Jesień - kolorystyczna metamorfoza dokonuje się z wolna, a liście przechodzą od najdelikatniejszych do najbardziej soczystych odcieni. Najpierw grę w zielone przegrywają pojedyncze drzewa, a później cale ich kępy. W wielkim finale przedstawienia, wszystkimi kolorami jesieni płoną ogrody, parki i lasy. Gdzieniegdzie przebija tylko zieleń świerków, sosen, czy jałowców. Modrzew, jedyny wśród iglastych pobratymców, zasila szeregi przebierańców, za karę tracąc igiełki. Nawet wiecznie zielone krzewy, zakładają kolorowe jagody, nie mogąc się oprzeć pokusie uczestniczenia w karnawale.
Jakże piękny jest park jesienią: promienie ostro świecącego słońca przechodząc przez pryzmat kolorowych liści, tworzą jesienne witraże, spadające z drzew zielone, kolczaste kasztany, zachwycają świat swoim rudobrązowym sercem, niepowtarzalny aromat wydzielają opadłe liście buków, dębów, topól, klonów, przypominający nam wędrówkę po starym strychu, wypełnionym bukietami suszonych kwiatów i ziół.
Zapraszam Państwa na spacer po tym bajkowym świecie. Wczesnym rankiem ujrzymy w nim pajęcze sieci, usiane licznymi kroplami rosy niczym perełkami. Załamują one promienie budzącego się słońca, tworząc wspaniałe tęczowe refleksy. Możemy podziwiać też pracowite rude wiewiórki, okupujące okoliczne leszczyny. Panująca wokół cisza, przerywana skrzeczeniem kolorowych sójek - amatorek żołędzi - oraz delikatny szum tańczących na wietrze liści ukoją nasze zszarpane cywilizacją nerwy. Zaczniemy wówczas na pewno "myśleć kolorowo" na wzór jesiennych barw.
Jakże piękna jest złota polska jesień! Choć piękna to ulotna jak pajęczyny babiego lata. Jeszcze nie zdąży się na dobre rozgościć, to już ze łzami odchodzi, i tylko ?O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny?. Barwy soczyste, ale na horyzoncie bezsensowna intensywność pocztówkowo ? kiczowatej niebieskości zatraca się we frapującej mgle. Jesień właśnie wkracza w swoją najbardziej ponurą fazę ? listopadowy smutek ścinanych porannym chłodem liści. Odbijające się od ziemi krople deszczu, świat przepełniony mokrymi, szarymi parasolami, przydeptane i zgnite opadłe liście, tonące w kałużach. Zwykła, szara codzienność przepełniona złością, irytacją i rozdrażnieniem.
A na Zaduszki drzewa niczym płaczki noszą brązy, szarości i czernie. Powietrze czyste, a zarazem przepełnione wielką tęsknotą. W zasadzie cisza... tylko szum ostatnich liści na drzewach, jak łopot anielskich skrzydeł. Głuche cmentarne alejki otoczone rzeką krzyży, długie wieczory sam na sam z fotografią, poświata płomieni wypełniająca ogrom ciemności, cisza zmieszana z zadumą, szelest spływającej po policzku łzy, milczenie, zapach chryzantem, samotność wśród obcego tłumu, żal, przemijanie, ulotność, bolesne wspomnienia, pamięć i nagle cyt... iskierka zgasła...