Całe swoje panowanie poświęcił Bolesław Krzywousty walce o jedność Polski, o to, by nie rozpadła się ona na dzielnice, na drobne księstwa. Jednakże pod koniec życia, w roku 1138, sporządził dokument, w którym zadecydował o podziale Polski między swoich synów. Mając czterech synów, pragnął tak zorganizować władanie Polską, aby nie doszło do sporów o ziemię i tron. Postanowił każdemu przydzielić dzielnicę, a jednocześnie zachować cały kraj pod władzą jednego księcia, którego wszyscy powinni słuchać. Tym zwierzchnikiem miał zostać najstarszy z jego synów – senior, a później, w następnych pokoleniach – zawsze najstarszy z rodu Piastów.
Zgodnie z testamentem Bolesława Krzywoustego najstarszemu synowi Władysławowi przypadł Śląsk, Bolesławowi – Mazowsze, Mieszkowi – Wielkopolska, Henrykowi – ziemia sandomierska. Ponadto wyznaczył książę dzielnicę senioralną. Obejmowała ona całe Pomorze, zachodnią cześć Kujaw, wschodnią Wielkopolskę z Kaliszem i Gnieznem, ziemię łęczycko-sieradzko-krakowską z Krakowem. Była miejscem urzędowania księcia zwierzchnego. Bolesław zdecydował, że będzie ją obejmował każdy senior dynastii. Jego władza rozciągać się miała na całą Polskę. Dzielnicy senioralnej nie wolno było rozdrabniać.
Bolesław Krzywousty sądził zapewne, że po jego śmierci czterej synowie obejmą cztery dzielnice, później ich synowie podzielą je na mniejsze, wnukowie na jeszcze mniejsze i tak rozrośnięty ród Piastów przestanie odgrywać znaczną rolę polityczną. Słabość licznych książąt dzielnicowych miała ułatwić sprawowanie władzy seniorowi. W ten sposób Polska na powrót stałby się jednolitym państwem rządzonym przez jednego księcia lub króla. Sporządzając swój testament, książę wzorował się prawdopodobnie na Rusi, w której Jarosław Mądry przed śmiercią też ustanowił księcia zwierzchniego – seniora. Na siedzibę przeznaczył Kijów, a pozostałym synom przydzielił osobne dzielnice. Bolesław Krzywousty wezwał na wiec swoich doradców – panów świeckich i biskupów – aby przysięgą zaręczyli wykonanie jego woli w przyszłości. Spokojny o los państwa, umarł w 1138 roku, mając pięćdziesiąt cztery lata. Pochowano go w Płocku.
Wraz ze śmiercią Bolesława Krzywoustego rozpoczął się w Polsce długi okres rozbicia dzielnicowego. Początkowo nic nie wskazywało, że nadchodzą czasy ciężkie i burzliwe.
Zaraz po pogrzebie ojca synowie zgodnie przyjęli swoje dzielnice. Władysław jako senior osiadł w Krakowie, energicznie zabierając się do rządzenia Polską. Wkrótce po śmierci Bolesława księżna wdowa Salomea urodziła jeszcze jednego syna – Kazimierza, dla którego ojciec nie przewidział żadnej dzielnicy.
Senior dynastii Władysław zyskał sobie przydomek Wygnańca. Niedługo dane mu było rządzić w spokoju. Postanowił umocnić swą władzę nad braćmi, a nawet zniszczyć wszelki podziały i przywrócić jedność państwa. Aby osiągnąć ten cel, musiał wypowiedzieć braciom wojnę. Rozpoczął walki, mimo że miał za mało rycerstwa, aby mierzyć się z tak liczebnie silnymi przeciwnikami. Władysław ze swym wojskiem uderzy najpierw na Wielkopolskę, dzielnicę Mieszka. Braci popierali możni, raczej niechętni wzmocnieniu władzy centralnej, a także arcybiskup gnieźnieński Jakub ze Żnina, który rzucił klątwę na Władysława.
Wojska seniora poniosły porażkę pod Poznaniem i książę musiał uchodzić z kraju. Władysław Wygnaniec po pięciu latach bratobójczych walk w 1146 roku uciekł do Niemczech, gdzie wraz z żoną Agnieszką błagali cesarza o pomoc w odzyskaniu władzy i utraconych ziem.
