Czego się człowiek w szkole nie nauczy, to z dojazdów wyniesie.
Pewnego razu, a było takich wiele, siedziałem na ławce głównego PKS’u w Puławach. Wyjątkowość tego właśnie razu, leżała w godzinie, mianowicie była chwila po 10 nie zaś po 14 czy nawet 15. O tej godzinie lwia część społeczeństwa siedziała w biurach, szkołach czy bóg wie gdzie, co sprawiło, że świat wyglądał jakoś inaczej, efekt potęgował jeszcze padający biały puch. Towarzystwo, w jakim się znalazłem, a raczej inni użytkownicy ławki byli dość… niecodzienni, jak dla mnie przynajmniej. Towarzyszki mojego oczekiwania były to…nie nie, wcale nie dwie piękne blondynki, a może były dwiema pięknymi blondynkami, które po prostu przeżyły dwie a przynajmniej jedną wojnę światową. Mimo doborowego towarzystwa, jakby w letargu analizowałem kolejne wersy tekstu, który właśnie leciał w moich słuchawkach i nie zwracałem uwagi na to, co działo się wkoło do tego stopnia, iż gdyby mój autobus wtedy przyjechał nie wsiadłbym do niego. Ale autobus nie przyjeżdżał a panie z sąsiedztwa wnioskując (zresztą słusznie), że nic nie słyszę z powodu tak głośnej muzyki, prowadziły swoją konwersację w najlepsze. W utworze a raczej rapie, którego właśnie słuchałem „Ukryty w mieście krzyk” rozważałem właśnie następujące słowa: „ Nie wierzą w nasz intelekt, w naszą muzykę, we wszystko, co w nas szczere, rujnują nasze plany, jesteśmy diabłami dla nich, biorą nas za nic a w tłumie też jesteśmy sami. Multum subkultur, to świat nas zmusza do buntu, Co chcesz od chłopaków siedzących na murku? Jeśli nie zmieniasz nam gruntu, nie podasz nam ręki, kręci tym anielski pył i martwi prezydenci, to z waszych rezydencji świat do tego nas popycha, tworzycie nasze wizerunki, lecz nasz problem was nie dotyka”. W tym momencie nie wiedzieć czemu, mój odtwarzacz sam się wyłączył. Szybkie spojrzenie pozwoliło mi zorientować się, iż chodziło o wyczerpaną baterię. Już miałem wstać i pójść kupić następną baterię, kiedy zrozumiałem, że moje towarzyszki nie spostrzegły wyłączonej muzyki. Oczywiście nie był to powód, dla którego zostałem na ławce. Był nim to, iż szybko zaciekawiłem się rozmową owych staruszek. „Pani a dzisiejsza muzyka, tylko łubu dubu takie, kompletnie bez sensu i jeszcze na dodatek wulgarna tak jak tego tu obok” postarałem się zachować poprzedni wyraz twarzy i chyba mi się udało, gdyż staruszka numer dwa odpowiedziała; „ Pani, bo dzieci to trzeba umieć wychować, wtedy nie słuchają takich banialuków, ja swojego wnuka do Czartoryskich posłałam i oni tam to na pewno takiej gównianej muzyki nie tolerują”. Chyba usłyszałem coś tak śmiesznego, że aż nie mogłem się śmiać. Dobrze się stało, jako, że mogłem kontynuować (musze się do tego przyznać) podsłuchiwanie tak pouczającej rozmowy szanowanych obywatelek. „Tak i w radio o tym bębnią (domyśliłem się, w jakim radio), tak dłużej być nie może. Nikogo już nie uszanują te gówniarze, jakbym ja rządziła to już bym ich nauczyła chamów, po więźniach ich wszystkich a milicja lać tych kapturowców (chyba lepiej, że ta pani jednak nie rządziła, jako, że byłem w kapturze). Pani, której przypiąłem pseudonim pani numer dwa odpowiedziała: „Tak tak dobrze pani mówi, ale już nasz pan prezydent zrobi z tym porządek, on w końcu profesor prawa jest”. Rozmowa stała tak interesująca, iż chciałem się do niej przyłączyć. Niestety mój autobus przyjechał, co zniweczyło mój zamiar. Chyba to nawet lepiej, a przynajmniej lepiej dla towarzyszek mojego oczekiwania.
