Każdego dnia słyszymy o nowych tragediach. Pasażerowie samolotu giną w niewyjaśnionych okolicznościach, ludzie w zamkniętej windzie spadają z najwyższego piętra, ginąc na miejscu. Będąc stale bombardowanymi straszliwymi doniesieniami, rodzi się w nas wątpliwość: kto zgotował nam taki los? Czy to rzeczywiście ludzie mają wpływ na swoje życie, czy też rządzi nami przeznaczenie? Przeznaczenie nieuchronne, od którego nie uciekniemy w żaden sposób, przeznaczenie, które zada nam ból i przysporzy wielu cierpień? Czy jesteśmy tylko zabawkami wielkich mocy boskich?
W „Królu Edypie” Sofoklesa, tytułowy bohater jako niemowlę zostaje wyniesiony w góry. Matka Edypa, Jokasta, dowiaduje się o przepowiedni głoszącej, że jej syn zamorduje własnego ojca i będzie dzielił z nią łoże. Edyp zostaje wychowany przez Polybosa i Metropa, nie wiedząc, jakie jest jego prawdziwe pochodzenie. Gdy dorasta i również poznaje treść przepowiedni, ucieka od swych przybranych rodziców, nie chcąc dopuścić się zbrodni. Po drodze natrafia na „kupca”, którego wraz ze świtą zabija w sporze. „Kupcem” okazuje się być Lajos – biologiczny ojciec Edypa. Wkrótce Edyp przybywa do Teb, rozwiązuje zagadkę Sfinksa i zawiera związek małżeński z Jokastą.
Analogiczną sytuację obserwujemy w „Antygonie”. Po bratobójczej walce o Teby, w której giną Eteokles i Polinik, Kreon, nowy władca miasta, zakazuje pogrzebania zwłok Polinika jako zdrajcy ojczyzny. Słowu króla sprzeciwia się jego córka, Antygona, a zarazem siostra obojga zmarłych i chowa swojego brata według boskiego obrządku. Gdy dowiaduje się o tym Kreon, każe zabić Antygonę. Na scenie wydarzeń pojawia się Terezjasz, wieszczący złowróżbną przepowiednię, w której Kreon ma doświadczyć podobnych cierpień, co zmarły błąkający się na moście między życiem a śmiercią. Aby powstrzymać przeznaczenie, król każe ułaskawić Antygonę i pochować Polinika – ale jest już za późno… Zrozpaczony Hajmon, ukochany Antygony, popełnia samobójstwo, a wraz z nim żona Kreona, Eurydyka.
W tych dwóch przypadkach zadziałało fatum. Choć postaci tragiczne chciały zmienić swój los, nie mogły tego dokonać.
Niemniej, żyjąc w świecie współczesnym, niejednokrotnie mamy wpływ na swój los. Znam osobiście kilku ludzi będących niegdyś na skraju śmierci. Bezlitosne przeznaczenie chwyciło ich już za kostki, ale dzięki szybkiej interwencji lekarzy lub działaniom jakiejś innej, wielkiej mocy – ocaleli. Czy można uznać to za dowód, że mamy wpływ na swoje przeznaczenie? Poniekąd tak, ale tylko wtedy, gdy fatum zdefiniujemy jako los tragiczny. W przypadku, gdy człowiek po ciężkiej operacji wraca do zdrowia to właśnie dalsze życie stanowi jego przeznaczenie. Gdy inny człowiek umiera, jego przeznaczeniem jest śmierć – właśnie w tym miejscu i czasie.
Takie rozumowanie losu ludzkiego może doprowadzić do specyficznego rozumienia świata. Jak nazwać sytuację, w której człowiek, mając do wyboru dwie książki, wybiera drugą w kolejności? Fatum. Takie było jego przeznaczenie. Wielka, niezbadana siła kazała mu wybrać właśnie tę książkę, kierując w tym momencie jego losem. Gdy patrzymy rano w lustro, zaczeszemy swoje włosy odrobinkę w lewo lub postawimy je nieco do góry. Nie mamy jednak wpływu na swoją decyzję – bo tę podjęło już za nas przeznaczenie. Choć nie jesteśmy tego świadomi – podobnie jak Edyp czy Kreon. Konsekwencją wyboru losu może być na przykład komplement koleżanki – ale to nie od nas zależy, jak uczeszemy włosy. Bo my, choć kierujemy życiem, robimy to dokładnie tak, jak chce tego fatum.
Mimo to, jeśli przeznaczenie jest w nas i kieruje całym naszym życiem, to czy nie właśnie my nim jesteśmy? Czy nie właśnie my stanowimy wielką, niezbadaną siłę, zdolną podejmować decyzje dla organizmu, w którym żyjemy? Ba!, czy nie właśnie my mamy też możliwość wpływania na życie innych i zmieniania w pewnym stopniu ich losu?
Los człowieka zależy nie tylko od niego samego, ale od nas wszystkich. Od fatum, którym jesteśmy.