Dies irae - Dzień gniewu.
Obraz świata, Jezusa, Ewy i Adama.
Świat przedstawia się następująco: obwieszcza nam straszliwe przyjście Boga, który nie będzie nagradzał, nie jest miłosierny.
Powstają zza grobu martwi, buntują się, kierują swe pretensje ku Bogu. Wraz z nimi budzą się ich grzechy, zbrodnie.
Panuje chaos, mara i zdeprecjonowanie.
Umiera przyroda. Ogrom nieszczęść. Wrażenie piekła i jego wizualizacja. Następuje koniec świata, wszystko przepowiedziane, spełniło się.
Sytuacja człowieka jest niekomfortowa, wręcz straszna.
Jest słaby, ułomny, bez wolnej woli. Grzeszny. Oczekuje od Boga miłosierdzia i pomocy.
Zamieszanie i ogólny chaos sprawiają, że ludzie ujawniają najgorsze instynkty.
Są jak zwierzęta, bez hamulców, bez granic. Podążają ku samounicestwieniu.
Przyczyna jest jedna: Strach, uosobiony, a wraz z nią niepewność.
Biorąc pod uwagę całokształt ukazanego obrazu ludzi, pojawiają się określone bliżej dwie sylwetki: Adama i Ewy.
Adam - postać w całym zagmatwaniu apokaliptycznym, pozytywnie przedstawiona. Niewinny, bez grzechu. Pokornie wypełnia swój los. Robi swoje, mimo widocznego strachu, ukrywania się i wstydu. Paradoksalnie część grzechu spoczywa na nim. Pomimo wszystko Bóg skazuje go na wieczne potępienie.
Pozostawiając bez nadziei i ratunku, wystawiając na próbę.
W Adamie odzywa się natura buntownika. Bluźni, uważa go za protoplastę grzesznego człowieka, jako główne źródło.
Czuję się oszukany, opuszczony. Nagle z powodu swojej rezygnacji i zwątpienia na jakąkolwiek poprawę losu, Adam przyjmie los i zaufa Bogu.
Czas ukazania kobiety nadszedł: Ewa.
Znajduje się w podobnej sytuacji, co towarzysz Adam. Winna poznania grzechu. Cała sytuacja, kryzys na ziemi, jakby jej nie dotyczą. Jest świadoma popełnianych występków, nie może i nie chce zmienić swojego losu.
Sumienie i poczucie winy pojawiają się w jej głowie.
Co do przedstawienia boskich postaci: Jezus.
Jezus, nie dosłownie nazywany. Autor pomija same imię, podaje znaczenia, które utożsamiamy i łatwo możemy się domyśleć, że chodzi nam właśnie o Jezusa(Głowo, owinięta cierniową koroną).
Zastajemy Go ukrzyżowanego, ze spuszczoną głową, gorejącego(rozkład ciała).
Cierpi, ludzko. Jego boskość, obdarta z godności, zdeprecjonowana.
Pozwolę sobie zauważyć, że COŚ nie pasuje... Jezus na krzyżu umiera, a tutaj już Apokalipsa i cały świat zaraz trafi powrotem do epoki, w której został stworzony.
Scena Zmartwychwstania, co wiąże się z odpuszczeniem win ludziom i oczyszczenia ich(widocznie nie dla nas kiełbasa i ulgi).
Bóg to sympatyczny Nowotestamentowy Staruszek z siwą brodą, podający paluszka człowiekowi.
A jednak obraz w wierszy jest inny; widzimy: oziębłego, bez miłosierdzia, surowego i konsekwentnego Boga. Gniewnego, obojętnego. Nie pomaga, nie lituje się(nie ma zmiłuj).
Dedukując: mamy sąd ostateczny, Boga nie zainteresowanego losem człowieka, u którego odezwały się (fortunnie mniej lub bardziej) instynkty typowo macierzyńskie(miłość ojcowska), czyli może dojść do małej zemsty, biorąc pod uwagę, że nasi przodkowie, chcieli(dla zabawy, lub nie, kto ich tam teraz zrozumie) ukrzyżować Jezusa.
Czyli kropka...(dosłownie i w przenośni), a przecież świat nie może istnieć bez człowieka…
Podsumowując: wiersz EKSPRESJONISTYCZNY(ze wszystkimi charakterystycznymi cechami); Hymn, bez elementu pochwalnego;
liczne stylizacje; nawiązania biblijnie i mitologiczne.
W wierszu widzimy, liczne środki stylistyczne, którymi autor, jeszcze bardziej wzbogaca, i tak już ponury i krwawy koniec świata.
Przenośnie:Dzwięk rozsieje
Szatański chichot
Epitety:dziwny dzwięk
Krew czarna
Apostrofa:O Boże!
Neologizm:Mgławy
Łkać
Wyolbrzymienie:Miliony Krzyży