W kraju tymczasem pozostali synowie Bolesława Krzywoustego naradzili się z arcybiskupem i władzę oddali najstarszemu spośród siebie – Bolesławowi Kędzierzawemu. Postąpili więc wbrew woli ojcowskiej. Nowy książę zwierzchni objął we władanie dzielnicę senioralną powiększoną o Śląsk, który odebrano Władysławowi.
Awantura między braćmi bardzo odpowiadała cesarzowi Konradowi III. Od dawna nosił się on z zamiarem narzucenia zwierzchnictwa osłabionej Polsce. Kiedy więc Władysław Wygnaniec poprosił go o pomoc, uznał to za wprost wymarzony pretekst do zorganizowania wyprawy na wschód.
Uderzenie cesarskie w 1146 roku zostało powstrzymane dzięki zespoleniu sił wszystkich książąt. Konrad III zgodził się przyjąć Polaków okup i zarządził odwrót swych wojsk. Ponieważ cesarz nie mógł więcej pomagać Władysławowi, zajęty kłopotami we własnym państwie, wygnany książę szukał pomocy u papieża.
Dwa lata po nieudanej wyprawie cesarskiej do Polaków przybył wysłannik papieski Gwido. Starał się nakłonić braci, by poddali się władzy Władysława. Nic jednak nie wskórał. Za karę rzucił klątwę na całą Polskę w imieniu samego papieża. W kraju chrześcijańskim stała się jednak rzecz niesłychana – ani książęta, ani duchowni nie ulękli się klątwy. Wszyscy zgodnie bronili swych racji i nie przyjęli Władysława. Upokorzony książę do końca życia, to jest do 1159 roku, pozostał na wygnaniu, chociaż jeszcze raz próbował powrócić na tron krakowski z pomocą następnego cesarza Fryderyka Barbarossy. Wyprawa Fryderyka na Polskę zakończyła się zwycięstwem Niemiec, a Bolesław Kędzierzawy musiał zapłacić duży okup. Władysław Wygnaniec nie wrócił już jednak do Polski.
Po wygnaniu brata Śląskiem zawładną Bolesław Kędzierzawy. W 1163 roku wyraził on zgodę na powrót do tej dzielnicy synów Władysława – Bolesława Wysokiego i Mieszka Plątonogiego. Przybywającym Piastowiczom towarzyszyły oddziały rycerstwa niemieckiego. Książę senior poznał jednak szybko ich zamiary i potomkowie Władysława ponownie zostali wygnani ze Śląska. Młodzi książęta zwrócili się wówczas z prośbą o wstawiennictwo do cesarza. Fryderyk Barbarossa zagroził wojną i zażądał ojczyzny dla braci. W 1173 roku synowie Władysława wrócili na Śląsk, który został między nich podzielony.
Potomkowie Władysława Wygnańca znaleźli się na Śląsku wskutek nacisku niemieckiego. Ich żony były Niemkami. Książęta nie uznawali zwierzchnictwa piastowskiego seniora, natomiast wiernie służyli cesarzowi. W ten sposób zaczęło się stopniowe niemczenie tej dzielnicy. A była to ziemia bogata, ze znakomitymi grodami, które słynęły z doskonałych rzemieślników. Przechodziły przez nią ważne szlaki handlowe. Nic dziwnego, że Niemcy chcieli tu zadomowić.
Po śmierci Bolesława Kędzierzawego możni panowie, zwłaszcza krakowscy, zamierzali oddać tron Kazimierzowi – najmłodszemu księciu, który urodził się już po śmierci Bolesława Krzywoustego. Poznali jego dobrotliwość i uległość, sądzili więc, że będzie sprawował rządy zgodnie z ich wolą. Ale żył przecież jeszcze senior dynastii- Mieszko Stary (młodszy od niego Henryk Sandomierski zginął w walkach z plemionami Prusów).
Mieszko Stary, książę energiczny i waleczny, pokrzyżował plany możnych. Zbrojnie zdobył Kraków i zapanował nad dzielnicą senioralną, oznajmiając, że jest księciem całej Polski. Możni, mieszczanie i duchowni poznali jego silną rękę i bezwzględność w pobieraniu wysokich podatków. Tak srogi władca niedługo mógł się utrzymać na tronie. Już po 4 latach doszło w Małopolsce do buntu możnowładztwa. Mieszko Stary musiał uciekać z Krakowa. Jego miejsce zajął Kazimierz Sprawiedliwy, który rządził tak, jak tego życzyli sobie możni świeccy i duchowni. Po raz kolejny zasada starszeństwa została podeptana.
