Z PAMIĘTNIKA SZYMKA
Dziś po południu ja, Szczepan i Radek wybieramy się na noc pod namiot.
Zapakowani i uprzedzeni przez rodziców przed niebezpieczeństwami wyruszyliśmy na Leśną Polanę. Przez całą drogę ,co prawda krótką, rozmawialiśmy jak i kto gdzie śpi. Po pewnym czasie wreszcie dotarliśmy do celu.
Ponieważ namiot był mój, zacząłem go rozkładać, a moi koledzy próbowali chociaż udawać, że coś robią , i to się przydawało. Wreszcie rozbiłem namiot. Pojedzeni kanapkami z konserwa i przebrani w piżamy wygodnie się położyliśmy.
Szczepan zasnął najszybciej. A po minucie było widać efekty: zaczął głośno chrapać Ja myślałem, że zwariuje. Radek był w tej samej sytuacji. W końcu żeby nie popaść w totalną depresję zaczęliśmy liczyć baranki, ale nie doliczyliśmy jeszcze do pięciu, a już stwierdziliśmy, że to był jednak głupi pomysł.
Wreszcie opracowaliśmy nie miły dla Szczepana plan, ale dla nas miał to być plan spokojnego snu. Wiedzieliśmy jakie mogą być konsekwencje i jakie, zwłaszcza dla nas, przyjemności. Po prostu wynieśliśmy po woli Szczepana na pole. Na szczęście się nie obudził. Z małymi wyrzutami wróciliśmy usnąć w ciszy.
Gdy wstaliśmy rano, obok nas znajdował się Szczepan. Domyśliłem się o co mu chodzi. Gniewał się na nas, lecz po pewnych wytłumaczeniach stwierdził, że mógł nas uprzedzić za nim zasnął żebyśmy sobie wcisnęli do uszu stopery. Od dziś Szczepan jest dla nas najlepszym chrapciem na świecie. Na podobny wyjazd w przyszłym roku postaramy się zabrać dwa namioty. Tak na wszelki wypadek.