Czy rodzice są naszymi wrogami? Z pewnością najważniejszą rzeczą dla każdego rodzica jest szczęście ich dzieci, chociaż często nie wiedzą, co dla nas oznacza „dobro” i „szczęście”, jak definiujemy te pojęcia.
Lecz pomimo tego priorytetu - bardziej lub mniej świadomie - pragną, aby ich dzieci bardzo dobrze się uczyły, odnosiły sukcesy, były we wszystkim najlepsze i obracały się w dobrym towarzystwie. Bardzo często się zdarza, że dzieci, chcąc sprostać wymaganiom rodziców nakładają na siebie coraz to więcej obowiązków i ciężarów, którym nie zawsze mogą sprostać, chęci są przekładane nad możliwości. Coraz ciężej jest im godzić się z porażkami, coraz gorzej przyjmują fakt, że zawiodły rodziców – ten ogromy autorytet. I autorytet ten, który często zamiast wesprzeć i dodać otuchy swojemu dziecku, mówiąc chociażby: „każdy ma prawo do chwili słabości” kolejny raz powtarza, że „mogło być lepiej, stać Cię na więcej, jesteś leniwa/y, za mało się starasz”. Rodzice nie byli tacy „idealni” w swojej młodości i wszystkie ambicje i niezrealizowane plany przerzucają na barki swoich pociech, które nie zawsze potrafią odpowiedzieć sobie na pytanie: „czy warto…?”.
Dla dzieci uciążliwa jest też nadopiekuńczość rodziców. Te wszystkie szaliczki, czapeczki, kurteczki i sweterki, bombardowanie tysiącami pytań z przesadną troską, zakazy i nakazy – nie biegaj na boso, załóż kapcie, napij się herbaty, nie jedz tyle, jedz mniej… Chociaż mamy już swoje lata, ciągle słyszymy takie uwagi i ciągle jesteśmy traktowani jak kilkulatki, a nie nastolatki (przez co, rzecz jasna, cierpi nasze życie towarzyskie).
Co do życia towarzyskiego - zapewne wielokrotnie rodzice nie pozwolili wyjść na jakąś dyskotekę, spacer czy inne spotkanie z przyjaciółmi lub znajomymi. Brak pozwolenia to pół biedy, gorzej, jeśli to twarde „nigdzie nie idziesz” nie jest poparte żadnym argumentem. Wtedy dzieją się różne rzeczy – płacz, lament, poczucie niezrozumienia i bezradności w przypadku dziewczyn, a milczenie pełne złości i trzaśnięcie drzwiami w przypadku chłopaków. I myśli typu: „za jakie grzechy?!”. Nic nie zostaje rozwiązane – my, dzieci nie rozumiemy swoich błędów a rodziców z pewnością drażni nasze zachowanie.
Musimy pamiętać, że rodzice nie zawsze, ale często mają rację. Kiedyś na pewno docenimy ich porady, troskę… Byleby nie było za późno.