Swojego dziadka Don Kichota pamiętam tylko z opowieści rodzinnych. Pochodził on z rodziny szlachetnej. Wiódł spokojne życie w małym hiszpańskim miasteczku niedaleko Manczy. Ludzie w tym miasteczku żyli spokojnie i monotonie.
Dziadek był trochę dziwakiem i lubił samotnie spędzać swój wolny czas. Kiedy miał już około pięćdziesiąt lat głównym jego zajęciem stało się czytanie ksiąg rycerskich. Odizolowany od świata i ludzi tonął w książkach. Dziadek Don Kichot zapominając o tym co dzieje się wokół niego czytał baśnie i legendy o błędnych rycerzach. Czytał bez ustanku i żył marzeniami. Utożsamiał się z niepokonanym rycerzem i przeżywał piękne przygody. Jego myśli były wzniosłe, ale utopijne.
Walczył on z kimś co nie istniało. Był przekonany, że jego walka jest słuszna
i potrzebna by walczyć ze światem złym. Stał do walki z wiatrakami, widział w nich wroga i chciał go pokonać. Dziadek nie odniósł zwycięstw w swojej walce.
Umarł, gdyż nie mógł zmienić klęski, która go spotkała.
Ja dziś jako wnuk wspominam miło swego dziadka, ale ubolewam nad jego wewnętrzną tragedią.
Uważam, że był to człowiek dobry lecz chory. Na jego psychikę wpłynęła zła lektura, która przeniosła go winny świat. Wspominając błędy swojego dziadka będę się starał inaczej patrzeć na świat.
Chciałbym widzieć piękno w otaczającym nas świecie i umieć z tego
Korzystać. Życie w świecie fantazji nie ma przyszłości. Należy dążyć do celów, które jesteśmy w stanie dokonać.
Walka ze złym światem polega na tym by samemu czynić dobro, być wzorem dla innych. Wolny swój czas należy poświęcić lekturze wartośćowej, a nie bzdurnej która psuje nam wyobraźnię.