę sobie zasłużyć na łaskę, to nie wolno mi zaniedbywać dzieci, że jestem jeszcze młoda i mogę w życiu zrobić wiele dobrego, zwłaszcza dla swoich dzieci, że być może ułożę sobie życie jeszcze raz, że każdy człowiek ma do spełnienia na Ziemi swoje posłannictwo, i że widocznie dla mnie Bóg przeznaczył właśnie takie. Po tej rozmowie postanowiłam już nie przeciągać tego użalania się nad sobą, bo przecież, jak człowiek żali się po czyjejś śmierci, to ani umarłemu to nie pomaga, ani nikomu innemu też nie, to jest takie rozczulanie się nad samym sobą.
? Kiedy pani już to zrozumiała, co zrobiła pani wtedy?
- Przede wszystkim zajęłam się domem, wysprzątałam wszystko aż błyszczało, zajęłam się przygotowaniem Justynki do I-ej Komuni Św. i w ogóle więcej czasu spędzałam z dziećmi, jak szłam na cmentarz, zawsze zabierałam ze sobą dzieci, żeby za długo tam nie siedzieć. Jeździłam zrywać truskawki, pomagać bratu przy sianie, a potem przy burakach i żniwach, robiłam wszystko, żeby nie mieć czasu siedzieć i myśleć. Wie pani, że to pomagało, jak się kładłam spać, to byłam taka zmęczona, że nie zdążyłam się nieraz pomodlić i już spałam. Potem poszukałam sobie pracy, a właściwie to burmistrz mi ją znalazł, zapisałam się do Koła Gospodyń, a Proboszcz namówił mnie, żebym wstąpiła do kościelnego chóru. Teraz to nawet w niedzielę nie mam za dużo czasu, ale cieszę się, że mam co robić, bo jak człowiek nic nie robi, to może zgłupieć od myślenia, no i czuje się całkiem bezużyteczny.
? Jak pani sądzi, kto pani pomógł najbardziej w tej bardzo trudnej sytuacji?
- Najbardziej to pomogli mi moi rodzice i moje dzieci, przez to, że byli zawsze ze mną i że nikt mnie nie obwiniał za śmierć męża, chociaż ja sama siebie obwiniałam i chyba nawet do dzisiaj czuję się trochę winna, i nieraz mam jeszcze złe dni z tego powodu. Bardzo dużo pomógł mi mój brat, on bardzo dużo zajmował się moimi dziećmi i do dzisiaj się nimi zajmuje, zwłaszcza chłopcami, a jak nam brakuje pieniędzy to ?z pod ziemi, a wykopie?. Nasz Proboszcz też był dla mnie i moich dzieci zawsze życzliwy, nawet nie robił problemów z pochówkiem męża, a przecież on był samobójcą. Moi sąsiedzi też dużo pomogli, zawsze znaleźli dobre słowo, nawet ci, z którymi przed śmiercią męża były jakieś zatargi. Teraz pomaga mi moja bratnia dusza ? podoba mi się to określenie, muszę mu o tym powiedzieć.
? Czy uważa pani, że sama sobie też pani pomogła?
- Nigdy tak o tym nie myślałam...( zastanowienie), ale chyba tak, było mi trudno, ale tak do końca to się nie poddałam, gdyby mąż chorował i potem umarł to byłoby jakoś inaczej, ale tak nagle i to w taki sposób... .Prawie się załamałam, ale wiedziałam, że muszę żyć dla moich dzieci, to chyba dzięki dzieciom nie poddałam się. Moja siostra mówiła, że mnie podziwia, że tak sobie ze wszystkim poradziłam, że ona to chyba skończyłaby w ?wariatkowie?.
? Jak pani ocenia z perspektywy czasu, co zmieniło to tragiczne wydarzenie w pani życiu, czy coś zmieniło się na lepsze, czy raczej utrudniło je i jeszcze bardziej skomplikowało?
- To jest bardzo trudne pytanie...(zastanowienie). Powiem tak, chociaż to nawet dla mnie samej brzmi jakoś głupio ? więcej chyba dobrego dla mnie samej, bo ja teraz czuję się jakaś, taka bardziej potrzebna, bardziej wartościowa, a nie tylko jak maszyna do rodzenia dzieci i lalka do łóżka, zarabiam pieniądze, sama o wszystkim decyduję, mam więcej czasu dla siebie i nie muszę kłócić się o pijaństwo. Z drugiej strony brakuje mi człowieka, z którym tak dużo mnie łączyło, dla którego porzuciłam wszystkie swoje marzenia. Szkoda mi dzieci, że wychowują się bez ojca, no i mamy większe trudności finansowe.