Pragnąc zyskać większe poparcie duchowieństwa, Kazimierz zrzekł się niektórych swoich uprawnień. W Polsce panował zwyczaj, zgodnie z którym w razie śmierci biskupa cały jego majątek w postaci kosztowności, ksiąg, mebli szat i innych przedmiotów zabierał książę. W 1180 roku Kazimierz zmienił to prawo. Od tej pory spuścizna po zmarłych biskupach miała pozostawać własnością Kościoła. Sprzyjanie interesom duchowieństwa sprawiło, że otrzymał zaszczytny przydomek Sprawiedliwego.
Okres rozbicia na dzielnice to dość niepomyślne lata w dziejach Polski, wypełnione walkami między potomkami Bolesława Krzywoustego. Kraj był osłabiony, a książęta często zwracali się o pomoc do władców państw ościennych. Sąsiedzi czynili wszystko, aby podzielony kraj nie odzyskał dawnej potęgi. Dlatego też spiskowali przeciwko książętom pragnącym zjednoczenia, a przy każdej sposobności zagarniali nasze ziemie.
W 1194 roku podczas uczty zmarł nagle Kazimierz Sprawiedliwy. Rozpacz, ale i zdumienie zapanowały na dworze krakowskim. Prawdopodobnie został otruty. Kazimierz zmarł młodo, a jego dwunastoletni syn Leszek nie mógł jeszcze zastąpić ojca, dlatego przez kilka lat władza spoczywała w rękach możnych, opiekunów młodzieńca. Była to tak zwana regencja.
W tym czasie Mieszko Stary podjął próbę powrotu na tron. Udało mu się to, lecz na krótko. I tym razem jego panowanie skończyło się wygnaniem.
W 1202 roku objął rządy Leszek zwany Białym, gdyż był jasnym blondynem. Panował przez 25 lat jako książę zwierzchni, ale w 1227 roku został zamordowany. Zginął dlatego, że dążył do utrzymania pod swoją władzą wszystkich ziem polskich.
Po niespodziewanej śmierci księcia w kraju rozgrzała wojna między pretendentami do tronu krakowskiego. Książęta, walcząc o dzielnicę senioralną, zapomnieli o Pomorzu Gdańskim, które żyło własnym życiem, oderwane od reszty kraju.
Polska w okresie rozbicia dzielnicowego utraciła jeszcze inne terytoria, takie jak Pomorze Zachodnie, ziemia lubuska, a nawet ziemie położone w centrum dzisiejszej Polski.
W 1226 roku Konrad Mazowiecki zaprosił Krzyżaków do Polski. Konrad był bratem Leszka Białego i gdy ten rządził w Krakowie, on władał Mazowszem. Myślał, że kiedyś i on zasiądzie na tronie krakowskim. Książę wierzył, że rycerze zakonni pomogą mu zapanować nad Prusami. Dlatego w 1225 roku zaproponował zakonowi nadanie mu ziemi chełmińskiej. Spisano odpowiednie dokumenty i rok później pierwsi rycerze zakonni przybyli do Polski. Konrad Mazowiecki nie wiedział wówczas, że Krzyżacy w porozumieniu z cesarzem sfałszowali dokumenty i przyznali sobie prawo własności do ziemi chełmińskiej i wszystkich ziem pruskich. Dla ludności Prus nastał tragiczny czas, rycerze bowiem wprowadzali chrześcijaństwo za pomocą miecza. Polsce natomiast przybył niebezpieczny sąsiad, który tu właśnie zaczął organizować własne państwo.
Na Śląsku książęta pragnęli również zjednoczenia Polski m.in.. Henryk Brodaty. Mądry to był książę, wiedział, że nie wolno nadal dzielić kraju na dzielnice, ale trzeba skupić władzę w jednych rękach. Cel ten można było osiągnąć tylko, mądrą polityką, popartą siłą zbrojną. Staczając zwycięskie boje najsilniejszy z Piastów, najpierw zawładnął całym Śląskiem, później w walce z Konradem Mazowieckim zdobył Kraków. Przyłączył też do swego państwa dużą część Wielkopolski.
