Dym w zależności od pory dnia i roku, a także od warunków atmosferycznych, przybierał różne kształty i barwy.
Latem dym unosił się bardzo długo i wysoko. Tworzył jakby lekką zasłonę w powietzrzu. Przybierał kształt różanych obłoczków, olbrzymiego pióropusza, złotem się palił pod słońcem, wydłużał się w cudne postacie, nieziemskie mary.
Zimą zaś był płomienny, ziejący. Ciskał snopami iskier. Szedł w niebo szerokimi łunami i na tle granotowego nieba odbijał się w odddali, jak wielka zorza.
Gdy wiał wiatr, rozrywał szybko kłęby dymu, a gdy było dżdżysko, to ciężka, czarna chmura opadała na dachy i na ziemię
Wczesnym rankiem mienił się barwami jutrzni. Nad kominem tworzył czerne, okrągłe runa, roznosił ostrą, gryzącą woń sadzy. Potem czarny dym bielał, szedł i stawał się lżejszy i wzbijał się wgórę.
Nocą w pełni księżyca dym rozchodził się po niebie i zanikał.