Cierpienie jest nieodłącznym towarzyszem człowieka – swoistym synonimem człowieczeństwa - któż z nas bowiem nie zna jego smaku? Cierpimy, gdyż jesteśmy ludźmi, obdarzonymi uczuciami, które można zranić i ciałem równie podatnym na ból. To właśnie dzięki niemu uczymy się patrzyć na świat z nowych perspektyw, lepiej rozumieć innych, stajemy się bogatsi o nowe doświadczenia i wartości. Wpisane w nasze życie, cierpienie może nas uszlachetnić, może też nas złamać i zniszczyć. Literatura bywa często zapisem naszej codzienności, nic dziwnego, że motyw cierpienia jest w niej tak często przywoływany.
Cierpienie zwykliśmy traktować jako coś bardzo osobistego – często dramat poszczególnej jednostki. Taka osobista tragedia znalazła swoje odbicie w literaturze między innymi w podaniu o Korze i Demeter. Dzięki niemu uzmysławiamy sobie jaki ból musi odczuwać matka po stracie swojego dziecka. Kora – córka Demeter – przez własną lekkomyślność porwana zostaje przez władcę piekieł – Hadesa, i zmuszona jest pozostać w podziemiach, z dala od matki. Nieszczęśliwa bogini plonów i urodzaju przyobleka się w żałobę i rusza na poszukiwanie dziecka. Znamienne jest, że wraz z Demeter cierpi cała przyroda. Historia matki i córki kończy się szczęśliwie. Mogą cieszyć się swoją obecnością przez większą część roku. Cierpienie w tym micie jest odzwierciedleniem miłości jaka łączy rodziców i dzieci. W ten sam sposób cierpieć będzie również biblijny Abraham, który wie iż musi poświęcić w ofierze życie swojego syna. Cierpienie nauczy oboje pokory wobec wyroków bożych.
Lekcje pokory otrzyma również biblijny Hiob gdy spadną na niego kolejne nieszczęścia. Będzie cierpiał po stracie majątku, swojej rodziny i przyjaciół, po tym jak dopadnie go trąd i upodlenie. Nigdy jednak, mimo nieludzkiego cierpienia, nie wyrzeknie się Boga. Hiob jest w literaturze symbolem niezawinionej udręki. Jego przykład pokazuje nam iż nie jesteśmy w stanie zapobiec cierpieniu i że dotyka ono wszystkich, zarówno tych cnotliwych jak i grzeszników. Cierpienie ma więc tu charakter wzorcowy i pouczający (zostaje wynagrodzone), jest też pewnego rodzaju pytaniem o sens cnotliwego życia.
To samo pytanie zada w epoce humanizmu Jan Kochanowski w swoich trenach (tren XI) napisanych po śmierci jego ukochanej córeczki Urszulki. Ból ojca po stracie dziecka stanie się przyczyną powstania zbioru przejmujących utworów ukazujących szerokie spektrum ludzkiego cierpienia. Ludzkie nieszczęście stało się w tym wypadku mechanizmem sprawczym (motorem). Czytając „Treny” odnosimy wrażenie iż pisane są na granicy bólu i obłędu. Widać w nich miotającego się między sprzecznościami, rozdartego wewnętrzną udręką i tak dalekiego od dążenia do renesansowej harmonii, nieszczęśliwego człowieka. Jego szaleństwo dodatkowo potęgowane jest przez brak zrozumienia dla „bożych planów”. W efekcie jego cierpienie doprowadza do zachwiania wiary w wyznawane wartości – stoickiej filozofii i mądrości:
„Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje
Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje!”
Treny są dla twórcy sposobem na wyrażenie jego bólu i tęsknoty. Niosą jednak z sobą ukojenie i nadzieje, której zapisem jest „Tren XIX albo Sen”. Tytułowy sen, który nawiedził Kochanowskiego był wizją jego matki trzymającej na rękach Urszulkę. Przyniósł on cierpiącemu ojcu pociechę iż jego córka nie zginęła w pustce wszechświata, że istnieje i jest szczęśliwa. Ukojeniem cierpień Kochanowskiego okazała się być wiara i płynące z wiersza przesłanie iż Bóg istnieje i jest to dobry, mądry i sprawiedliwy Bóg gdyż:
„Nie od rozkoszyć poszła; poszła od trudności,
Od pracej, od frasunków, od łez, od żałości”
Rozpacz ojca jest więc tylko użalaniem się nad sobą. Urszula umarła ale przecież dla chrześcijanina śmierć nie ma znaczenia gdyż liczy się żywot wieczny. Naszą odpowiedzią na cierpienie powinna być więc niezachwiana wiara i pogodzenie się z wyrokami losu.