Dawno jeden książę nie władał tak ogromnym obszarem. Henryk Brodaty marzył, aby jego syn, również Henryk zwany Pobożnym, został koronowanym władcą Polski. Umierając w 1238 roku, przekazał państwo synowi, przekonany, że ten uczyni je jeszcze silniejszym. Już pierwszego lata samodzielnych rządów pokazał, jak mądrze kroczył drogą prowadzącą do zjednoczenia. Przyłączył nowe zimie należące do Wielkopolski, pobił zaborczych Brandenburczyków. Piękny był początek panowania Henryka Pobożnego, ale niespodziewanie nastąpił szybki i tragiczny jego koniec.
W 1241 roku na Śląsk napadli Tatarzy – wojowniczy lud z Azji – którzy niszczącym marszem przemierzali kraje Europy. Do morderczej bitwy z nimi doszło 9 kwietnia pod Legnicą. Rycerstwo polskie poniosło klęskę, a książę Henryk Pobożny, poległ, walcząc do końca. Głowę jego Tatarzy obnosili wokół murów na ostrzu dzidy, chcąc wywołać przerażenie wśród obrońców i przekonać ich, że bez wodza zdani są na łaskę i niełaskę oblegających. Po bezskutecznych szturmach Tatarzy zrezygnowali z zamiaru zdobycia Legnicy i wycofali się ze Śląska.
Henryk Pobożny nie zostawił godnego następcy. W podzielonym kraju znów rozpoczęły się walki o poszczególne dzielnice, najostrzej rywalizowano o Kraków. Państwo Henryka Pobożnego rozpadło się. Władcy maleńkich księstewek oddawali się pod opiekę silnych wówczas królów czeskich. Do miast przybywało sporo ludności z Niemiec. Niemieccy osadnicy byli wprawdzie dobrymi rzemieślnikami, lecz nie zawsze dochowywali wierności władcom polskim.
Dopiero po wielu latach na Śląsku zapanował książę, który postanowił zjednoczyć cały kraj. Był nim Henryk IV Probus. To znaczy Prawy. Rządził w latach 1270-1290 i przywrócił dzielnicy śląskiej świetność sprzed najazdu Tatarów. Zdecydowanie, a czasem okrutnie rozprawiał się z przeciwnikami politycznymi, mimo że byli to często duchowni. Pod koniec życia wyruszył na czele wielkiej wyprawy na podbój Krakowa i zdobył miasto przy pomocy tutejszych mieszczan. Dopiero wtedy Henryk Probus poczuł się panem całej Polski. Brakowało mu tylko korony królewskiej, dzięki której wszyscy książęta musieliby uzanac w nim prawowitego i jedynego władcę. W 1290 roku wysłał Henryk poselstwo do papieża z podarunkami i z prośbą, „[…] ażeby mu pozwolił nosić berło i koronę i ażeby miał nazwę króla”. Tragiczny los znowu jednak oddalił chwilę przywrócenia królestwa, w tym samym bowiem roku Henryk Probus zmarł we Wrocławiu w dość tajemniczych okolicznościach. Miał tylko trzydzieści trzy lata.
W okresie rozbicia dzielnicowego zaszły duże zmiany w życiu gospodarczym wsi i miast. W rolnictwie upowszechnił się system trójpolówki, używanie ugoru jako pastwiska. Zaczęto używać nowocześniejszych narzędzi. Stworzono Immunitety - "zwolnienia" dóbr od danin i posług, co zmieniało sytuację wolnych chłopów. Ludność polska dzieliła się na cztery duże grupy: rycerstwo i możnych panów, duchownych, mieszczan i chłopów. Grupy te nazywano stanami. Każdy stan podlegał innym prawom. Duchowni mieli liczne przywileje, a kilka bardzo ważnych uzyskali od książąt dzielnicowych. Podlegali oni własnym sądom, byli zwolnieni z uciążliwych świadczeń, np. z obowiązku udzielania gościny księciu w czasie jego podróży po kraju.
Rycerstwo W XIII i XIV wieku otrzymało również różne przywileje, które ogólnie zwano prawem rycerskim. Rody rycerskie wyróżniały się spośród innych tym, że miały herby. Umieszczano je na tarczach, na pierścieniach, na bramach zamkowych. Stany różniły się także wielkością majątków ziemskich. Jedni mieli olbrzymie posiadłości, a inni jedynie zagrody. Chłopi zwani także kmieciami zajmowali się uprawą ziemi.
