Trzynastego lipca dzwony żałobne oznajmiły śmierć dziecka Jadwigi. Ludzie zaniepokoili się i zaczęli licznie przybywać pod Wawel, aby dopytywać się o zdrowie królowej. Nie odchodzili z dobrymi nastrojami, a niektórzy przewidywali już śmierć żony Jagiełły.
Cztery dni później rozległa się wieść, że królowa kona. Tak wielu zebrało się pod zamkiem, że miasto całkiem opustoszało. Wszyscy czekali w p[przerażeniu, niepokoju i milczeniu. O godzinie trzynastej rozległ się dźwięk dzwonów. Ludzie początkowo nie wiedzieli, co on oznacza, ale po pewnym czasie dzwony zaczęły bić w kilku innych kościołach. Ludzie zrozumieli, co się stało i ich serca napełniły się przerażeniem i bólem. Wkrótce wszelką wątpliwość wyjaśniło wywieszenie czarnej flagi z trupią czaszką. Po Wawelem rozległ się krzyk i płacz stu tysięcy ludzi, którzy darli na sobie szaty, spoglądali w osłupieniu na mury lub cicho jęczeli. Jedni przeklinali śmierć królowej, a inni zaczęli się modlić. Mieli nadzieję, że zmarła natychmiast zostanie kanonizowana. Smutek padł na całe miasto, a ludzie obudziwszy się nieco z przerażenia poczęli zastanawiać się, co będzie dalej. Wiedzieli, że król może abdykować z tronu z powodu zmarłej żony, a także przewidywali, że po śmierci królowej Jadwigi zaostrza się stosunki z Krzyżakami. Niedługo po tragedii zostali wysłani czterej posłowie ze smutnymi wieściami.
W dniu pogrzebu cały naród czekał, aby po raz ostatni spojrzeć na twarz królowej. Ludzie byli już uspokojeni i pogrążeni w modlitwie. Niekiedy przechodził ich dreszcz, gdy widzieli cuda dokonane przez zmarłą królową. Przez całe tygodnie ludność z rozpaczenia nie zwracała uwagi na rzeczywistość. Cały kraj wstrząsnęła śmierć królowej i długo po pogrzebie ludzie chodzili w przerażeniu i milczeniu.