„Oprowadzam wycieczkę wokół jeziora Świteź”
Na urlop pojechałam do rodziny do Płużyn. Pewnego lipcowego dnia bratowa spytała czy nie zajęłabym się dziećmi jej i sąsiadki, chciały gdzieś jechać. Zgodziłam się, tylko, co robić z piątką dzieci w różnym wieku. Zabrałam je na spacer nad jezioro a ponieważ niechętnie tam szły obiecałam na miejscu opowiedzieć ciekawą historię. Jeszcze sama nie wiedziałam co wymyślić by zainteresować podopiecznych. Powinna to być bajka, ale na tyle poważna żeby i trzynastolatki nie „umarli” z nudów. Tak rozmyślając dotarliśmy nad wodę. Kiedy usiedliśmy na kocu, a dzieci wyczekująco patrzyły na mnie już wiedziałam co opowiem. Usłyszycie balladę związaną z tym miejscem.
Tu gdzie dziś rozciąga się jezioro, dawniej był gród litewski. Ludziom żyło się nie źle, spokojnie i szczęśliwie. W ciągu dnia mężczyźni pracowali by zapewnić byt swym rodzinom, kobiety zaś troszczyły się o dom i wychowywały dzieci. Pewnego dnia nadeszła wiadomość od księcia Mendoga, że wojska carskie zaatakowały stolicę i konieczna jest pomoc w walce. Tuhan wezwał wszystkich mężczyzn i ruszyli na odsiecz zagrożonemu miastu. W grodzie pozostały jedynie kobiety i dzieci, ufając, że Bóg nie dopuści by Car wystąpił zbrojnie przeciwko bezbronnym. Los jednak bywa okrutny i nim nastała noc najeźdźcy stanęli przed bramą. Bezsilni mieszkańcy, starcy, kobiety i dzieci, ze strachu przed wojskami Rusi i by niedopuścić do gwałtów i grabieży postanawiają spalić dobytek i zabić się. Jedynie córka walecznego Tuhana sprzeciwia się zbiorowemu samobójstwu, prosi Boga o pomoc. Skoro nie mogą obronić się przed najeźdźcami, to niech miłościwy Pan ześle na nich śmierć. Wysłuchana została modlitwa kobiety –miasto przemienione zostało w jezioro, niewiasty i dzieci w kwiaty i zioła. Cara i jego podwładnych dosięgła zasłużona kara. Gdy ujrzeli piękne, białe kwiaty zaczęli je zrywać nie widząc, że rośliny są śmiercionośne i wszyscy się otruli.
Z min słuchających mnie dzieci wywnioskowałam, że moja opowieść podobała się, więc zaczęłam snuć kolejną balladę.
W nocy z okolic jeziora dochodzą dziwne, straszne nieraz dźwięki. Zaintrygowany
dziedzic z Płużyn postanawia dowiedzieć się prawdy o tym niezbadanym miejscu. Zarzuca sieci i wyławia rusałkę, która opowiada mu historię. Pewien strzelec wybrał się na spacer wokół jeziora. Spotkał młodą, piękną kobietę, w której od razu zakochał się. Im dłużej przebywał w towarzystwie dziewczyny tym bardziej był przekonany, że to ta jedna jedyna. Nim się rozstali przysięga jej miłość i wierność prosząc jednocześnie by zamieszkała z nim. Świtezianka obiecuje dać odpowiedz przy następnym spotkaniu. Kilka dni później podczas spaceru nad brzegiem młodzieniec spotyka inną kobietę, piękniejszą od tej, której przysięgał miłość. Nieznajoma kusi chłopaka swoimi wdziękami, czaruje lśniącymi oczami i uroczym uśmiechem. Wychwala siłę i męstwo jednocześnie obiecując niespotykane doznania i rozkosze w jej ramionach. Zaślepiony urokiem kobiety i mile połechtany komplementami, zapomina o swej nieśmiałej ukochanej, ulega namowom interesującej panny. Dopuszcza się zdrady i łamie złożoną przysięgę. Nagle dziewczyna zamienia się w Świteziankę. Za niedochowanie przysięgi niewiernego strzelca spotkała okrutna kara, ponieważ i jego i tajemniczą dziewczynę pochłonęły wody jeziora. Teraz jego nieszczęśliwa dusza jęczy pod pobliskim modrzewiem.
Zbliżał się wieczór i nasz powrót do domu. Dzieciaki zadowolone biegały wokół mnie, a ja miałam nadzieję, że będą pamiętały te ballady i kto wie może kiedyś wykorzystają je w szkole na lekcjach języka polskiego podczas omawiania utworów Adama Mickiewicza.