W XII i XIII wieku powiększono obszary ziemi uprawnej, zagospodarowując puszcze i nieużytki. Powstały nowe osady. Właściciele ziemscy potrzebowali ludzi do pracy. Przyjmowali ubogich wędrowców poszukujących opieki, zarobku, dachu nad głową. Przydzielali im kawałek gruntu (nie na własność) i przyznawali różne ulgi i zasiłki na zagospodarowanie. W XIII wieku przybywało na ziemie polskie wielu cudzoziemców, zwłaszcza Niemców. Dzięki nim poznano nowe sposoby zakładania wsi na obszarach jeszcze niezagospodarowanych. Według ich zwyczaju nie właściciel, lecz najęty przez niego człowiek przydzielał ziemie osadnikom z bliższych i dalszych okolic, zawierał z nimi umowy w imieniu pana, a później gdy wieś została założona, pełnił funkcję sołtysa. Sołtys przewodniczył sądowi wiejskiemu założonemu z chłopów, nazywanych ławą, gdyż jego członkowie zasiadali na wielkiej drewnianej ławie, ustawionej w środku izby. Pośredniczył też w załatwianiu różnych spraw między kmieciami a panem i zbierał we wsi podatki.
Według tego cudzoziemskiego zwyczaju, zwanego też prawem niemieckim, osadnicy otrzymywali zwolnienie od podatku na kilka lub nawet kilkanaście lat. Po ich upływie zobowiązani byli płacić za użytkowaną ziemię czynsz, daninę w postaci produktów ze swego gospodarstwa i bezpłatnie odpracować u pana kilka dni w roku. Oprócz tego kmiecie musieli płacić podatki księciu i Kościołowi.
Według niemieckiego prawa każdemu chłopu wolno było opuścić gospodarstwo i powędrować w świat w poszukiwaniu lepszego życia, jeżeli pozostawił po sobie następcę.
Wieś polska wolała przyjmować obyczaje zwane prawem niemieckim, ponieważ w dokumencie sparzonym przez pana (dokument lokacyjny) dokładnie określono prawa i obowiązki kmieci. Obowiązki nie były początkowo zbyt wygórowane, a poza tym wieś miała swój samorząd z sołtysem na czele.
Rozwój gospodarczy ziem polskich w tym okresie spowodował wzrost zamożności zarówno właścicieli ziemskich, jak i chłopów sprzedających produkty rolne w mieście. Kmiecie przybywali do miast nie tylko po to, by sprzedawać, ale również po to, by kupować wyroby miejscowych rzemieślników lub nawet towary przewożone przez kupców z dalekich krajów. Kramy miejskie kusiły wówczas klientów rozmaitymi artykułami. Raz lub dwa razy w roku w miastach odbywały się wielkie targi, na których można było sprzedawać w dużych ilościach produkty przywiezione ze wsi, a zakupić najrozmaitsze sprzęty, naczynia, ubiory i ozdoby.
W XII i XIII wieku dawne niewielkie osady i podgrodzia zaczęły się zaludniać. Również do dużych miast przybywali nowi osadnicy, najczęściej rzemieślnicy z Zachodu, a wśród nich wielu Niemców. Przyczynili się oni do rozwoju gospodarczego Polski, choć sprawiali później sporo kłopotów w latach jednoczenia kraju. W miastach, podobnie jak na wsiach, wprowadzono prawo niemieckie. Aby założyć nowe miast lub uczynić je z osady, właściciel-możny pan lub książę-musiał wydać specjalny dokument, w którym wymieniał wszystkie prawa i obowiązki mieszczan. Taki dokument nazywano przywilejem lokacyjnym.
W miastach, podobnie jak na wsiach organizowanych według wzorów niemieckich, osadników werbował zasadźca, który potem został wójtem i przewodniczył ławie miejskiej.
Życie mieszczan bardzo różniło się od życia innych stanów. Choć nie wszyscy Mieszkańcy miast byli jednakowo zamożni i nie wszyscy mogli korzystać z praw miejskich, to i tak żyło się im znacznie lepiej niż chłopom.
W mieście średniowiecznym powstały przede wszystkim warsztaty rzemieślnicze i kramy kupieckie. Jeżeli rzemieślnicy mieli coraz więcej klientów kupujących ich wyroby, wówczas starali się produkować szybciej i więcej. Tak rodziły się różne wynalazki i ulepszenia. Wiele usprawnień przyjmowano z Zachodu. W XIII wieku zastosowano w Polsce koło wodne. Poruszało ono urządzenia w młynach, kuźniach, tartakach, uruchomiało też różne młoty, na przykład w olejarniach. Tam, gdzie brakowało rzek, do poruszania urządzeń mechanicznych wykorzystywano siłę wiatru.
