Polska i Niemcy: partnerzy czy konkurenci w europie
Jak wygląda nasza współpraca z sąsiadem za Odry, patrząc na głębokie przemiany polityczne w Europie Środkowej i Wschodniej po zakończeniu hegemonii Związku Radzieckiego i konfliktu Wschód-Zachód trzeba zwrócić uwagę na czynniki gospodarcze. Obok przeobrażeń instytucji politycznych w struktury demokratyczne, przejście od gospodarki centralnie planowanej do gospodarki rynkowej było istotnym elementem głębokich reform. Dzięki temu można było w wielu krajach wprowadzić gospodarkę rynkową znana już od wielu lat w krajach Europy Zachodniej. W ten sposób stworzono warunki dla intensywnej wymiany kapitału, dóbr, usług, siły roboczej i know how. Warto zobaczyć jak wygląda nasza gospodarka w stosunku do gospodarki niemieckiej, po 15 latach transformacji, czy można nasze kraje uznać już za konkurentów czy jest to jeszcze stwierdzenie zbyt daleko idące. W dalszej części pracy chciałbym również zobaczyć czy istnieje też konkurencja polityczna między Polską a Niemcami na arenie o nazwie Europa.
Pytanie, czy chodzi o konkurencję czy o partnerstwo, jest czystą kokieterią. Mamy do czynienia i z jednym, i z dru¬gim.
Oczywiste jest, że oba kraje już dzisiaj łączy ożywiona współpraca gospodarcza, choć nie można zapominać, że charak¬teryzuje się ona zauważalną asymetrią. Republika Fe¬deralna Niemiec, po przyłączeniu terytorium byłej NRD ma w porównaniu z Polską nie tylko dwa razy więcej mieszkańców, ale należy w dalszym ciągu - mi¬mo pewnych trudności związanych z przemianami strukturalnymi w Niemczech Wschodnich - do naj¬ważniejszych potęg gospodarczych świata. Natomiast wyniki gospodarcze Polski pozostają na poziomie znacznie niższym niż średnia w Unii Europejskiej. Kwestią o decydującym znaczeniu jest to, czy nie¬zależnie od owej asymetrii uda się tak ukształtować takie stosunki między oby dwoma krajami, że przyniosą one korzyści i satysfakcję dla obu stron. Rozsze¬rzenie wspólnego rynku europejskiego dało dostęp polskim produktom na ogromny rynek unijny w o wiele łatwiejszy sposób niż to miało miejsce wcześniej, mimo tego trzeba zauważyć, że między partnerstwem a konkurencją w sferze ekonomicznej jest bardzo wąska granica. Wolna gra sił rynkowych, sta¬nowiąca fundamentalną zasadę wspólnego porządku gospodarczego, i związana z tym konkurencja o wa¬runki i korzyści ekonomiczne to istotne czynniki lo¬giki gospodarczej, która charakteryzuje się swoistą autonomią. Dopiero poprzez porównanie warunków ekonomicznych po obu stronach można sformułować wyważoną ocenę obecnego kształtu stosunków gos¬podarczych. Warto zwrócić uwagę na następujące kwestie: Jakie są rozmiary polsko-niemieckiej współpracy gospodarczej i jaki model tej kooperacji wykrys¬talizował się w dotychczasowej praktyce?
By uświadomić sobie rozmiary dotychczasowej współpracy gospodarczej między Polską a Niemca¬mi, można odwołać się do danych statystycz¬nych i socjoekonomicznego kontekstu. Wymiana han¬dlowa między Polską a Niemcami rozwijała się w ostatnich latach bardzo dynamicznie, jej obroty wzrosły z 8,4 mld euro w roku 1992 do ponad 26 mld euro w 2000 r. Natomiast dochody z tej wymiany roz¬kładają się mniej więcej równomiernie po obu stro¬nach. W 2000 r. dochód ten wynosił ok. 2,5 mld eu¬ro, co po polskiej stronie oznaczało to stopniowe zmniejszanie się deficytu w wymianie handlowej z Niemcami. Jedna trzecia polskiego eksportu to eks¬port do Niemiec, natomiast import z Niemiec stano jedną czwartą całego polskiego importu. Niemiec¬kie przedsiębiorstwa odgrywają bardzo istotną rolę dla Polski nie tylko jako partnerzy handlowi, ale rów¬nież jako inwestorzy. Około 200 niemieckich dużych przedsiębiorstw zainwestowało do końca 2000 r. bli¬sko 6 mld dolarów, dalsze 6000 ma udziały w ma¬łych i średnich przedsiębiorstwach. W sumie niemiec¬kie inwestycje w Polsce plasują się na czołowym miejscu.