? Czy mogłaby pani zdradzić swoje plany na przyszłość?
- Najbardziej chciałabym, żeby moim dzieciom ułożyło się w życiu, będę im tak długo pomagać, dopóki będę mogła. Chciałbym, żeby się wyuczyły, dobrze się pożeniły, pozakładały rodziny, żeby w ich życiu było mniej problemów niż w moim.
? Tego wszystkiego chce pani dla swoich dzieci. A czy jest coś, czego oczekuje pani od życia dla siebie?
- Dla mnie najważniejsze jest, żeby dzieci były szczęśliwe, wtedy ja też będę szczęśliwa. Dla siebie... , dla siebie chciałabym zdrowia, bo ostatnio coś z moim sercem nie tak (to chyba po mojej mamie odziedziczyłam), a jeśli Bóg da, to może ułożyłabym sobie jeszcze raz życie, żeby na starość mieć kogoś bliskiego, tą pani bratnią duszę.
? Bardzo pani dziękuję za współpracę, za to, że poświęciła pani tyle czasu i że zechciała pani rozmawiać o tak bolesnych dla pani chwilach. Jeszcze raz bardzo pani dziękuję.
ANALIZA DIAGNOSTYCZNA KRYTYCZNEGO WYDARZENIA ŻYCIOWEGO.
SAMOBÓJCZA ŚMIERĆ BLISKIEJ OSOBY.
1. Sytuacja przed wystąpieniem krytycznego wydarzenia życiowego:
a) W momencie, kiedy krytyczne wydarzenie miało miejsce osoba badana miała 38 lat, była w ciąży z dziewiątym dzieckiem.
b) Mieszkała z mężem, dziećmi i swoimi rodzicami w domu jednorodzinnym. Była bezrobotna ? zajmowała się dziećmi i domem. Mąż niedawno stracił pracę ? otrzymywał zasiłek dla bez robotnych. Rodzice badanej dokładali swoje emerytury do budżetu rodzinnego, mimo to sytuacja finansowa rodziny była zła. Badana mimo wysoko zawansowanej ciąży dorabiała pracując w polu.
c) Relacje z mężem ? częste kłótnie, głównie z powodu trudnej sytuacji bytowej i nadużywania alkoholu; nieporozumienia na tle ilości posiadania dzieci; zbyt wygórowane wymagania seksualne męża, również były przyczyną sporów; nie zaspokojone ambicje edukacyjne osoby badanej; zarzuty pod adresem męża, dotyczące jego nieporadności życiowej.
d) Relacje z dziećmi ? pozytywne ( oboje rodziców ); dzieci obdarzane były miłością przez oboje rodziców.
2. Samobójcza śmierć bliskiej osoby ? charakterystyka wydarzenia.
a) Wydarzenie należy do grupy czynników nienormatywnych o naturze społecznej.
b) Wydarzenie miało charakter nagły, całkowicie zaskoczyło osobę badaną. Zachowanie męża badanej nie wskazywało na zamiar popełnienia samobójstwa.
c) Wydarzenie krytyczne dotyczyło sfery interpersonalnej osoby badanej - relacja z najbliższą jej osobą, z którą łączyły ją uczucia i głębokie przywiązanie.
d) Takiemu wydarzeniu przypisuje się najwyższą jednostkę stresującą = 100, przy tak wysokiej stressogenności istnieje ryzyko wystąpienia patologii.
e) Wydarzenie ma charakter nieodwracalny.
f) Śmierć samobójcza ma niską skalę rozpowszechnienia.
g) Wydarzenie było niezależne od osoby badanej, chociaż można domniemywać, że na decyzję o samobójstwie mógł mieć wpływ, stosunek osoby badanej do samobójcy; w wypowiedziach osoby badanej dostrzega się częściowe poczucie winy ( sprawstwa ).
h) Osoba badana była nieobecna przy wydarzeniu krytycznym.
