Coraz więcej młodych małżeństw jak również par, które związku małżeńskiego jeszcze nie zawarły decyduje się na korzystanie ze środków antykoncepcyjnych, rzadziej z wczesnoporonnych. Postaram się przedstawić moje spojrzenie na te sprawy. Chociaż wiele przedstawionych wniosków będzie oczywistych dla każdego człowieka, tym bardziej chrześcijanina, to jednak należy mówić o antykoncepcji (co nie jest wcale równoznaczne z korzystaniem ze środków antykoncepcyjnych) aby nie stały się one swoistym tabu, by wiedza o ich działaniu i skutkach, również ubocznych, była szeroko rozpowszechniona.
Zastanówmy się, co popycha młodych ludzi do używania środków antykoncepcyjnych. Pierwszą, nasuwającą się samą odpowiedzią jest niechęć zajścia w ciążę przez kobietę. Korzystanie z kondomów lub dopochwowych środków chemicznych może uchronić daną parę od niechcianej ciąży, która dla ludzi w moim wieku (czyli około 18 – 19 lat) jest tragedią. Sukcesem jest, jeśli dziewczyna w ciąży zdoła ukończyć szkołę średnią i zdać maturę. Potem musi ona zająć się wychowaniem dziecka i nie ma szans na dalszą karierę zawodową. Również dla chłopaka, którego dziewczyna zaszła w ciążę życie staje się o wiele cięższe i trudniejsze. Musi on zaraz po skończeniu szkoły znaleźć pracę. Nie ma mowy o studiach, chyba, że zostawi ją samą (co także nie jest najlepszym rozwiązaniem). Znam kilku kolegów, których chwila zapomnienia czy nieuwagi zmusiła do zawarcia związku małżeńskiego. Trzeba dodać przy tym, że ich małżeństwo w istocie zawarte zostało na papierze. Co to za mąż, który nie może utrzymać swojej rodziny ? Co to za matka, która choć z pewnością kocha swoje dziecko, to nie potrafi się nim dobrze zaopiekować i tym samym większość obowiązków z nim związanych zrzuca na barki swej matki lub babki ? Pomijając sprawy mieszkania i zachowania odrobiny prywatności przez taką „rodzinę” ( akurat przed tym problemem stoi bardzo wiele małżeństw – mieszkania w Polsce są towarem wręcz luksusowym i bardzo trudno je zdobyć) jaka przyszłość stoi przed taką młodą parą ? A jaka przed ich obecnymi i przyszłymi dziećmi ? Na pewno nie maluje się ona w różowych barwach. Z tych właśnie powodów uważam stosowanie środków antykoncepcyjnych za dopuszczalne. Życie w grzechu ciężkim lub zaprzepaszczenie całego życia (przed takim bowiem wyborem stawia nas Kościół) – dla mnie decyzja jest oczywista. Nawet, jeśli pociąga ona za sobą ujemne skutki (o których też za chwilę napiszę), to nie można po prostu nakazać komuś w moim wieku, by się nie kochał z kobietą, z którą łączy go uczucie. Jest to po prostu niewykonalne. Taki apel zostanie wysłuchany, a potem i tak każdy zrobi swoje założy po prostu, że się potem wyspowiada (chociaż taka spowiedź jest nieważna, bo nie ma w niej postanowienia poprawy).
Mimo, że stanowisko Kościoła w sprawie antykoncepcji (tej szeroko rozumianej, nie mówię tu o metodach naturalnych typy kalendarzyk lub badanie śluzu z szyjki macicy) jest stanowcze: jest ona niedopuszczalna, to podejrzewam, że ulegnie ono kiedyś zmianie (myślę, że nastąpi to po śmierci obecnego papieża). Tutaj oburzyła by się pewnie większość księży i osób świeckich związanych z Kościołem. Powiedzieliby oni, że stanowisko Kościoła jest niezmienne. Historia dowodzi czegoś zupełnie innego: książki z wynikami badań Kopernika i Galileusza były niszczone jako herezje, by potem zostać uznane, inkwizycja spaliła na stosie wiele tysięcy niewinnych ludzi posądzonych jako czarownice, heretyków, osoby wdające się w konszachty z diabłem itp. Potem Kościół sam przyznał się do błędów przez nią popełnionych. Czy nie może tak samo się stać z dopuszczalnością antykoncepcji ? Myślę, że tak. Może nie nastąpi to tak szybko, jak większość ludzi zakłada, ale założę się, że za jakieś 100 lat prawo kościelne zmieni swe poglądy na te sprawy.
Wyjaśniłem już chyba, dlaczego uważam antykoncepcję za dopuszczalną, ale jeśli o niej mówię, muszę omówić także jej ciemne strony. Środki antykoncepcyjne dają złudne poczucie bezpieczeństwa danej parze, gdyż żaden z nich nie jest stuprocentowo bezpieczny. Może się zdarzyć, że mimo użycia np.: prezerwatywy kobieta zajdzie w ciążę i tragedia gotowa. Poza tym bezpieczny seks powoduje, że większość par decyduje się na wczesne rozpoczęcie współżycia. Decyzję, którą może trzeba by było odłożyć na później podejmują już kilka dni po zawarciu znajomości (bo przecież niczym to nie grozi, a jeśli nie będzie jej lub jemu w związku dobrze to zawsze można zmienić partnera). Wynikła z tego nadmierna rozwiązłość i krótkotrwałość związków męsko-damskich nie wróży niczego dobrego małżeństwom, które większość z nich będzie chciała w przyszłości założyć. Małżeństwo jednak powinno być zawierane na dłuższy okres czasu (chociażby po to, by wychować dzieci).
Odrębnym tematem jest używanie środków wczesnoporonnych. Mimo, że na pierwszy rzut oka różnica między nimi, a środkami antykoncepcyjnymi jest niewielka, to istota ich działania, a więc niszczenie zapłodnionej komórki jajowej czy to przez niepozwolenie zagnieżdżenia jej się w macicy, czy też zmienienie środowiska w macicy (gwałtowne zwiększenie lub zmniejszenie pH w jej wnętrzu po podaniu dużej ilości hormonów) nie pozwala mi uznać ich jako dopuszczalne. Uważam, że od pierwszej chwili od zapłodnienia komórka jajowa może być uznawana za istotę ludzką ze wszystkimi jej prawami i z tym najważniejszym: do życia. Używanie środków antyporonnych jest więc w istocie zabójstwem, tyle, że przeprowadzonym na nienarodzonym jeszcze człowieku. Celowo pomijam tu dyskusję na temat, czy płód mający tydzień coś czuje lub myśli. On jest po prostu człowiekiem i nie można go zabić.
Mam nadzieję, że w miarę jasno przedstawiłem swoje stanowisko w sprawach antykoncepcji i wczesnoporonności oraz powody dlaczego myślę tak, a nie inaczej. Jestem świadom i tych pozytywnych i tych negatywnych stron antykoncepcji. Wiem, że moje poglądy nie są zgodne z nauką Kościoła, ale przecież każdy ma prawo do własnego zdania i to, że myśli inaczej niż większość nie znaczy jeszcze, że jest zły. Może zmienię kiedyś swoje zdanie, chociaż bardzo trudno byłoby mnie teraz przekonać
FUCK LO_ZAMBRÓW