Wielorakie więzi polsko-niemieckie w działalno¬ści gospodarczej wynikają również z bliskości obu krajów. Po reorientacji Polski w dziedzinie zewnętrz¬nych stosunków gospodarczych w latach 90-tych, po¬łożenie geopolityczne prowadziło nieuchronnie do te¬go, że oba kraje coraz silniej zaczęły uświadamiać sobie wspólne interesy. Polska, która liczy prawie 40 mln mieszkańców, jest również stosunkowo du¬żym rynkiem zbytu. Po przeprowa¬dzeniu daleko idących reform polityczno-gospodar¬czych, w wyniku których udało się zwalczyć zjawi¬ska negatywne, tj. wysoką inflację i recesję na po¬czątku lat 90-tych, Polska stała się krajem atrakcyj¬nym dla inwestycji zagranicznych. Z tym stwierdze¬niem trudno się nie zgodzić. Należałoby jedynie dodać, że wciągu dziesięciole¬cia Polska stała się dla Niemiec jednym z najważniejszych partnerów handlowych.
Odwołując się do charakterystyki polsko-niemieckich powiązań gospodarczych w kategoriach ilościo¬wych, przy tym trzeba zauważyć fakt, że właśnie dzięki polsko-niemieckim sto¬sunkom handlowym powstało dotychczas kilkaset tysięcy różnego rodzaju miejsc pracy w obu krajach. Jeżeli wziąć pod uwagę dotychczasowe trendy roz¬wojowe, także w tej dziedzinie, można mówić o dal¬szych możliwościach wzrostu. W definiowaniu włas¬nych interesów w zakresie pogłębiania tej współpra¬cy, prognoza ta nie jest pozbawiona znaczenia, cho¬ciażby ze względu na stosunkowo wysoki poziom bezrobocia w Polsce i w Niemczech. Dlatego potrzebujemy wszelkich korzyści wynikających z intensywnej współpracy. W tym kontekście trzeba pamiętać również o wzmocnieniu kooperacji poprzez instytucjonalizac¬ję wspólnych projektów w ostatnich latach. Za mo¬tor współpracy uznano Polsko-Niemieckie Stowarzy¬szenie Wspierania Rozwoju Gospodarczego, finansowane w jednakowym stopniu przez obie strony. Wspiera ono przede wszystkim in¬westycje oraz współpracę małych i średnich przed¬siębiorstw w słabych strukturalnie regionach przygra¬nicznych. Poza tym dobrze funkcjonuje i wciąż roz¬wija się współpraca czterech regionów w Polsce i Niemczech. Zwłaszcza w regionach przygranicz¬nych wzrosła liczba wspólnych przedsięwzięć i na¬leży się spodziewać, że po wejściu Pol¬ski do UE regiony nad Odrą i Nysą jeszcze bardziej się zintegrują.
