Obudził mnie trzask drzwi windy. Wstałem się z świadomością, że zaczyna się kolejny szary dzień. Trzeba iść do sklepu, a kartki na mięso się skończyły. Na śniadanie będzie znowu ser żółty. Przed sklepem stały grube baby z siatami rozpychając się łokciami (jak zwykle z resztą). Chciałem kupić olej, ale sprzedawczyni z opuszczonymi kącikami ust tylko odparła:
- Jest nowa dostawa octu, papieru toaletowego i zapałek. Nie chcesz pan brać to zwolnij kolejkę dla innych.
Na placu targowym stały grube baby w ruskich kufajkach, a w około ich unosił się hipnotyzujący odór potu. Dla zainteresowanych klientów pod kufajeczką zawsze znajdzie się butelka domowego spirytusu. Wymuszonym uśmiechem prezentowały srebrne uzębienie. Tłukąc się tramwajem do pracy chcąc nie chcąc musiałem wysłuchiwać narzekań stojących za mną kobiet z lekka ryśniętych zębem czasu. Ich wieczne narzekania na źle wychowaną młodzież, która nie ustępuje miejsc konającym ze zmęczenia paniom właśnie wracającym od lekarza. Jak by tego było jeszcze mało, nagle jak spod ziemi pojawił się w swoim uniformie i służbowej czapce kontroler biletów (dziś kanar), i dumnie wypinając pierś zaprezentował blaszkę z napisem „konduktor”.
„Bileciki do kontroli”- padła komenda. Straciłem grunt pod nogami. W pacy powiedzieli, że znalazła się dla mnie jakaś „nora”. Czekałem na nią ponad 18 lat, ale warto było. Ma być zbudowane nowe osiedle. Nareszcie nie będę musiał wysłuchiwać jęków teściowej, jednym słowem społeczny pasożyt, jak mawia. W sobotę, kiedy odpoczywałem po pracy zwykła rzec jedną ze swoich złotych myśli w rodzaju: „Kto nie pracuje ten nie je.” Jasiek kolejny dzień nudził mnie, żebym poszedł z nim do Pewexu po gumę do życia Donald Duck. Kryśka, kiedy to usłyszała zzieleniała i zaczęła krzyczeć:
-Nie będziemy marynować świątecznych bonów na byle co!!!
Gdy dowiedziała się o tym moja żona od razu wpadła w furię i po nie całych 15 minutach całe osiedle o tym wiedziało. Kryśka od razu zaczęła wrzeszczeć w niebo głosy do Haliny i Mańki:
- Mamy mieszkanie! Wyobrażacie to sobie?! Wyprowadzę się z tej dziupli i za niedługo może nawet będę kupować wszystko w Pewxach!
Może jeszcze będzie chciała, żebyśmy kupili samochód?! Widziałem dzisiaj nowiutkiego, prosto z salonu, zielonego maluszka. Fiat 126p. To jest to. Albo Ryś i Żak! Takim to by się pojeździło… Koniec marzeń trzeba żyć w realizmie! WSK… SHL… Do świata prawdziwych zdarzeń przywróciła mnie Krystyna. Powiedziała, że idziemy do Nowaków oglądać Wyścig Pokoju. Nie wiem jak ja tam wytrzymałem. Co chwilę rozlegały się krzyki w stylu „Staszek, Staszek!!!” albo „Rysiek, Rysiu! Dawaj, dasz radę!”.