Przypowieść o synu marnotrawnym. Znają ją wszyscy, ale już nie każdy rozumie jej sens i przesłanie. Ta opowieść przepełniona emocjami pozostawia czytelnikowi dużo pytań, nie na wszystkie dając odpowiedzi. Są też w niej archetypy, które postaram się przybliżyć.
Jako pierwszy postanowiłam omówić pierwowzór ojca. Jest to człowiek dobry, tak naprawdę nie ma mu się nic do zarzucenia. Najpierw sprawiedliwie podzielił swój majątek między synów, potem jednemu z nich, zapewne z wielkim bólem serca, pozwolił odejść, a na koniec, kiedy potomek wrócił skruszony, ten przyjął go z otwartymi ramionami. Trafnie taki rodzaj miłości ujął Józef Ignacy Kraszewski mówiąc, że: „Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze a przebacza, odepchnięta wraca- miłość macierzyńska”. Czy teraz, w czasach pogoni za pieniądzem i ciągłej walki o pracę możemy jeszcze takich ludzi znaleźć?
Myślę, że takie osoby istnieją i są blisko nas, tylko nie zawsze je zauważamy. Przykładem jest chociażby papież. Pomimo, że nie ma żony i dzieci to jest jakby naszym duchowym ojcem, który zawsze wspiera każdego człowieka w potrzebie, który umie wybaczać, który kocha wszystkich ludzi przez duże „K”. To przecież on prawie stracił życie w zamachu przeprowadzonym przez Mehmeta Ali Agcę, a jednak potrafił odwiedzić go w więzieniu, potrafił mu przebaczyć.
Ale biblijny ojciec oprócz tego, że jest miłosierny i ma dobre serce, jest też sprawiedliwy. Potrafi starszemu synowi powiedzieć wprost, że chociaż młodszy potomek jest dla niego ważny, to jednak ten starszy jest najważniejszy i tak naprawdę do niego należy całe gospodarstwo. Uzasadnia to faktem, że jest on przy nim cały czas. Niezależnie od wszystkiego wspiera go i szanuje.
Ale pozostaje pytanie. Czy wśród współczesnych ojców są jeszcze tacy, którzy chociaż po części mają cechy rodziciela z Przypowieści o synu marnotrawnym? Ludzie będący szczerzy, o dobrym sercu i posiadający umiejętność prawdziwego przebaczania? Jest to tak naprawdę temat do dyskusji, gdyż zapewne większość ojców w odpowiedzi na pytanie: „Jak byś się zachował gdybyś został postawiony w sytuacji ojca syna marnotrawnego?” powiedziałaby, że to byłby cios poniżej pasa, ale postaraliby się wybaczyć. Ale to chyba już nie jest to samo, co zdarzyło się w biblijnej przypowieści, gdyż tamten mężczyzna bezwarunkowo przebaczył, przyjął ponownie pod swój dach syna i nie rozmyślał, czy jego postępowanie było odpowiednie. Cieszył się, że już wrócił o czym świadczą jego słowa: „A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. [Łk15,32]
Profil młodszego syna jest bardziej skomplikowany. Wziął on swoją część majątku i bez wyrzutów sumienia, bez żadnych skrupułów wyjechał. Wcale nie myślał o swojej rodzinie, nie wziął pod uwagę, że podczas jego nieobecności starszy brat będzie pracował za dwoje i jeszcze pomagał we wszystkim ojcu.
Można by powiedzieć, że zachował się on wręcz egoistycznie. Ale czy miałoby się wtedy rację? Przecież stara prawda powiada, że „każdy kij ma dwa końce”. Z jednej strony młodszy syn zachował się okropnie, jednak patrząc na to trochę inaczej, to chyba normalne, że młodych ludzi ciągnie do innego, lepszego świata, że ciągle gdzieś ich gna. Z pewnością chłopak ten chciał poznać to, co mu jeszcze nieznane, pragnął skosztować tego, czego jeszcze nie smakował.