Chciałbym wskazać na to, że mimo różnorodnych i niezwykle owocnych przed¬sięwzięć oraz symbolicznego charakteru więzi gos¬podarczych między obydwoma krajami, należy je ro¬zumieć jako partnerstwo podporządkowane określo¬nemu celowi. Moim zdaniem granica między partnerstwem a konkurencją zwłaszcza w dziedzinie gospo¬darki jest płynna: dobry partner może być jednocze¬śnie także poważnym konkurentem. W obu krajach istnieją odmienne opinie na temat kosztów i korzy¬ści intensywnej współpracy. W Polsce coraz częściej słychać głosy krytyki wobec zbyt dużego zaangażo¬wania inwestorów niemieckich, chociaż nikt nie kwe¬stionuje ich wkładu w ożywienie gospodarcze w Pol¬sce. Również w Niemczech różne grupy interesów wyrażają zaniepokojenie tym, że rodzime przedsię¬biorstwa za dużo inwestują za polsko-niemiecką gra¬nicą a za mało w strukturalnie słabych regionach Nie¬miec Wschodnich. Wszyscy wyrażający tego rodzaju opinie nie doce¬niają obopólnych korzyści, osiąganych ze współpra¬cy skoncentrowanej na realizacji wspólnych celów. Wejście polski do Unii dało pozytywny wpływ, ponieważ dzięki zbliżeniu gospodarczemu, możliwa będzie mobilizacja nowych sił rozwoju i wzrostu. Właściwie problem polega jednak na tym, że obywatele w obu krajach za mało wiedzą, jakie korzyści daje współpraca, także w Polsce - w komunikacji publicznej nie można ciągle posługiwać się obrazem wielkich niemieckich molochów zagrażających polskiej słabszej konkuren¬cji. Ważne jest aby przestać myśleć stereotypami i kategoriami taniej siły roboczej zabierającej miejsca pracy. Stosunków gospodarczych nie należy postrze¬gać tylko jako kooperacji nierównych partnerów, jest ona raczej połączeniem odmiennych kompetencji dla osiągnięcia wspólnego celu. Polscy powinni dążyć do dalszej , pogłębionej współpracy z Niemcami - również dla¬tego, że zachodni partnerzy dzięki swojemu doświad¬czeniu, know-how oraz międzynarodowym powiąza¬niom przygotowują polskie przedsiębiorstwa do kon¬kurencji globalnej. Wiele przykładów kooperacji w dziedzinie zaopatrzenia i dostaw potwierdza już dzisiaj tę opinię. Można na przykład zwiększać niemieckie inwestycje poprzez zachęty do inwestowania w no¬we technologie, jak również we współpracę badaw¬czo-rozwojową.
Uczciwie trzeba powiedzieć, że Polska w bliskiej przyszłości nie może je¬szcze być równoprawnym partnerem gospodarczym Niemiec. Moim zdaniem nie sposób porównywać nie¬mieckiej firmy, dysponującej dużymi możliwościa¬mi finansowymi na arenie międzynarodowej, inwe¬stującej w Polsce i innych krajach, z polskim przed¬siębiorstwem z tej samej branży. Ponadto od ze¬wnątrz rośnie presja konkurencji globalnej, która wzmacnia się cały czas. W takiej sytuacji możliwość oparcia się na wiarygodnych partnerach jest jeszcze bardziej istotna dla regionów słabych strukturalnie, takich jak Polska, ponieważ mogą one w ten sposób wyrównać brak własnych mechani¬zmów wsparcia. Po uwzględnieniu tych tendencji nie było żadnej wątpliwości, że polska gospodarka jest obecnie w dużym stopniu uzależniona od udziału Nie¬miec i innych inwestorów zagranicznych. W tym sen¬sie Polska nie może być w bliskiej przyszłości po¬strzegana ani jako równoprawny partner Niemiec, ani jako równoprawny konkurent na wspólnym rynku eu¬ropejskim lub na rynku globalnym.
W tym miejscu wyraźnie widać ambiwalentny sto¬sunek partnerstwa i konkurencji. Jest to zjawisko, któ¬re towarzyszy każdej formie współpracy gospodar¬czej : obie strony widzą swój żywotny interes w ści¬słej kooperacji, ponieważ spodziewają się z tego ty¬tułu korzyści. Jednocześnie każdy z partnerów chce utrzymać swoją pozycję, by w obliczu globalnych przemian zachować zdolność działania w warunkach konkurencji ekonomicznej. Słabszej stronie grozi większe niebezpieczeństwo, że znajdzie się w sytua¬cji uzależnienia, ponieważ możliwości kooperacji z silniejszym partnerem są ograniczone. W sporze o własną wolność działania obie strony dotrą z cza¬sem do granic zdolności do dalszej współpracy. Polsko-niemieckie stosunki gospodarcze można ujmo¬wać również z tej perspektywy, nawet jeżeli rzeczy¬wistość polityczna i splot interesów obu sąsiadują¬cych ze sobą krajów są o wiele bardziej złożone.
