„Reakcje Człowieka na cierpienie”
Od wiek wieków. Na drodze życia ludzie napotykają różne sytuacje, raz dla nich przyjemne, powodujące szczęście;
A raz nieprzyjemne powodujące negatywne odczucia takie jak: strach, lęk, ból, cierpienie.
Jako, że temat wypracowania to „Reakcje człowieka na cierpienie”, więc zajmę się opisywaniem tego właśnie negatywnego uczucia.
Cierpienie. Kiedy możemy cierpieć? Cierpieć możemy, kiedy stoimy w korku w zatłoczonym autobusie do szkoły, ktoś zdepcze nam dopiero, co wyczyszczone buty, złamiemy nogę lub ktoś bliski naszemu sercu umrze. Ale żaden z tych przykładów nie ingeruje w nasze sfery wiary.
Już na przykładzie Biblii mógłbym zacząć wypisywać przypadki nieszczęść ludzkich, które zaważyły na ich podejściu do wiary.
Jeden z ważniejszych – Hiob. Stracił on wszystko, zachorował nieuleczalnie, a jednak nie przeklinał Boga. Poddał się Jego łasce, co opłaciło mu się.
Postanowiłem zacząć od osoby, bardzo ważnej, zarówno w historii Polski jak i świata.
Jest to człowiek bliski większości polskich serc, znany na całym świecie.
Jan Paweł II – Karol Wojtyła – pierwszy papież, Polak. Jest to też łatwy przykład ponieważ jest to osoba „związana” ściśle z wiarą i Bogiem. Na jego przykładzie chciałbym pokazać jak bardzo człowiek może przychylić się w stronę Boga.
Karol Wojtyła, kiedy był małym chłopcem stracił matkę. Niedługo po tym śmierć zabrała mu ojca. Został sam.
W książkach opisujących jego życie czytamy, że był ministrantem, a po śmierci rodziców często się modlił i cały czas widywano Go na mszach świętych w kościele. Potem wstąpił do Seminarium i wybrał drogę duchownego. Był księdzem, biskupem itd. Aż zajął miejsce w Stolicy Piotrowej.
Był bardzo blisko Boga… Cały czas, aż do śmierci.
Jako następny przykład chciałbym podać główną postać w filmie Marka Koterskiego
„Wszyscy Jesteśmy Chrystusami”. Postać ta grana przez Marka Kondrata jest uzależniona od alkoholu.
Niszczy życie swoje i swoich bliskich. Nałóg nie daje mu spokoju, a ten ma dość pijackiego życia.
Nie wie, co ze sobą zrobić. Traci rodzinę, nawet syn odwraca się od niego i zaczyna brać narkotyki.
Na skraju moralnej zagłady zaczyna się modlić. Jest to piękna scena, kiedy człowiek wymęczony przez „alkoholowe życie” płacze prosząc Boga o pomoc w walce ze samym sobą.
Kto nie oglądał tego filmu zada pytanie – „Kiedy on cierpiał?”
Cierpiał. Cierpiał strasznie. Każdego ranka patrząc na siebie w lustrze. Cierpiał, kiedy okradł skarbonkę własnego dziecka, ponieważ nie mógł wytrzymać na trzeźwo.
Cierpiał, kiedy psuł wigilię przychodząc pijanym do domu. I nie otrzymywał z nikąd pomocy.
Dopiero, kiedy już całkowicie wyczerpały się Jego siły każące mu trwać zaczął się modlić.
Bóg przyjął go z otwartymi ramionami.
Pijak niegdyś, teraz, co niedzielę chodzi do kościoła. I modli się codziennie.
Niedawno czytałem książkę p.t „Zamknięci” Deana Koontza (2002r).
Opisywała historię kilku ludzi różnych od siebie.
Byli tam: ksiądz, gracz rugby, piosenkarka i nastolatek pochodzący z ateistycznej rodziny.
W pewnym momencie połączyło ich jedno pomieszczenie, w którym się znajdują.
Zostali zamknięci razem w jakiejś piwnicy bez kontaktu ze światem zewnętrznym (typowa historia, z nikąd pomocy). Przeżywają tam różne przygody.
Piosenkarka nieprzyzwyczajona do takich warunków umiera z wycieńczenia. Gracz rugby chcąc się wydostać w szale wpada na jakąś metalowa szafkę i pokrótce tylko leży i się nie odzywa.
Rozgrywa się dialog pomiędzy księdzem i ateistycznym nastolatkiem.
Kiedy już są na skraju wycieńczenia nastolatek pyta się księdza „jak się modlić?”
Zaskoczony ksiądz nie pomaga jednak młodzieńcowi w modlitwie, ale mówi, że modlił się już i Bóg mu nie pomógł (stracił nadzieję i odwrócił się od Boga). Kiedy umiera ksiądz, Pozostawiony w samotności nastolatek zaczyna się modlić.
Nie wie, do kogo się modli. Mówi własnymi słowami. W końcu jakimś cudem ktoś go znajduje i zostaje uratowany. Historia ta pokazuje nam, że w chwilach cierpienia niektórzy tracą nadzieje, ale modlitwa i trwanie w nadziei do Boga zwykle kończy się dla nas lepiej.
Gdy życie płynie na spokojnie, w chwilach szczęścia modlitwa przychodzi nam zwykle łatwiej. Niemal spontanicznie zdobywamy się na modlitwę dziękczynienia, kiedy nie zagraża nam bezpośrednio jakieś większe niebezpieczeństwo. Czujemy się wówczas obdarowywani przez Boga i ludzi.
„W chwilach cierpienia i bólu człowiek — stworzenie rozdarte między doczesnością i wiecznością — jęczy i wzdycha w bólach rodzenia (Rz 8, 22).”