I akurat w tej kwestii niewiele się zmieniło. Młodzi ludzie zaraz po liceum wyjeżdżają do większych miast na studia. Potem często bez pomysłu na dalsze życie zostają w tych metropoliach. Nie mogą znaleźć pracy, powoli wykruszają się przyjaciele, którzy zajęci są robieniem własnej kariery. Rodzice są coraz bardziej rozdrażnieni, ponieważ dzieci ciągle żyją na ich garnuszku. Kiedy pewnego dnia rodziciele odmawiają kolejnej „pożyczki na wieczne oddanie”, potomstwo w akcie desperacji ima się jakiejkolwiek pracy, która zapewnia pieniądze na utrzymanie. Dla nich jest to wielki wstyd i dyshonor, gdyż w ich rozumowaniu po studiach, z tytułem magistra powinni mieć świetnie płatną i ciekawą pracę. Tak samo myślał zapewne syn marnotrawny kiedy opuszczał rodzinne strony. Przeliczył się jednak i kiedy skończyły się pieniądze, w akcie desperacji wypasał nawet świnie, co dla Żydów było największą hańbą, gdyż były to zwierzęta uważane za nieczyste. Postanowił on jednak wrócić do domu, ale już nie jako syn, lecz w roli jednego ze sług. Lecz kiedy powiedział do ojca: „ Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników” [Łk15, 18-19], ten wzruszył się i kazał przyodziać go w najlepsze szaty, bowiem syn powrócił. Henry David Thoreau- amerykański eseista i poeta żyjący w XIX w. powiedział: „Dzieci potrzebują miłości- szczególnie wtedy, gdy na nią nie zasługują”. Dlatego skruszeni, z poczuciem winy i porażki wracają dzieci z dużych miast do rodziców jeśli nie odniosły sukcesu lub nie były na tyle wytrwałe, aby na niego poczekać.
Starszy syn w Przypowieści o synu marnotrawnym jest postacią dość zagadkową. Widać jednak na pierwszy rzut oka, że jest to człowiek bardzo oddany, nadrzędną wartością jest dla niego rodzina. Nie myśli on tylko o sobie, waży swoje decyzje rozważając jaki wpływ miałyby na jego familię. Mógłby przecież tak jak młodszy brat pójść w nieznane, przehulać pieniądze i wrócić skruszonym, jednak on został przy ojcu i pomagał mu w rozwijaniu gospodarstwa. Lecz to, że nie był taki światowy jak syn młodszy nie oznacza, że był typem ofiary. Myślę, że to raczej jest piętno najstarszego dziecka. Nie do pomyślenia było kiedyś, żeby pierworodny potomek odszedł od rodziców. Kolejni synowie i córki mogli się wyprowadzić, a odpowiedzialność za rodziców spoczywała na barkach pierwszego syna lub córki.
Teraz też jest podobnie. Aby młodsze rodzeństwo mogło robić to, co chce, najstarsze musi najpierw przecierpieć, gdyż rodzice mający pierwsze dziecko dopiero uczą się na błędach. Stąd też zazdrość i bunt u najstarszych potomków. Dlatego też biblijny syn, który został przy ojcu rzekł do niego słowa w pełni przeze mnie zrozumiałe: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój , który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę” [Łk15, 29-31]. Domagał się on sprawiedliwości w traktowaniu wszystkich dzieci, chciał mieć równe prawa z młodszym bratem. Bardzo spodobał mi się cytat Sofoklesa, który trafnie skomentował to zjawisko: „Bo to jest w dzieciach najpiękniejszą cnotą, gdy trudy dla rodziców ponoszą z ochotą”. Myślę jednak że nagrodą za wszystkie lata spędzone z ojcem są słowa: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy” [Łk15, 31]. W ten sposób ojciec pokazał, kto jest najważniejszy dla niego.
Myślę, że Przypowieść o synu marnotrawnym jest tekstem o bardzo głębokim przesłaniu. Uważam, że chociaż jest krótka, można dzięki niej poznać wiele prawd, mądrości. Wszystko zależy przecież od naszej interpretacji. Sądzę jednak, że to co jest istotne w tym opowiadaniu to towarzysząca podczas czytania miłość i umiejętność przebaczania, która jest tak ważna we współczesnym świecie. Na koniec chciałabym przytoczyć według mnie bardzo ważne słowa, które powiedział żyjący w XVII w. francuski matematyk, fizyk, filozof Blaise Pascal: „Jedna kropla miłości jest więcej warta niż ocean dobrych chęci i rozumu”.