Czy to ma miejsce wszędzie, czy my Polacy jesteśmy specyficzni? Kochamy narzekać, nienawidzimy tego, czego nie rozumiemy, źle życzymy tym, którym lepiej się powodzi a jedyny sposób myślenia, z jakim możemy się w naszym kraju spotkać, to myślenie stereotypowe. Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego nasza polityka jest taka a nie inna? Za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku. Mamy takich polityków, na jakich sobie zasłużyliśmy. Ponadto żadna nawet najlepsza partia nic sama nie może zdziałać, gdyż nie ma poparcia społeczeństwa. Nawet najlepsza, więc co dopiero PIS, który sprytnie uzyskał poparcie przez to, że jego polityka idealnie trafia w podstawowe postulaty mas. A głównym jest karanie bogatych, bo to są „Ci źli” a na dodatek sami złodzieje. Niestety tylko elita intelektualna dostrzegła nadzieję dla państwa w dążącej do jawnych zmian Platformy. Partii, która mogła i umiała poprawić warunki życia w Polsce a także poprawić jej wizerunek za granicą. Natomiast nasz prezydent, samozwańczy profesor (magister, który przez krótki czas wykładając na uniwersytecie otrzymał nazwę zwyczajową profesora a nie realny tytuł naukowy) ciężko pracuje na to, aby wiadomości o Polsce ukazywały się w programach satyrycznych nie zaś wiadomościach. Coraz częściej wydaje mi się, iż nic nie można zmienić, ale można. Tylko, że potrzeba do tego przywódcy ideowego, kogoś, kto nie musi być związany z polityką (nawet lepiej żeby nie był, bo polityka kojarzona jest w naszym kraju bardzo negatywnie), kogoś, kto zmieni mentalność Polaków. Dopiero, gdy oświecenie szarych mas stanie się faktem, nasz kraj wstąpi z powrotem na drogę ewolucji gospodarczo-ekonomicznej.
Drugą ważną sprawą, którą rozważałem po usłyszeniu owej znamiennej rozmowy był polski rap i cała kultura, która mu towarzyszy, kultura pozornego braku kultury, domena blokersów (nazwa została im nadana przez „elity społeczne”). Na razie nie chcę się rozwodzić nad wyciąganiem dla was tego, co dobre z owej kultury, na razie chce zapytać skąd to „multum subkultur”? Ci, którym się powodzi ciągle narzekają na tych „nierobów”. Natomiast, kiedy „nieroby” biorą się do pracy (mówię tu o rapie) zatykają uszy i żądają zakazania puszczania tej muzyki publicznie. Nie brzydzą się kłamstw swoich, kłamstw polityków, hipokryzji i tego, iż zostawili te biedne dzieci, które teraz piszą teksty i łapią się za mikrofon. Brzydzą się tego, że ludzie, którzy z tych dzieci wyrośli wyrażają swój punkt widzenia i mówią wulgarnie a raczej dosadnie. Ale jak mogli zwrócić na siebie uwagę, jeśli, na prośby nikt nie reagował, poprosić jeszcze raz? Owa „elita” modli się, aby ich dzieci nie „zasmakowały” w rapie, aby ktoś w końcu uciszył tych, którzy mówią prawdę za to, iż nie boją się jej głośno wypowiadać.
Czy rap jest zły? Chciałbym móc od razu zaatakować werbalnie każdego, kto tak twierdzi. Niestety, patrzenie na teledyski, w których raperzy otoczeni są przez skąpo ubrane kobiety. Na dodatek, w których muzyka bardziej przypomina disco-polo niż prawdziwy rap nie przysparza mi argumentów. To samo tyczy się ostatnio często uprawianego, tzw. "taniego moralizatorstwa”, czyli pozornie ambitnych tekstów tak przesączonych pozytywnym przekazem, że aż się zeń wylewa. Niestety są to tylko takie uczuciowe zwrotki, które tak naprawdę są puste. Nie przekazują żadnych konkretnych wskazówek żadnych wartości, są abstrakcyjne lub w ogóle kłamią. Z drugiej strony trafiamy na ambitny intelektualny rap, na prawdziwie szczery przekaz, na osobiste przeżycia i emocje, na prawdziwą próbę dokonania zmian, czy choćby na próbę wyrwania się ze środowiska blokowisk. To, co tworzą ci przypadkowi artyści staję się tak dobre, tak atrakcyjne dla młodego pokolenia, że po śmierci papieża Polaka (może nawet przed nią) to takie składy jak molesta ewenement, kaliber 44 czy płomień 81 stają się prawdziwym głosem pokolenia. Słowa, jakie kierują do swoich słuchaczy Pezet, Vienio&Pele, Magik i wielu innych dają im siły, aby wstać w tych dniach, w których normalnie nie uczyniliby tego, napełniają ich nadzieją, przeciwstawiają się opinii, iż gruby portfel czyni człowieka dobrym człowiekiem, mówią, że bycie biednym nie oznacza bycia gorszym, że lepszymi są ludzie honoru niż biznesu, uczą szacunku dla tych, którzy na niego zasługują, dają odwagę, aby nosić głowę wysoko i walczyć, pomagają zrozumieć, dlaczego Bóg na te niesprawiedliwości pozwala a przede wszystkim motywują do jak najcięższej pracy celem zmiany swego losu. Nie wiem czy mój felieton pomoże zmienić wasz sposób odbierania naszego społeczeństwa, ale mam taką nadzieję. Mam nadzieję na zmiany, po których rap nie będzie jedynym sposobem wyrwania się z blokowisk.