Cichowskiego poznałam w dzieciństwie. zawsze tryskał energią. Bardzo lubił dziecki, które nazywały go "wesołym panem", gdyż w wolnych chwilach bawił sie z nimi i prowadził żartobliwe rozmowy. Po upływie czasu z młodego, ruchliwego młodzieńca wyrósł na bardzo przystojnego mężycznę. Po czasie wzięłam z nim ślub. Moja rozpacz nie miała granic, gdy pewnego dnia zaginął. Nikt nic o tej styuacji nie wiedział - zaginął bez śladu. Żadne poszukiwania nie przynosiły rezultatu. Aż do pewnego dnia, gdy policja przynioła jego płascz. Nie znaleziono zwłok, ale mojego biednego męża uznali za znarłego. cierpiałam bardzo z tego powodu. moja rozpacz była wielka. Smutek i żal nawiedzał moje serce. Lecz po pewnym czasie oswoiłam się z myślą, że nie ma go przy moim boku. Aż do czasu, gdy pewnego wieczoru, kiedy prowadzono więźniów do Belwederu, któś usłyszal, iż jeden wiezień nazywa się Cichowski. Nadzieja odżyła, wspomnienia wydały się tak realne. Chciałam sie wszystkeigo dowiedzieć o tej sytualcji, niesttey nieskutecznie. Znów ogarnął mnie żał, gdyz doszły mnie słuchy, że mój mąż jest tortutowany, bity i głodzony. Znów straciłam nadzieję. Minęły 3 lata. Pewnego dnia, ktoś zapukał do moich drzwi. Zobaczyłam w nich więźniai oficera. To byl mój mąż!!! Mój kochany mąż!!! Jakże on sie zminił!!! Jego skóra szara i jałowa. Wzrok nieobecny. To nie był mój mąż. Stracił energię i wigor. Nie widział sensu życia. byl wystraszony. Jak usłyszał dzwonek do drzwi, ukrywał się i krzyczał : "nic nie wiem, nie powiem". Niesprawiedliwosć jaka spotkała go w wiezieniu nie znała granic. Nie chaił nic pamiętać. Mój mąż nie będzie taki jaki był. Będzie obecny ciałem, lecz nigdy już jego dusza nie bedzie radosna jak kiedyś.