3. Cykl reakcji na wydarzenie krytyczne:
a) faza szoku:
- reakcje somatyczne: brak możliwości złapania oddechu; omdlenie; brak możliwości wydobycia głosu;
- reakcje behawioralne: uczucie sparaliżowania ruchów; brak reakcji na zadawane pytania; próba oswobodzenia się z uścisku ojca; krzyk; szloch; okładanie pięściami ciała męża; wyzwiska pod adresem nieżyjącego;
- reakcje motywacyjne: chęć ujrzenia męża; chęć wydobycia odpowiedzi od męża ( dlaczego to zrobił? )
- reakcje emocjonalne: otępienie; oszołomienie; złość;
- reakcje poznawcze: osoba badana myślała, gdzie są jej dzieci;
Faza szoku trwała od momentu usłyszenia o tragedii do czasu zadziałania zastrzyku i zabrania osoby badanej przez karetkę pogotowia.
b) faza maksymalizacji emocjonalnej:
- reakcje somatyczne: podwyższone ciśnienie; brak apetytu; bezsenność;
- reakcje behawioralne: bezczynność;
- reakcje motywacyjne: obawa o nienarodzone dziecko;
- reakcje emocjonalne: rozpacz; wściekłość pomieszana z żalem do siebie i z poczuciem winy;
- reakcje poznawcze: rozmyślanie o mężu;
Faza maksymalizacji emocjonalnej trwała przez kolejne cztery dni (do dnia pogrzebu ) od śmierci męża osoby badanej.
c) faza minimalizacji emocjonalnej:
- reakcje somatyczne: jak wyżej;
- reakcje behawioralne: bezczynność; chodzenie na cmentarz i przesiadywanie tam;
- reakcje motywacyjne: obwinianie innych za śmierć męża;
- reakcje emocjonalne: już nie rozpacz a żal i to do innych; tęsknota za mężem; niechęć do własnego domu; uczucie pustki;
- reakcje poznawcze: doszukiwanie się winy za zaistniałą sytuację u innych; myśli skupiają się wokół nieżyjącego męża i nienarodzonego dziecka.
Faza minimalizacji emocjonalnej trwała od pogrzebu do urodzenia się dziecka.
d) faza zwątpienia (depresji):
- reakcje somatyczne: wszystko wróciło do normy;
- reakcje behawioralne: całkowite zdanie się na pomoc innych; opieka tylko nad niemowlęciem; chodzenie na cmentarz; siedzenie w ogrodzie; ignorowanie potrzeb innych dzieci; zaniedbywanie domu; obojętność na rady sąsiadów
- reakcje motywacyjne: radość z narodzin zdrowego dziecka; nadanie dziecku imienia po mężu;
- reakcje emocjonalne: tęsknota za mężem; emocjonalna pustka;
- reakcje poznawcze: rozpamiętywanie przeszłości;
Faza zwątpienia trwała od momentu urodzenia dziecka do przełomowego momentu jakim stała się śmierć matki osoby badanej w około pół roku po samobójstwie męża).
e) faza pozostawiania za sobą ( wynurzania się )
Faza ta nie zaznaczyła się wyraźnie w przebiegu reakcji na wydarzenie krytyczne. Śmierć matki okazała się być kolejnym wydarzeniem krytycznym, które wpłynęło znacząco na zmianę postępowania osoby badanej.