Najlepszym obrazem cierpienia rodzica po śmierci dziecka jest, według mnie, wizja Matki Boskiej w „Lamencie świętokrzyskim”. Utwór ten jest głosem bolejącej nad niewyobrażalną stratą matki. Jest to jednocześnie skarga i prośba o współczucie. W obrazowy sposób ukazane jest tu duchowe cierpienie, które zyskuje także wymiar fizyczny: „spróchniało we mnie ciało i moje wszystki kości”.
Cierpienie rodzicielskie pociąga za sobą motyw cierpienia dzieci, prawdopodobnie najstraszliwszy możliwy ból, gdyż dotyka istotę słabą i bezbronną. Dlatego też budzi zawsze najgorętszy sprzeciw i krytykę, a jego sens jest głęboko wątpliwy. O ile człowiek dorosły jest w stanie wyciągnąć wnioski ze swojej tragicznej sytuacji, podjąć próbę przezwyciężenia bólu i w efekcie może stać się silniejszy i bardziej odporny; to czego niby może nauczyć się dziecko? Do dzieł poruszających tę problematykę należą między innymi nowele pozytywistyczne „Przed sądem” M. Konopnickiej, „Dobra Pani” Orzeszkowej czy „Janko Muzykant” H. Sienkiewicza. Mali bohaterowie tych utworów cierpią z powodu zaniedbania i niezrozumienia. W przypadku Heli, podopiecznej „dobrej pani” jest ono spowodowane odrzuceniem i zapomnieniem. W wypadku utalentowanego Janka jest to i ból fizyczny i głęboka tęsknota za niespełnionym marzeniem. Dziełem w którym ukazane są przeżycia wewnętrzne cierpiącego dziecka jest „Dzika kaczka” młodopolskiego twórcy H. Ibsena. Jadwinia – bohaterka dramatu – cierpi i jest wewnętrznie rozdarta gdyż została wplątana w kłamstwa i intrygi ludzi dorosłych. Nie potrafiąc dać sobie rady z ogarniającym ją strachem i niezrozumieniem popełnia samobójstwo. Jej cierpienie stało się przykładem uzmysławiającym czytelnikowi jak kruchy i łatwy do zniszczenia jest dziecięcy świat. Nic jednak nie poraża dziecięcej psychiki tak jak wojna. Świadectwo temu daje między innymi opowiadanie Z. Nałkowskiej „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”. Oświęcimskie dzieci cierpią, choć może nie zdają sobie do końca z tego sprawy, bowiem obozowa rzeczywistość to jedyny znany im świat. Wypełniony jedynie walką o przetrwanie, której zdążyło je nauczyć cierpienie.
Słowo „cierpienie” nierozerwalnie kojarzy mi się z przywoływanym często w literaturze hasłem „prometeizm”. Pojęcie to wywodzi się od mitycznego Prometeusza – według starożytnych, stwórcy człowieka, który pragnąc jego szczęścia poświęcił siebie by wykraść ogień olimpijskim bogom. Swoją nieposłuszeństwo okupił strasznym fizycznym bólem – przykuty do skał Kaukazu, oczekiwał na sępa, który codziennie wyrywał mu wciąż odrastającą wątrobę. Jego cierpienie ma być przestrogą dla tych, którzy w przyszłości chcieliby sprzeciwić się bogom. Staje się jednak również symbolem poświęcenia. Ukazuje, nieuchwytny w wielu przypadkach, sens ogromnego cierpienia – w imię wyznawanych idei.
Prometeusz nie był jedynym, który cierpiał w imię dobra ludzkości. Postacią znaną o wiele lepiej i często podawaną za wzór poświęcenia jest Jezus Chrystus. Jego cierpienie stało się ważnym motywem religijnym i artystycznym.
