Wysoki sądzie!
Sytuacja ta, która wydaje się bardzo skomplikowana jest w rzeczywistości dosyć prosta. Bracia Antygony giną w bratobójczym pojedynku. Eteokles, który bronił Teb ma zostać pochowany ze wszystkimi honorami, natomiast ciało Polinika ma być pozostawione zwierzętom na pożarcie. Antygona musi wybierać między chowaniem brata i narażeniem się na gniew Kreona a pozostawieniem jego ciała, tym samym narażając się na gniew bogów. Mogłoby się wydawać, że jest to trudny wybór, ale nie dla niej. Chowa ona swojego brata. "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić" mówi. I każdy z nas, kto miłuje swoje rodzeństwo postąpiłby tak samo, bo życie ze świadomością, że nic się nie zrobiło dla ukochanej osoby jest straszne. Wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi a "zmarłych czcić, czcigodny czyn".
To Kreon łamie prawa, lecz boskie, bo sąd nad zmarłymi do nich należy. Zagubiony w swej pysze doprowadza do tego, iż zaczyna je zmieniać. Stawia prawo ludzkie nad boskim. Antygona napomina go mówiąc:
"Przecież nie Jowisz obwieścił to prawo
Ni wola Diki, podziemnych bóstw siostry
Taką ród ludzki związała ustawą.
A nie mniemałam, by ukaz twój ostry
Tyle miał wagi i siły w człowieku
Aby mógł łamać święte prawa boże,
Które są wieczne i trwają od wieku."
Antygona jest kobietą postępującą zgodnie z prawami boskimi. Kieruje się ona głównie nimi w swoim życiu, dlatego też zakaz króla był dla niej niewykonalny. Rozumiała też, że jest on nie do końca prawomocny, gdyż po śmierci brat Antygony przestał podlegać prawom ludzkim, a próba ukarania go stała się świętokradztwem.
Nie można karaś jej za to, co zrobiła, gdyż prawa boskie są nad ludzkimi, a bogowie nakazują nam chować zmarłych bez względu na okoliczności.
W świetle powyższych argumentów wnoszę o uniewinnienie Antygony, gdyż postępowanie jej nie było spowodowane brakiem szacunku dla prawa królewskiego, lecz było wynikiem miłości do swego brata i poszanowaniem odwiecznie panujących praw boskich.