Rozwój technologiczny, poza oczywistymi korzyściami, niesie ze sobą również zagrożenia
Socjolog Ulrich Beck współczesne społeczeństwa nazywa społeczeństwami ryzyka, z uwagi na ich podatność na katastrofy technologiczne oraz wywołane rozwojem przemysłu i techniki ? jak na przykład globalne ocieplenie.
Rosja, jeśli za kryterium przyjąć wyłącznie poziom rozwoju technologii, jest społeczeństwem nowoczesnym i w związku z tym również podlega zagrożeniom. Na pierwszy rzut oka nie widać w tej dziedzinie żadnej narodowej specyfiki ? chyba że polega ona na stosunkowo częstych nieoczekiwanych wydarzeniach i katastrofach. Jednak przed runięciem skomplikowanych konstrukcji i katastrofami lotniczymi nie jest zabezpieczone żadne społeczeństwo
Przyjrzyjmy się jednak uważniej. We wszystkich krajach państwo w większym lub mniejszym stopniu reguluje transport lotniczy. Jednak w Rosji aspekt polityczny jest w tej branży wyjątkowo wyraźny. To państwo ustala zaporowe cła na import nowych samolotów i części zamiennych oraz wybiera dostawcę nowych maszyn dla przewoźnika krajowego, w pierwszej kolejności kierując się względami politycznymi. Dlatego też przyczyn wypadków nie powinno się upatrywać wyłącznie w pomyłkach pilotów czy nierzetelności personelu naziemnego. To również błędy popełniane przez urzędników państwowych podczas ustalania ogólnych ?zasad gry? w branży lotniczej oraz podczas kontroli ich przestrzegania.
Najnowsza historia Rosji obfituje w przykłady działań przedstawicieli państwa, które stawały się źródłem nie tylko lokalnych, ale i systemowych zagrożeń. Oligarchowie, na walkę z którymi od końca lat 90. wydano poważne środki państwowe, okazują się produktami działań tegoż państwa. Źródłem dobrobytu przytłaczającej liczby oligarchów były aukcje pracownicze (na których można było kupować akcje przedsiębiorstw m.in. za czeki prywatyzacyjne wydawane pracownikom ? przyp. Onet), organizowane z inicjatywy państwa rosyjskiego. Wprawdzie zdołano rozwiązać szereg krótkoterminowych zadań, takich jak pokrycie części deficytu budżetowego w przededniu wyborów prezydenckich, lecz odbyło się to za cenę stworzenia poważnych średnio- i długookresowych problemów, z którymi państwo musiało się później zmagać (takich jak ?zagarnięcie? przez oligarchów przedsiębiorstw państwowych).(...)
Przyczyny, dla których przedstawiciele państwa skłonni są podejmować działania kreujące ryzyko systemowe, mogą być rozmaite ? poczynając od ?ograniczonego rozsądku? osób zaangażowanych w proces podejmowania decyzji, a kończąc na priorytecie krótkofalowych interesów indywidualnych i grupowych: ?Po mnie (po nas) choćby potop?. Znacznie ważniejszy wydaje się drugi aspekt: polityka centralizacji podejmowania decyzji, przy aktywnej regulującej roli państwa w większości sfer życia (mówiąc oficjalnym językiem, umacnianie struktur pionowych władzy), prowadzi do zwielokrotnienia kosztów każdej pomyłki.
W złożonym społeczeństwie, charakteryzującym się autonomią każdego z funkcjonalnych podsystemów: rynku, nauki, technologii czy polityki ? ryzyko wewnątrz każdego z nich występują niezależnie od innych zagrożeń. Prawdopodobieństwo pojawienia się ryzyka dotyczącego systemu jako całości jest wówczas mniejsze od prawdopodobieństwa ryzyka w każdym z podsystemów. W społeczeństwie scentralizowanym, dla którego charakterystyczne jest słabe zróżnicowanie między podsystemami, prawdopodobieństwo ryzyka systemowego równe jest prawdopodobieństwu błędnej decyzji podejmowanej na szczycie władzy, czyli jest ono większe. Każda taka błędna decyzja dotyczy nie jednej sfery (polityki), a co najmniej kilku podsystemów. Dość małe jest prawdopodobieństwo, że równocześnie błędy popełnią naukowiec opracowujący nową technologię, menadżer podejmujący decyzję o jej komercyjnym wykorzystaniu i stowarzyszenie obrońców przyrody monitorujące jej bezpieczeństwo ekologiczne. Ale jeśli te wszystkie trzy etapy kontroluje jeden biurokrata, to pomyłka staje się bardziej prawdopodobna.
(...) W Rosji przedstawiciele państwa nie rozdzielają ryzyka, tylko kumulują je. Zamiast rozgraniczyć poszczególnych sfery i tworzyć warunki do ich samoregulacji, dążą do administrowania wszystkim i nieuchronnie skazani są na popełnianie błędów. Błędów, których cena może okazać się niewspółmiernie wysoka (również dla nich samych).
Ostatnim przykładem takiej pomyłki są wzajemne stosunki Rosji i Gruzji. Ze sfery politycznej konflikt przeszedł (nie samoistnie, ale w wyniku decyzji przedstawicieli państwa) w ekonomiczną, gdy w charakterze środka nacisku zaczęto wykorzystywać Rospotriebnadzor ? rosyjskie służby sanitarno-epidemiologiczne, który zakazał importu gruzińskich win i wód mineralnych. Dziś konflikt wkracza (znów przy aktywnym współdziałaniu najwyżej postawionych urzędników państwowych) w sferę społeczną i przybiera formy nagonki na wszystkich ludzi noszących gruzińskie nazwiska. Problem lokalny przeobraża się w systemowy.
Sposób rozwiązywania problemów krótkofalowych ? wywieranie wpływu na polityczne kierownictwo Gruzji i mobilizacja społeczeństwa rosyjskiego, ma szanse stać się częścią składową systemowego kryzysu w perspektywie średnio- i długookresowej. Po pierwsze staje się oczywiste, że ryzyka prowadzenia biznesu z Rosją i w Rosji nie należy szacować w sposób racjonalny, tak jakby rynek ten dysponował autonomią. Strumień zagranicznych inwestycji, którego wzrost tak lubią raportować rosyjscy urzędnicy, jeśli się nawet nie zmniejszy, to będzie nadal skierowany na branże, w których zyski są w stanie pokryć również ryzyko polityczne. Po drugie, po nagonce na Gruzinów prawdopodobnie można zapomnieć o sukcesie polityki migracyjnej, w której niedawno wprowadzono zmiany, mające na celu zapobieżenie kryzysowi demograficznemu. Po trzecie, gdy już raz wypuści się z butelki dżina nienawiści pomiędzy narodami, to trudno go później zamknąć w niej z powrotem.
Czy w związku z tym należy się dziwić, że rosyjscy przedsiębiorcy traktują działania rządu jako siłę wyższą (sądząc po tekstach wielu kontraktów), w rodzaju powodzi lub wojny?