Niebo, w chrześcijaństwie, islamie, hinduizmie i innych religiach to siedziba Boga i istot niebiańskich, do której udają się po śmierci ludzie, w nagrodę za znotliwe życie.
Moim wymarzonym niebiem jest bezludna wyspa, położona gdzieś na oceanie. Z dala od cywilizacji. Wyspa jest niewielka, ale za to bardzo piękna. Jej kształt przypomina owal. Brzeg wypełnia żółty i cieplutki piasek, a wody itaczające wyspę są w kolorze lazuru. Nieopodal wyspy rozciąga się ogromna rafa koralowa, a w niej żyje mnóstwo kolorowych ryb. Na końcu pięknej plaży zaczyna się dżungla, przez którą prowadzi szeroka, kręta aleja, na brzegach której pnie się przepiękna winorośl. Nie ma tu drzew owocowych, ponieważ nie odczuwa się głodu. Rosną tylko drzewa obrastające w piękne kwiaty, dzięki którym panuje tu przyjemna woń. Słońce świeci całą dobę i nigdy nie pada tu deszcz.
Ścieżka prowadzi do wysokich skał, za którymi znajduje się "serce" wyspy czyli przepiękny wodospad. Spływająca woda wpada do ogromnego jeziora z krystalicznie czystą wodą. Wkoło jeziora jest ścieżka, która umozliwia dostanie się do wody. Mnóstwo przeróżnych zwierząt żyje ze sobą w harmonii. W powietrzu latają ptaki, które szukają miejsca na założenie gniazda. Nie muszą one budować ich na wysokich drzewach, ponieważ drapieżniki nie polują na nie, bo nie znają uczucia głodu. Życie na tej wyspie toczy się w pełnej harmonii.
Jeżeli znalazłabym się na takiej wyspie na pewno czułabym się bezpieczna, ponieważ byłabym pewna, że żaden drapieżnik nie zapoluje na mnie. Miły aromat kwitnących kwiatów wprowadzałby mnie w stan spokoju i relaksu. Niestety obawiam się, że obecność na takiej wyspie na pewno znudziłaby mi się po jakimś czasie. Brakowałoby mi kontaktu z drugim człowiekiem, ponieważ ludzie nauczeni są żyć w grupie, w której chce się wykazać. Moje niebo powinno istnieć w rzeczywistości, wtedy, gdy mam złe dni, albo potrzebują się odstresować i zrelaksować.