Chrystus cierpiał za grzechy ludzkości i po to by ją odkupić. W religii chrześcijańskiej opartej na wierze w Mesjasza cierpienie było przez długi czas uznawane za najszybszą drogę do zbawienia. Wzorcowe przykłady ascetów utrwaliły się również w literaturze np. w „Pieśni o świętej Dorocie” czy „Legendzie o Świętym Aleksym”. Tytułowy Aleksy zrezygnował z olbrzymiego bogactwa i nierozpoznany przez nikogo długie lata cierpiał głód, upodlenie i nędze w progach własnego domu (bez słowa skargi). Przywołanie opisu udręk było częstym zabiegiem średniowiecznych twórców i miało spotęgować szacunek żywiony dla cierpiętnika. Cierpienie w tym dziele (i w ogóle w całej hagiografii) jest najwyraźniej wartością uszlachetniającą i mającą wyraźny cel.
Prometeizm i mesjanizm to tradycyjnie określenia na cierpienia romantyczno – patriotyczne, na które powoływał się Słowacki w „Kordianie” czy Mickiewicz w „Dziadach”; a wszechobecne w literaturze Polski pod zaborami. Konrad z III części „Dziadów” mówi:
„Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się milion – bo za miliony
Kocham i cierpię katuszę.”
Oraz:
„Cierpię, szaleję....”
Pojawia się tu nowy motyw cierpienia – ból i niedola ludzi poświęcających swoje życie i zdrowie ojczyźnie – powstańców, przymusowych emigrantów, konspiratorów. Cierpienie nie jest tu jedynie fizycznym bólem (tortury, zsyłki). To również udręka duszy, Konrad cierpi z powodu miłości patriotycznej – ból przynosi mu świadomość niesprawiedliwości i prześladowań, które dotykają jego naród. Powodem cierpienia może być również tęsknota za utraconą ojczyzną, znajduje ono ujście chociażby w poezji J. Słowackiego np. w „Hymnie”: „...Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi Boże...”
Cierpienie polskich patriotów było jednym z tych posiadających sens – była nim walka z zaborcą o świadomość narodową. Jednocześnie usprawiedliwiano je „mesjanizmem” narodu polskiego – „Polska Winkelreidem narodów” („Kordian”). Cierpienie miało być jednocześnie wyzwaniem do działań mających przynieść jego kres (ile w końcu można cierpieć?) - podwaliną dla nowych prądów i idei. Literatura miała za zadanie utrwalić to cierpienie, aby stało się wzorem do naśladowania dla kolejnych pokoleń.
„...I nie mieć już żadnych spraw i do nikogo złości.
I tylko błagać Boga, by choć raz, choć jeszcze jeden raz
umrzeć z miłości.” ( A. Osiecka) Motyw cierpień miłosnych jest chyba najczęściej spotykanym w literaturze. Wystarczy przywołać takie tytuły jak „Tristan i Izolda”, „Romeo i Julia”, „Cierpienia młodego Wertera”, „Nad Niemnem”, „Lalka”, „Wierna rzeka” czy „Mistrz i Małgorzata” i w zasadzie wszyscy wiedzą o jaki aspekt cierpienia chodzi. W każdej epoce cierpienie to miało nieco odrębny charakter. Raz przybierało formę miłości czysto platonicznej, raz wielkiego, gorącego uczucia na którego drodze piętrzą się bariery by stać się z kolei nieszczęśliwą, nieodwzajemnioną miłością. Można w zasadzie powiedzieć iż cierpienie jest nierozerwalną częścią miłości. Znacznie bardziej ciekawe są skutki do których doprowadza ta „radosna udręka”. W wielu przypadkach są to kolejne cierpienia (błędne koło). Przykładem na to może być postać Wertera z dzieła J.W.Goethego, który, uległ własnym imaginacjom z powodu nieodwzajemnionej miłości i popełnił samobójstwo. Tak, że umierał w katuszach przez kilka godzin (patałach) Z niezrozumiałych względów do ludzi przemawia bardziej nieszczęśliwa miłość niż ta kończąca się „happy endem” (wyrażenie potoczne?). Ciekawe jest iż przez swoje miłosne udręki bohaterowie stają się nam bliżsi, bardziej wiarygodni. Cierpienia miłosne to chyba te, które najłatwiej nam zrozumieć, gdyż większość z nas darzy kogoś uczuciem. Romantycy uważali miłosne katusze za ogólnie przyjęty kanon i nie jeden palnął sobie z tego powodu w łeb. Cierpienie z miłości nie zawsze jest negatywne, często ma również pozytywną stronę. Pozwala ludziom rozwinąć się duchowo. Przez chwilę też pozwala zatracić się w uczuciu i żyć w przeświadczeniu że niesie ono z sobą szczęście; tak jak uczynił to bohater „Lalki” B. Prusa – Stanisław Wokulski. Miłość do panny Izabeli Łęckiej przysłoniła mu cały świat. Dla zdobycia jej gotów był poświęcić swój majątek, swoją reputacje a nawet swoje życie. Przez długi czas ta niespełniona i niosąca z sobą udrękę miłość stanowiła sens jego życia i była dla niego namiastką szczęścia. W literaturze natomiast, ten rodzaj cierpień ma na celu nie tylko uwiarygodnienie bohatera w oczach czytelnika, przekazuje nam również prawdę o potędze uczucia dla którego jesteśmy w stanie znosić męki.
