Z początku droga szła bardzo ciężko, miejscami las był nadzwyczajnie gęsty, a liany i inne powojowate rośliny tak drogę tamowały, że trzeba było je nożem przecinać. Lecz z wolna las począł się przerzedzać i wydobyłem się na równinę obszerną, pokrytą trawą i gęstymi krzewami, w kępach rosnącymi. Jakieś osobliwe ziele zaścielało prawie całą dolinę. Łodygi pełzające, węzłowate, splątane, rozpościerając się, tamowały przejście tak, iż kilka razy zawadziwszy, o mało nie upadłem. Mnóstwo kwiatów szkarłatnych pokrywało łodygę.