Klewki, 12. 03. 1780 r.
Droga Elżbieto,
Wybacz mi, że nie mogłyśmy się ostatnio spotkać. Jednakże dziękuje Ci bardzo za twój ostatni list. Miło mi, iż zapytujesz jak mi się w życiu wiedzie oraz jaki jest ten mój nowy mąż.
Otóż mój ukochany odznaczał się wielką ilością romantyzmu w trakcie naszych zalotów. A raczej robił to by mi zaimponować i dobrać się do mego posagu. Cztery wsie go skusiły. I co on sobie niby myślał!? Że ja w nich mieszkać będę!? Na szczęście intercyzą zabezpieczyłam się. Ślub wzięliśmy i jechać mamy. Karoca przyjechała, a ja, że bez resorów. Na to on posłusznie z Anglii sprowadza. I już wiem, że mam go owiniętego wokół palca.
Jedziemy, a wiesz, z czym on mi wyjeżdża? "Serce moje" to ci dopiero koncept z kalendarza! Dojeżdżamy do domu i uwierz mi takiego braku stylu w życiu nie widziałam. No cóż, jaki pan taki kram. Sługi jak rodzinę traktuje. Śmieszne, nieprawdaż? A wiesz, jaki on bogobojny? Ścian prawie nie widać spod świętych obrazów. A lustra ciężko się doszukać. Musiałam coś z tym zrobić. On się zgadza na wszystkie zmiany. Znaczy się nie odpowiada. Za tydzień bal urządzam, czuj się zaproszona.
I tymi słowami zakończyć bym chciała.
Pozdrowienia i do zobaczenia.
Małgorzata.