16 listopada 2006 roku klasa III „d” wybrała się do Muzeum Sztuki Starożytnej w Lublinie. Wyjechaliśmy o godzinie ósmej rano sprzed budynku szkolnego, na miejsce dotarliśmy po niecałej godzinie jazdy.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od sali, w której zgromadzono mnóstwo różnych, glinianych naczyń. Każde z nich przedstawiało motywy z mitologii i życia codziennego Greków, a także wydarzenia z igrzysk olimpijskich. Ucieszyliśmy się, gdy pozwolono nam ulepić własne garnki. Z pomocą garncarza pojedynczo rzeźbiliśmy małe wazy. Towarzyszyło nam wiele śmiechu, a także skupienia, bowiem nie było to łatwe zadanie. Skończywszy swe rzemiosła udaliśmy się dalej, niosąc ze sobą własne dzieła.
Salę drugą zajmowały klasyczne płaskorzeźby i posągi pochodzące z Partenonu. Ściany zdobiły liczne zdjęcia świątyń stojących kiedyś na Akropolu.
W trzeciej sali znajdowały się miniatury budowli ateńskich, pozostałe rzeźby oraz przepiękne dzieła niewolników. Naszą uwagę przykuła miniatura Amfiteatru, na której porozstawiane były małe ludziki. Symbolizowały one aktorów na scenie. Z zainteresowaniem słuchaliśmy opowieści przewodnika. Nie zabrakło rozczarowań, bowiem większość dziewczyn oburzyła się. Nie mogły one zrozumieć tego, w jaki sposób traktowano kobiety w przeszłości. Po wysłuchaniu wszystkich informacji udaliśmy się do ostatniego pomieszczenia, gdzie podobało nam się najbardziej. Przewodnik przedstawiał maski, używane w tragediach i komediach. Każdą z nich można było przymierzyć i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Cała klasa ubrana w zabawne oraz przerażające twarze ustawiła się do wspólnej fotografii. Czuliśmy się jak prawdziwi Grecy, którzy odgrywają swe role w antycznym teatrze.
Po trzech godzinach spaceru po przeszłości, czas było wracać do teraźniejszości. Byliśmy bardzo podekscytowani wyprawą, w drodze powrotnej zawzięcie konwersowaliśmy między sobą o odczuciach, jakie wypełniały nas w tamtym niezwykłym miejscu. Chłopcom szczególnie podobały się zbroje, bronie oraz zdjęcia Gladiatorów, natomiast dziewczętom gliniane naczynia.
Tamtejszą wycieczkę uważam za udaną. Do dziś na moim biurku stoi mały gliniany garnuszek, który samodzielnie wykonałam. Spoglądając na niego, odtwarzam tamten dzień kadr po kadrze, a w powietrzu czuję woń starożytnej Grecji.