Można odwołać się w tym momencie do ne¬gocjacji Polski z Unią Europejską, by na przykładzie współpracy polsko-niemieckiej wyjaśnić wspomnia¬ne różnice, które zawsze mogą wystąpić między par¬tnerami w życiu gospodarczym. Przytoczmy zna¬ne przykłady, dotyczące po pierwsze żądania wpro¬wadzenia okresów przejściowych w zakresie swobody przepływu osób w stosunku do polskich pracow¬ników na niemieckim rynku pracy, a po drugie w za¬kresie swobody nabywania ziemi na terenie Polski przez zagranicznych inwestorów. Obie strony czują się zmuszone do ograniczenia wolnej konkurencji na określony czas i w określonych dziedzinach w pier¬wszym okresie uczestnictwa Polski we wspólnym rynku. Choćby z tego względu można więc wątpić, czy obecnie i w bliskiej przyszłości w ogóle można mówić o konkurencji w sensie ekonomicznym pomię¬dzy Polską i Niemcami. Jednak właśnie gwarancja uczciwej konkurencji na wspólnie zdefiniowanych warunkach stanowiła fundamentalną zasadę koncep¬cji wspólnego rynku, a także stała się receptą na jego sukces w minionych latach. Może się jednak okazać, że rzeczywistość będzie się zmieniać w szybszym tempie i obecne ograniczenia konkurencji między polskimi a niemieckimi uczestni¬kami rynku stracą na znaczeniu, ponieważ większa swoboda handlu z innymi członkami Unii doprowa¬dzi do relatywizacji dwustronnych zastrzeżeń. Ozna¬czałoby to, że wcześniej niż niektórzy przewidywali, wolna konkurencja zapanuje w kontaktach między no¬wymi członkami Unii a ustabilizowanymi gospodar¬kami narodowymi obecnych jej członków.
W najbliższych latach chodzi więc o to, by pol¬ska gospodarka utrzymała swą atrakcyjność dla par¬tnerów z Niemiec i innych krajów, wzmacniając dzię¬ki temu własną pozycję konkurencyjną w Unii Euro¬pejskiej i na światowym rynku.
Warto mówić o tym że Niemcy inwestują u nas, o tym jak wasza jest współpraca przygraniczna, wykorzystaniu Niemieckich doświadczeń. Niestety niemożna zapomnieć o małym szczególe: Niemcy są światową potęgą gospodarcza. Chociaż nie wiem jak bym się starał szukać partnerstwa to chyba go nie znajdę. Popatrzmy teraz z innej perspektywy.
Jak łatwo zauważyć Niemcy mimo trwającego zastoju gospodarczego są potęgą gospodarczą światową. Pod względem wytwarzanego produktu kra¬jowego Niemcy zajmują trzecie miejsce za Stanami Zjednoczonymi i Ja¬ponią. Jeszcze większa jest rola Niemiec w międzynarodowym podziale pracy. Niemcy są największym eksporterem świata. Towary niemieckie tradycyjnie cieszą się du¬żym prestiżem i zaufaniem co do ich jakości. Gospodarka Niemiec odgrywała i odgrywa najważniejszą rolę w procesie integracji europejskiej. Niemiecki udział w budżecie Unii Europejskiej jest najwięk¬szy i do tego Niemcy są płatnikiem netto. Uważa się zatem, że Niemcy są tradycyjnym motorem integracji europejskiej, zarówno co do jej dal¬szego pogłębiania, jak i rozszerzania. Niemcy są największym partnerem gospodarczym dla każdego z krajów Unii. Łatwo w tym wszystkim zobaczyć asymetrie. Nie widać w Niemczech dużego grona polskich przedsiębiorstw inwestujących na duża skale, za to poczynają od lat dziewięćdziesiątych systematycznie wzrastała wielkość niemieckich inwestycji bezpośrednich w Polsce. Szczególnie wysoki ich wzrost wystąpił w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, wysunęły się na pierwsze miejsce pod względem wiel¬kości inwestycji bezpośrednich.
