Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje.
Daniel Defoe
Akcja Dżumy rozgrywa się w Oranie, mieście portowym dotkniętym zarazą, zamkniętym, odizolowanym od świata. Ramy czasowe nie są ściśle określone. Wiemy tylko, że dzieje się to w latach czterdziestych dwudziestego wieku. Dokładna data nie jest znana. Ukryta jest przez autora w konkretnym celu. Dżuma bowiem jest powieścią parabolą, lub inaczej swego rodzaju przypowieścią. To historia mająca wszelkie znamiona autentyczności, a przede wszystkim bohaterów reagujących jak normalni ludzie, miejsce akcji znane szerokiemu kręgowi odbiorców, czy też wydarzenia mogące zajść w każdym miejscu o niemal każdym czasie. Pod tymi właśnie zdarzeniami i postaciami kryją się pewne zjawiska, które autor chciał zinterpretować, dotrzeć do ich sedna czy też zbadać powody ich powstawania i wpływ na autentycznych ludzi. Podkreśla to ponadczasowość i uniwersalność utworu. Za parabolą kryją się głębokie treści moralizatorskie, skryte pod maską ku przestrodze czytelnikowi, który zdać musi sobie sprawę z łatwości napotkania na swej drodze zła.
Albert Camus pomaga nam w interpretowaniu swego utworu mottem autorstwa Daniela Defoe. Pierwszą interpretacją powieści, jaka nam się nasuwa, jest oczywiście choroba, o której mówi sam tytuł. To siła przyrody, wykorzystująca ludzkie nawyki i cechy takie jak skłonność do życia w społeczności czy liczne kontakty powodowane częstymi zmianami miejsca pobytu. Przypomina nam naszą podległość prawom matki natury, od których nie uciekniemy na drodze postępu cywilizacyjnego. Choroba taka atakuje bez względu na pochodzenie czy sytuację społeczno – materialną, każdego zmusza do ograniczenia swoich praw. Jest to znaczenie realistyczne i organizuje całość wydarzeń w powieści. Lecz jako choroba dżuma oznacza także zarazę, żywioł, który w każdej chwili i nie wiadomo skąd może spaść na społeczność ludzką. To symbol zagrożenia człowieka wobec sił, na które nie ma wpływu.
Tytułowa dżuma może być także symbolem wojny. Ludzkość, odizolowana od siebie w zamkniętych wrogich obozach ma za zadanie zniszczyć się nawzajem. Na dodatek, podobnie jak w Oranie, na rogatkach zawsze czekają strażnicy, mogący posądzić o dezercję, karaną śmiercią. Liczba ofiar jest tak duża, że nie przerażają już nikogo ludzie ginący "na ulicy". Powszechność śmierci zmusza do coraz gorszego traktowania tak umarłych (nie ma ich gdzie grzebać), jak i żywych (potencjalnych umarłych). Nadchodzi oto czas wywózek do krematoriów, anonimowej śmierci, na której niektórzy potrafią robić dobre interesy. Zawsze bowiem znajdą się jednostki nieczułe i samolubne, gotowe zniszczyć ludzi wolnych, którzy się im nie poddają. Przykładem niech będzie Cottard, który nie angażuje się w prace przeciwko zarazie. Sam mówi nawet: „Zresztą dobrze mi z dżumą i nie wiem, dlaczego miałbym się wtrącać, żeby się skończyła”. Gdy epidemia się jednak kończy, ogarnięty szaleństwem strzela do tłumu. Podany przykład dowodzi temu, że w ekstremalnych warunkach ludzie zachowują się bardzo różnie. Są też i tacy, do których nie od razu dociera ogrom zła, wielkość nieszczęść, jakie niesie za sobą epidemia. Taką postacią był ojciec Paneloux, „uczony i wojujący jezuita”, autor płomiennych kazań. Dżumę, w początku jej istnienia, potraktował jako doskonały motyw kazań. Próbował nawrócić grzeszników grzmiąc z kazalnicy o karze, którą Bóg zesłał na niewiernych.
„Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem, nikt na świecie nie jest od niej wolny.” Tą „dżumą” jest zło. Siedzi ono głęboko w każdym z nas. Wojna rodzi ogromne zło fizyczne, które dosięga pod postacią kalectwa i cierpienia tych bezpośrednio walczących jak i biernych. Ludzie, zmuszeni do życia w ciągłym strachu, wyzbycia się prywatności tylko dlatego, że muszą przetrwać, nie stosują się już do jakichkolwiek kodeksów moralnych. Rozszerza się zło moralne. Brak czyjejkolwiek odpowiedzialności za zbiorowe cierpienie rodzi apatię i przejawy agresji wobec anonimowych ludzi. Jedynym dostrzeganym wyjściem z tej sytuacji jest wspólna służba dobrej sprawie. To jednak wymaga wysiłku fizycznego i psychicznego, dalszych poświęceń, tym razem już godnych ofiary w imię szczęścia i ocalenia pozostałych jeszcze przy życiu. Jak mówi stare porzekadło, „Przemoc rodzi przemoc”. Podobnie zło, rodzi zło, jest tak samo zaraźliwą chorobą jak dżuma.
Albert Camus próbuje w swej książce pokazać, że zło nie jest niepokonane. W utworze ci, którzy podęli z nim walkę, wygrali. Nie była to walka łatwa, wymagała wielu poświęceń. Dżuma, symbol zła, zabrała wiele ofiar. Zmarł Tarrou i ojciec Paneloux. Doktor Rieux nie doczekał się spotkania z żoną - ciężko chora kobieta zmarła w sanatorium tuż przed zakończeniem epidemii. Każdy z bohaterów powieści staje przed koniecznością dokonania ważnego wyboru. U jednych przeważa egoizm, u innych poczucie obowiązku. Z pewnością jednak nie należy być biernym.
„Zarazy są w istocie sprawą zwyczajną, ale z trudem się w nie wierzy, kiedy się na nas walą. Na świecie było tyle dżum, co wojen. Mimo to dżumy i wojny zastają ludzi zawsze tak samo zaskoczonych”.
Ludzie mają tą przewagę, że potrafią się zjednoczyć przeciw złu. Należy jednak to zło zrozumieć i zaakceptować by z nim walczyć i wygrać. Bowiem jak powiedział Ernest Hemingway:
,,Człowiek nie jest stworzony do klęski...
Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.”