Ostatnią kwestią, którą chciałabym poruszyć jest niszcząca siła cierpienia. Jest to rodzaj bólu, który budzi we mnie największy strach (bo cierpienie zawsze w jakiejś mierze kojarzy się ze strachem). Jest to cierpienie, które zabija człowieka w człowieku. We wspomnianych powyżej sytuacjach, cierpienie uczyło, uszlachetniało, służyło wyższym celom lub, u mniej odpornych stawało się przyczyną obłędu (samobójców uważam za niezrównoważonych psychicznie). W utworach literackich motyw niszczycielskiego działania cierpienia na jednostki jest spotykany często jednakże tylko w nielicznych dziełach przyjmuje skrajną formę. Za przykład mogą posłużyć „Opowiadania” Borowskiego czy „Medaliony” Nałkowskiej. Opisy przytoczone w opowiadaniach „Ludzie, którzy szli”, „Dziecko” czy „Proszę państwa do gazu” są dowodem jakich spustoszeń może uczynić w ludzkim światopoglądzie i charakterze długotrwałe, nasilone cierpienie. Człowiek wyzuty z uczuć nie jest człowiekiem w pełnym słowa tego znaczeniu a właśnie z takimi ludźmi zaznajamia nas autor „Opowiadań”. Najsilniej w mojej pamięci utkwiła scena odbierania transportu z Sosnowca w czasie którego trzeba załadować na ciężarówki kilkanaście tysięcy przerażonych, umordowanych ludzi, którzy doznali wielu cierpień w czasie podróży a ze strony więźniów oświęcimskich doznają kolejnych. Ci więźniowie, często wycieńczeni i stale upodlani są już w zasadzie jedynie namiastką ludzi, a co najgorsze doskonale rozumiemy w jaki sposób do tego doszło i to właśnie budzi strach. Człowiek jest w stanie wytrzymać naprawdę wiele, błędem byłoby jednak twierdzenie, że wytrzyma wszystko. Najlepiej świadczyć o tym może przykład bohatera powieści antyutopijnej G. Orwella „Rok 1984”. Żyjący w państwie totalitarnym Winston trafia do lochów Ministerstwa Miłości za działania wymierzone przeciwko partii i Angsocowi. Z góry wie, że poddany torturom wyda wszystkich, za cel stawia sobie jedynie jedno – nie zdradzić swojego uczucia do Julii. Jego cierpienia są zarówno fizyczne jak i psychiczne, oprawcy dręczą go długie miesiące. On nie chce jednak wyzbyć się do końca swojego człowieczeństwa. Ulega dopiero w obliczu podświadomego panicznego strachu przed szczurami w umieszczonej na jego twarzy klatce. Mówi wtedy:
„Zróbcie to Julii nie mnie..”. Zdradza swoją ukochaną, zdradza swoje zasady i przestaje być człowiekiem, staje się niewolnikiem ustroju. Jest to kolejny świetny przykład jak wyniszczające mogą być strach i cierpienie.
Wszystkie powyższe przykłady to jedynie niewielka cząstka z olbrzymiego morza ludzkiego cierpienia zawartego w literaturze. Licznych pozostałych nie sposób wymienić. Mimo iż zwykliśmy uważać je za najgorszą z możliwych sytuacji i w swoim życiu staramy się go unikać, musimy uzmysłowić sobie iż czasami cierpienie (to płynące z naszych codziennych doświadczeń) niesie z sobą wartości, które czynią z nas ludzi. Pozwala nam lepiej zrozumieć tych dotkniętych nieszczęściem, uczy nas współczucia i życiowej mądrości. Dzięki cierpieniu jesteśmy też w stanie cieszyć się chwilami szczęścia i beztroski. Najtrudniejszą sztuką jest wyciągnięcie odpowiednich wniosków.