Rzemieślnicy organizowali się w stowarzyszenia zwane cechami, które skupiały wytwórców jednego zawodu albo zawodów pokrewnych. Cech troszczył się, aby jego członkowie, właściciele warsztatów, produkowali wyroby najwyższej jakości, ustalał ceny na towary i określał, ile warsztatów produkujących dany wyrób może pracować w jednym mieście. Na czele stowarzyszenia stał starszy cechu. Członkowie każdego cechu w okresie zagrożenia pełnili także służbę na murach. Mili oni zwykle przydzielony pewien odcinek muru lub basztę. W czasach pokoju zajmowali się naprawianiem i konserwowaniem murów. Cech organizował też życie towarzyskie rzemieślników. Wspólnie organizowano zebrania i biesiady. Wszyscy razem za sztandarami i symbolami rzemiosła uczestniczyli w świętach kościelnych. Cechy miały swoje ołtarze w kościołach, gdzie składano kwiaty i zapalano świece. W razie osobistego nieszczęścia członka cechu jemu albo jego rodzinie udzielano pomocy materialnej.
Również kupcy mieli swoje organizacje zwane gildiami. Pełniły one funkcje podobne do cechy, a ponadto ich zadaniem było dbanie o bezpieczeństwo podróżujących kupców.
Rozwojowi budownictwa w Polsce dzieln9icowej sprzyjały: postęp gospodarczy, powstawanie miast, a także wzrost roli możnych i duchowieństwa. Nad miastami zaczęły coraz częściej górować wyniosłe wieże kościołów. Nieco mniej okazale i monumentalnie prezentowały się ratusze miejskie, będące siedzibą władz. Po całym kraju rozsiane były zamki zameczki – stanowiące własność możnych. Z czasem budowano nieco inaczej, według nowego stylu, nazwanego gotyckim. Z mniejszej ilości kamienie i cegieł powstawały budowle wyższe i lżejsze, o strzelistych wieżach, wysokich, ostrołukowo zakończonych oknach i wysokich drzwiach w ozdobnym obramowaniu zwanym portalem. Coraz więcej ludzi przyswajało sobie umiejętności czytani i pisania. Nauczanie organizowały szkoły przy klasztorach lub katedrach. Nauczycielami byli wyłącznie duchowni, którzy kształcili się za granica, skąd powracali z tytułem mistrza.
Nadeszły w końcu czasy, kiedy Polska zdecydowała się walczyć o zjednoczenie. Poza niewieloma możnowładcami, niechcący silnej władzy państwowej, wszyscy popierali tych książąt, którzy łączyli dzielnice i starali się o koronę.
Ludność miasta i wsi była nękana najazdami Tatarów, Brandenburczyków, Litwinów, a nawet Czechów. W kraju grasowali rycerze-rabusie napadający na karawany kupieckie i na orszaki możnych panów. Niszczyli domostwa bogatych i ubogich. Aby mogły się rozwijać miasta i handel, aby kupcy mogli bez przeszkód podróżować przez Polskę szlakami handlowymi, potrzebne było zjednoczenie i zlikwidowanie granic między dzielnicami. Ileż to ich musiał przekroczyć kupiec, wiozący towar np. z Wrocławia do Gdańska. A na każdej granicy urzędnicy pobierali cła.
Mimo głębokiej wiary w sens zjednoczenia nie było jednak zgodności co do tego, który książę ma tego dokonać. Podział na dzielnice rozbił jedność państwa, ale ludność poszczególnych państewek nie różniła się przecież między sobą – wszyscy mówili jednym językiem, mieli wspólną kulturę, jedną religię, łączyło ich poczucie więzi narodowej. Polacy ze wszystkich dzielnic podlegali jednej władzy kościelnej – arcybiskupstwa w Gnieźnie, gdyż jedność kościelna zachowała się mimo podziału dzielnicowego. Kościół był również zwolennikiem zjednoczenia państwa. Duchowieństwo, mając swoje przywileje, nie obawiało się silnej władzy państwowej, potrzebowało opieki królewskiej nad sobą i nad całym ludem.