f) faza eksploracji i próbowania alternatywnych rozwiązań:
- reakcje somatyczne: zmęczenie fizyczne (pozytywny objaw);
- reakcje behawioralne: aktywność skierowana na przywrócenie normalnego funkcjonowania domu i na opiekę nad dziećmi;
- reakcje motywacyjne: koniec z rozpamiętywaniem; wstąpienie nowej energii; włączanie dzieci do swej aktywności ( ich obecność ma działać jak tarcza ); postanowienie podjęcia działań mających na celu przywrócenie normalności w życiu rodzinnym;
- reakcje emocjonalne: uczucia do dzieci; uwolnienie się od żalu;
- reakcje poznawcze: planowanie działań; pogodzenie się z sytuacją; tłumaczenie sobie, że śmierć czeka przecież każdego człowieka;
g) faza szukania sensu:
- reakcje motywacyjne: dzieci przede wszystkim; pojawienie się wiary w ponowne ułożenie sobie życia; poczucie wzrostu własnej wartości;
- reakcje poznawcze: uzmysłowienie sobie swojego posłannictwa, swojej roli jaką jest wychowanie dzieci i opieka nad nimi; uznanie, że Bóg widocznie tak chciał;
h) faza integracji (scalenia):
- reakcje behawioralne: praca zarobkowa w polu; podjęcie pracy w firmie; działalność społeczna i kulturalna; otwarcie się na kontakty międzyludzkie;
- reakcje motywacyjne: radość z pracy; zadowolenie z dzieci;
- reakcje emocjonalne: uczucie wolności osobistej
- reakcje poznawcze: plany i nadzieje związane z przyszłością własną i dzieci;
4. Opis zmagania się z sytuacją krytyczną:
a) szacowanie pierwotne: Osoba badana próbuje minimalizować negatywne skutki wydarzenia i ujrzeć w całej tragedii również pozytywną stronę. Swoją rozpacz, żal i tęsknotę określa jako rozczulanie się nad samą sobą. Sama sobie tłumaczy, że użalanie się nie może przywrócić jej mężowi życia, że siedzenie i rozmyślanie mogłoby ją doprowadzić do obłędu. Zastanawia się nad swoją rolą (posłannictwem), nad obowiązkiem, jaki ma do spełnienia wobec swoich dzieci. Nie kładzie dużego nacisku na określanie negatywnych konsekwencji wydarzenia, biorąc samą siebie pod uwagę. Podkreśla negatywny wpływ braku ojca na wychowanie dzieci i na pogorszenie się sytuacji finansowej. Dla siebie samej doszukuje się raczej kategorii pozytywnych, takich jak wzrost poczucia własnej wartości, jak uwolnienie się od ?tyranii seksualnej? i przyglądania się upadkowi męża.
b) szacowanie wtórne: Osoba badana podejmuje decyzję o jak najszybszym uporaniu się ze skutkami tragedii. Koncentruje się przede wszystkim na własnych zasobach, które pozwoliłyby jej na przezwyciężenie depresji i niemocy. Zaczyna od ?własnego podwórka?, przede wszystkim wciąga się w wir pracy w myśl powiedzenia, że ?na wszelkie kłopoty najlepiej wziąć się do roboty?: zajmuje się domem, więcej uwagi poświęca dzieciom, pracuje w polu. Własne dzieci i ogrom obowiązków traktuje jak tarczę, chroniącą przed koncentrowaniem swej uwagi na negatywnych emocjach związanych z wydarzeniem krytycznym. W swojej strategii obronnej kieruje również własną aktywność na otoczenie, upatrując w nim wsparcia. Osoba badana wstępuje do Koła Gospodyń Wiejskich, angażuje się w chór kościelny, poszukuje pracy. Podkreśla znaczenie pomocy, jakiej doświadczyła i doświadcza ze strony swych bliskich. Dostrzega realną możliwość ponownego ułożenia sobie życia, angażuje się w związek z innym mężczyzną.
Komentarz
Krytyczne wydarzenie życiowe, jakim w tym przypadku jest samobójcza śmierć bliskiej osoby należy do czynników nienormatywnych, którym przypisuje się najwyższy poziom jednostek stresowych.
Osoba badana po wystąpieniu wydarzenia krytycznego przeszła przez siedmiofazowy cykl reakcji na to wydarzenie. Tylko faza pozostawiania za sobą nie zaznaczyła się wyraźnie. Śmierć matki była kolejnym wydarzeniem krytycznym (o mniejszym nasileniu stressogenności ), które spowodowało, że osoba badana od razu przeszła z fazy depresji do fazy eksploracji i próbowania alternatywnych rozwiązań.
Osoba badana uzyskała w procesie zmagania się stan przywrócenia równowagi z sobą i z otoczeniem.
Skutki wynikłe z krytycznego wydarzenia, patrząc z perspektywy sześciu lat, nie miały negatywnego wpływu na osobę badaną. Osoba badana znalazła się w korzystniejszej sytuacji dla własnego rozwoju, czuje się wolna, dowartościowana i potrzebna. Na korzyść zmieniła się jej pozycja społeczna i stosunek do własnej osoby.
Jako skutki negatywne wydarzenia wymienić należy przede wszystkim brak ojca w relacjach z dziećmi oraz pogorszenie się sytuacji finansowej rodziny.
Można przyjąć, że osoba badana funkcjonuje prawidłowo i nie wymaga wsparcia psychicznego, co najwyżej wskazana byłaby szersza pomoc materialna.