15.10.07r. odbyła się z naszej szkoły wycieczka klas pierwszych do Łopusznej. Niestety ja (czego żałuję) nie byłam na niej. Wbrew jakimkolwiek opiniom tych, którzy na niej byli uważam, iż dużo straciłam nie jadąc. Teraz spróbuję wytłumaczyć dlaczego tak myślę.
Na początek przedstawię najważniejsze argumenty, a tym samym to czego żałuję. Otóż nie miałam okazji usłyszeć i ujrzeć rąbka historii naszego patrona- to jest Ks. Prof. J. Tischnera, który był ciekawą osobą i miał równie ciekawe życie. Przejdę teraz do innej sprawy. Mianowicie nie miała okazji zintegrować się z moją klasą i pozostałymi dwiema. Długi spacer pod Turbacz byłby wspaniałą okazją, a słoneczna pogoda podczas niego panująca świetnym, wręcz idealnym warunkiem.
Nie można również pominąć kwestii wspomnień. Otóż prawie wszyscy pierwszoklasiści gimnazjum w (nazwa miasta), gdzieś na karcie swego życia mają zapisaną tę wspaniałą wycieczkę, a ja niestety nie.
Podsumowując, mogę jasno stwierdzić, że nie warto było rezygnować z tej wspaniałej wyprawy. A każdy, kto na niej był- każdy go wchłonął w swoją wiedzę odrobinę historii życia Tischnera- każdy kto poczuł wspaniałą atmosferę panującą w Łopusznej może być oczarowany, że wziął udział w wycieczce.
(daty nieprawdziwe- przykład dobrej rozprawki)