Czarnolas, 3 marca 1579 r.
Drogi Mieczysławie!
Na początku tego listu chciałbym Cię serdecznie pozdrowić i od razu przepraszam, że tak długo nie pisałem do Ciebie. Przejdę do rzeczy.
Piszę do Ciebie ten list z powodów naprawdę tragicznych. Pamiętasz jak wspominałem Ci, że moja córka Urszulka jest ciężko chora? Próbowaliśmy z żoną ją uratować, byliśmy z nią u najlepszych lekarzy, dawaliśmy jej najróżniejsze lekarstwa… jednak to nie pomogło. Urszulka zmarła. Nasze najukochańsze dziecko… Dla mnie i mej żony Doroty jest to najgorsza z rzeczy, jakie mogły się nam przytrafić. Jesteśmy pogrążeni w otchłani rozpaczy.
Była takim dobrym i grzecznym dzieckiem. Była bardzo utalentowana. Pokładałem w niej moje nadzieje, że odziedziczy mój talent i kontynuuje moją twórczość. Dręczą mnie okropne myśli i pytania bez odpowiedzi. Dlaczego Bóg wybrał właśnie ją?! Co chwilę mam przed oczyma jej bladą, pozbawioną już iskierki życia i radości na twarzy. Jej drobniutkie ciało położone w maleńkiej skrzynce… Gdyby tylko była taka możliwość, z ochotą rzuciłbym się w szpony śmierci ratując z nich moją najukochańszą córeczkę. Każdy kącik tego domu przypomina mi jej śmierć. Każdy przedmiot, każde miejsce przypomina mi jak chodziła, biegała, śpiewała…. Ta pustka rozdziera me serce niczym krwiożercza bestia. Ma żona ukochana szlocha nieustannie, a ja czuję udrękę nie mogąc jej pocieszyć. Kiedy ten koszmar się skończy?! Jak długo jeszcze będziemy tak w żałości i lamencie trwać?! Czyż u jego końca czeka mnie obłęd?
Mam dość żałowania własnej boleści. Może odwiedziłbyś nas kiedyś? Opowiedziałbyś mi co u Ciebie słychać. Czekam na odpowiedź.
Jan Kochanowski