W roku 1987 liczba ludności świata przekroczyła 5 miliardów. Według prognoz w roku 2025 prawdopodobnie będzie nas aż 8,2 miliarda. Jednocześnie wzrośnie zapotrzebowanie na energię elektryczną. Wyprodukowanie potrzebnej ilości energii za pomocą tradycyjnych technik pociągnie za sobą wiele trudnych do rozwiązania problemów.
Spalanie paliw mineralnych powoduje ogromne zanieczyszczenia atmosfery, co może wywołać trudne do przewidzenia skutki klimatyczne itp. Próby szukania nowych sposobów zaspokajania potrzeb energetycznych praktycznie nie przynoszą oczekiwanych skutków. Do niedawna uważano, że przed efektem cieplarnianym może uratować ludzkość jedynie energetyka jądrowa. Jednak po katastrofie w Czarnobylu zapanowało przekonanie, że ryzyko związane z użytkowaniem energii jądrowej jest nie do uniknięcia. Próby budowania kolektorów przetwarzających energię słoneczną na ciepło okazały się bardzo skuteczne, ale możliwe do funkcjonowanie jedynie latem. Budowa ogniw słonecznych przetwarzających światło bezpośrednio w energię elektryczną okazały się zbyt drogim przedsięwzięciem. Wykorzystywanie siły wiatru, prądów morskich czy różnicy temperatur wód powierzchniowych i wgłębnych okazały się zbyt mało skuteczne i możliwe do realizacji jedynie w wyselekcjonowanych miejscach na świecie.
Zbyt mała wydajność oraz wysokie koszty niekonwencjonalnych źródeł energii spowodowały, że podstawa energetyki będzie oparta na paliwach kopalnych. Tymczasem ich zasoby szybko się wyczerpują. Przy okazji łatwo zauważyć, że transport, który jest niesłychanie drogi i wciąż stanowi jedno z poważniejszych źródeł emisji zanieczyszczeń atmosfery, w przypadku elektrowni atomowych ogranicza się praktycznie do cyklu inwestycyjnego. Tymczasem do pracy elektrowni węglowych potrzeba na 1000 MW rocznie ok. 2,6 mln ton węgla. A dochodzą tu jeszcze ogromne ilości odpadów. Do pracy elektrowni gazowych trzeba miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego, przesyłanego ogromnymi kosztownymi rurociągami. Awarie w elektrowniach konwencjonalnych mają zasięg lokalny a ich skutki odczuwalne są przez ograniczony czas. Z elektrowniami atomowymi jest niestety inaczej. Radioaktywne pary, które przedostają się do środowiska nawet podczas bezawaryjnej pracy, zawierają pierwiastki promieniotwórcze, krążące w przyrodzie przez tysiące lat i zabijające wielokrotnie. Do tego należy dodać wycieki radioaktywne z innych ogniw łańcuch obiegu paliwa jądrowego, bez którego elektrownia działać nie może.
Ale świat z biegiem czasu będzie wymagać jeszcze większego zapotrzebowania na energię, dlatego mieszkańcy krajów słabo rozwiniętych będą zmuszeni migrować żeby zaspokoić swoje potrzeby. Według większości naukowców nagłe ocieplenie klimatu spowodowane jest m.in. dynamicznym rozwojem przemysłu, w szczególności w okresie rewolucji przemysłowej oraz intensywnym zużywaniem surowców naturalnych do produkcji, zwłaszcza w najlepiej rozwiniętych krajach świata. Gromadzenie się gazów cieplarnianych w atmosferze uniemożliwia ucieczkę nadmiaru ciepła z ziemskiej atmosfery, czynniki te powodują pogłębianie się efektu cieplarnianego. Do tego dochodzi problem wycinania lasów równikowych – głownie w celu zapotrzebowania na mahoń, heban, balsy i palisander. Roślinność wilgotnych lasów równikowych dostarcza ludziom takich produktów jak cynamon, pieprz, goździki. Wycinka lasów spowoduje ucieczkę rdzennych mieszkańców tych terenów (Pigmejów, Semangów) do lepiej rozwiniętych krajów bogatej północy. Dochodzi tutaj również problem kończących się, światowych zasobów m.in. ropy naftowej czy gazu, które w niedalekiej przyszłości mogą stać się źródłem konfliktu największych mocarstw. Spustoszone kraje, IV wojna światowa, konflikty zbrojne i nade wszystko nuklearne spowodują masową migrację do krajów dalekiej północy, które zmuszone będą produkować jeszcze więcej energii. Zanieczyszczenie atmosfery, wybuchy kolejnych elektrowni atomowych, niepotrafiących podołać ogólnoświatowemu wyścigowi z czasem, zdziesiątkowana fauna i flora – to wszystko spowoduje, że przyrost naturalny będzie skrajnie ujemny i będzie dochodził do -50%. Średnia długość życia zmaleje do 25 lat, zapanuje globalny chaos.
Jest to tylko jedna z wielu teorii – bardzo pesymistyczna, mam nadzieję, że błędna, ale niestety bardzo realna. Ówczesny świat jest jak tykająca bomba – nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie. Dożyliśmy takich czasów, że nie jesteśmy w stanie nad tym wszystkim zapanować. Każdy naród, każda społeczność w gruncie rzeczy dba tylko i wyłącznie o własne dobro, często kosztem tych „gorszych” – bardziej ubogich. Jeśli nie zmieni się mentalność, jeśli nie pomyślimy o skutkach naszych haniebnych działań to w niedalekiej przyszłości bardzo realna jest wizja, którą przedstawiłem powyżej. Śpieszmy rozbrajać przysłowiowy ładunek, żeby ta wersja nigdy się nie ziściła.