W końcu XIII stulecia wielkim orędownikiem zjednoczenia państwa polskiego był arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka. Bardzo kochał on ojczyznę i był gotów dla niej do najwyższych poświęceń. Swoją działalnością zasłużył na miano gorącego patrioty. Był człowiekiem mądrym i przewidującym. W okresie rozbicia dzielnicowego osiedlało się w Polsce wielu Niemców. Duchowni niemieccy zajmowali stanowiska proboszczów o nauczycieli w szkołach przykościelnych. Ku oburzeniu ludności polskiej nauczali po niemiecku i w tym te języku spisywali dokumenty kościelne. Pełne Niemców były polskie klasztory, tak że dla Polaków już nie starczało miejsca. Temu właśnie sprzeciwiał się Jakub Świnka. W 1285 roku zwołał w Łęczycy zebranie wyższego duchowieństwa (synod). Uchwalono tam, że księża w czasie nabożeństwa mają odmawiać wszystkie modlitwy tylko po polsku. Polecono przełożonym klasztorów przyjmować Polaków.
Arcybiskup Świnka jako głowa Kościoła polskiego potępiał i wyklinał tych książąt, zwłaszcza śląskich, którzy zapomnieli o polskości i służyli obcym władcom. Kiedy rządy w Wielkopolsce objął Przemysław II, potomek Mieszka Starego, arcybiskup w porozumieniu z nim wysłał misję do papieża z prośbą o zgodę na koronację księcia. W 1295 roku Przemysław II przejął władzę na Pomorzu Gdańskim, które odziedziczył po ostatnim księciu pomorskim. Nie miał niestety Krakowa, ponieważ Małopolską władali Czesi, a ich król dążył do zawładnięcia całą Polską.
Z Rzymu nadeszła zgoda a koronację i w czerwcu 1295 roku w Gnieźnie arcybiskup włożył koronę na głowę Przemysława II. Polska miała wreszcie króla! Jako godło przyjął on koronowanego Orła Białego. Przemysław II chciał rozciągnąć swą władzę na wszystkie ziemie należące niegdyś do Królestwa Polskiego. Niestety, sukces i radość Polaków zaniepokoiły wrogów zjednoczenia. Na początku 1296 roku król wybrał się do Rogoźna na turnieje i polowanie. Tam w nocy został śmiertelnie zraniony podczas walki z Brandenburczykami, którzy wspólnie ze zdradzieckimi wielmożnymi zorganizowali napad.
Nagła śmierć króla wywołała w kraju wielki niepokój. Przemysław II nie pozostawił następcy. Rozpoczęły się walki o spadek po królu. Pierwszy sięgnął po władzę mało jeszcze znany, niepozorny, bo niewielkiego wzrostu Władysław zwany Łokietkiem, wnuk Konrada Mazowieckiego. Władał on niewielkim księstwem brzesko-kujawskim. Choć na pozór książę ten niczym się nie wyróżniał, umysł miał bystry, charakter niezłomny, a jako rycerz był bardzo waleczny i odważny. Po śmierci Przemysława podjął walkę z kilkoma książętami dzielnicowymi. Miał wielu zwolenników, lecz jeszcze więcej przeciwników, zwłaszcza wśród możnych i książąt. Na początku udało mu się opanować Wielkopolskę i Pomorze Gdańskie, jednakże nie na długo. W kraju panowało ogromne zamieszanie. Ludność była już zmęczona częstymi przemarszami wojsk i miała dość napadów różnego rodzaju rabusiów. Budziło to nie ufność do Władysława Łokietka, który zajęty realizacją swoich planów politycznych i związanymi z nimi walkami, nie mógł poradzić sobie z zaprowadzeniem ładu. Jego wojska również dały się we znaki ludności wiejskiej, gdyż zabierały żywność, woły i konie. Tę sytuację wykorzystali możnowładcy. W 1300 roki biskup poznański zwołał do Poznania zjazd wielmożów duchownych i świeckich. Książę Łokietek w obradach tych nie uczestniczył. Tam właśnie podjęto uchwałę o pozbawieniu go tronu. Decyzja ta ułatwiła Wacławowi czeskiemu podbój całej Polski. Od lat już panował w Krakowie i czekał tylko na sposobność, by zając inne dzielnice. Wyruszył więc z Małopolski na północ, stojąc na czele wojsk czeskich i niemieckich. Możnie panowie wielkopolscy przeszli na stronę Wacława. Władysław nie tylko stracił władzę i poparcie, ale też groziło mu niebezpieczeństwo. Musiał uciekać z kraju. Uchodził jednak z przekonaniem, że jeszcze tu wróci.
Wacław II przybył do Gniezna witany przez jednych radośnie, przez innych chłodno. Silny władca otoczony własnym wojskiem mógł żądać wszystkiego w obcym kraju. Dlatego kazał się koronować na króla polskiego. Ceremonii musiał dopełnić arcybiskup Jakub Świnka. Czynił to z goryczą, gdyż Wacław II pozwolenie na koronację dostał nie od papieża, lecz od cesarz, co właściwie oznaczało, że Polska stała się krajem zależnym od Niemiec. Aby umocnić swe prawo do tronu polskiego i uchodzić za spadkobiercę Przemysława II, Wacław II ożenił się z jego córką Ryksą.
Już po kilku latach czeskiego panowania wśród Polaków zaczęła narastać niechęć do króla. W połowie 1305 roku zmarł Wacław II, a jego następcą został syn, Wacław III. Jeszcze nie przybył do Polski, jeszcze nie został ukoronowany, a już zawarł układ z Brandenburczykami-zgodził się oddać im Pomorze Gdańskie w zamian za przyłączenie do Czech Miśni.
W 1306 roku Wacław III wyruszył w podróż do Polski, ale nie dojechał. Podczas postoju został zamordowany. Kto to zrobił i dlaczego, do dzisiaj pozostało niewyjaśnioną tajemnicą.
Skończyły się czeskie rządy w Polsce i nikt nie pragnął ich powrotu. W tej sytuacji władzę mógł wziąć w swoje ręce Władysław Łokietek, którego teraz popierali nawet dawni wrogowie. Śmierć obydwu Wacławów czeskich ułatwiła mu zajęcie całej Małopolski wraz z Krakowem.
Jednoczenie ziem Królestwa Polskiego przebiegało z wielkim trudem, w ciężkich walkach zarówno z wrogami działającymi wewnątrz kraju, jak i poza jego granicami. Największe zagrożenie stwarzali Brandenburczycy i Krzyżacy.
W 1306 roku Władysław Łokietek radośnie witany przybył do Gdańska. Pomorze Gdańskie uznało nad sobą jego władzę, ale Brandenburczycy przypomnieli sobie, że król czeski obiecał im dać Pomorze, i w 1308 roku postanowili zagarnąć je siłą. Słusznie sądzili, że Polska jest zbyt słaba i nie zdoła Brodnic swojej ziemi. Wyprawa ruszyła latam w 1308 roku. Niemcy gdańscy otworzyli bramy Brandenburczykom.
Nie poddał się jednak gród warowny broniony przez wiernego Władysławowi Łokietkowi sędziego pomorskiego Boguszę. Wysokie mocne wały i rów z wodą pozwoliły wytrzymać długie oblężenie, zwłaszcza że napastnicy nie mieli machin oblężniczych. Bogusza wysłał posłańców do księcia, prosząc o pomoc zbrojną. Niestety, prośba nie mogła być spełniona, gdyż w Krakowie i innych miastach Małopolski wybuchły bunty mieszczan niemieckich.
W tej beznadziejnej sytuacji Bogusza, ze zgodą Łokietka i po naradzie ze starszyzną grodową, wezwał na pomoc Krzyżaków. Rycerze zakonni przybyli natychmiast, przepędzili Brandenburczyków, a następnie zajęli ich miejsce. Polacy zorientowali się wówczas, że nie była to pomoc sąsiedzka (za którą Władysław Łokietek zobowiązywał się zapłacić), ale podstęp i zdrada. Krzyżacy po ustąpieniu Brandenburczyków zażądali oddania im grodu i całego miasta. Kiedy spotkali się z odmową i oporem gdańszczan, wymordowali prawie wszystkich mieszczan, zniszczyli wiele budynków, a także zburzyli mury obronne. W taki sposób jesienią 1308 roku Pomorze Gdańskie znalazło się pod panowaniem zakonu.
Kilka lat później wybuchły wspierane przez Brandenburczyków zamieszki w Wielkopolsce. Dopiero stłumienie tego buntu pozwoliło księciu zając się umacnianiem państwa. W 1320 roku Władysław Łokietek został koronowany przez biskupa krakowskiego Janisława-pierwsza koronacja w Krakowie, ale nie jest to koronacja na króla, tylko na władcę oficjalnego.
Koniec rozbicia dzielnicowego.