Reasumując, co niewątpliwie nie jest zaskoczeniem, w swerze gospodarki nie ma partnerstwa w europie. Polska jest jeszcze za słaba, to Niemcy inwestują u nas i wszędzie tam gdzie im się opłaca. Występuje gospodarka wolno rynkowa w której trwa ciągła walka, niestety Niemcy są konkurentem i to potężnym.
A jak tam w polityce. Też nienajlepiej, będąc w Unii, ale również jeszcze przed akcesją, każdy niestety walczy o jak najlepsze rozwiązania dla siebie, różni nas też podejście do polityki międzynarodowej jak choćby wojna w Iraku. Wydawałoby się że jako unia powinniśmy mówić jednym głosem.
Zobaczmy jak to wyglądało. Tocząca się dyskusja wokół postawy poszczególnych państw, szcze¬gólnie europejskich, w sprawie Iraku ujawniła nie tylko głębokie różni¬ce w stanowisku wobec tego konfliktu, ale ukazała nam, iż są one odbi¬ciem głębokich zmian, jakie zaszły wewnątrz rządów takich państw, jak Niemcy czy Polska. Zmiany te znalazły swój wyraz także w postawie społeczeństw. Jeśli dotychczas Unia Europejska reprezentowała poglą¬dy raczej zbieżne z polityką Stanów Zjednoczonych, abstrahując od „po¬tyczek" w sprawach handlowych, to po 11 września 2002 r., kiedy to ad¬ministracji waszyngtońskiej zdawało się, iż potrafi wokół siebie i wokół głoszonego hasła „wojny z terrorystami" skupić społeczność międzyna¬rodową (jak to się stało przy rozgromieniu terrorystów w Afganistanie), to teraz okazało się, że mamy do czynienia z inną społecznością. Wyra¬zy poparcia dla USA, jakie towarzyszyły tej tragedii, nie oznaczały jed¬nak - jak się okazało - poparcia dla proklamowanej przez USA interwen¬cji w Iraku. Tutaj sprawa okazała się być znacznie trudniejszą. Prezydent Georg Bush dla swego hasła o posiadaniu przez reżim Husejna broni masowego zniszczenia poza papierowymi deklaracjami nie mógł przed¬stawić konkretnych dowodów. Co więcej, inspektorzy ONZ poszukują¬cy tej broni w Iraku od dłuższego już czasu raz po raz stwierdzali, iż takiej broni ten reżym raczej nie posiada. Ale - jak się okazało - admini¬stracji waszyngtońskiej widocznie przyświecały inne cele.
Stąd też staliśmy się świadkami ujawniających się sprzeczności czy to na forum ONZ, czy też w NATO. Okazało się bowiem, iż takie pań¬stwa jak Francja, Chiny i Rosja, zasiadające w Radzie Bezpieczeństwa i dysponujące prawem weta, nie są skłonne podążać za kursem prezy¬denta Busha. Niemcy w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zajmowały podob¬ne stanowisko. I tak stawaliśmy się świadkiem kryzysu, jakiego w sto¬sunkach międzynarodowych między członkami UE i NATO nie było od dziesiątek lat. Nie jest to jednak kryzys tylko przejściowy. Posiada on bowiem głębsze przyczyny tkwiące, jeśli chodziło Niemcy, w zmienionej pozycji po zjednoczeniu, a w przypadku Polski, w chęci odgrywa¬nia znaczącej roli w Unii Europejskiej, jak i szukania nowych sojuszni¬ków kosztem wczorajszych. Niemcy będący lojalnymi sojusznikami USA, nawet nad lojalnymi nagle zmienili front. Wydaje się ,że Niemcy otrząsnęli się z powojennej historii i sami sobie chcą być panami. Można tu przytoczyć słowa Gerharda Schredera „Niemiecka polityka jest i będzie ustalana tutaj i tylko tutaj, w Berlinie” tym stwierdzeniem jasno dał do zrozumienia, że Niemcy nie mają żadnych długów do spłacenia.
Natomiast ze strony polskiej pojawiły się zastrzeżenia wobec linii politycznej Niemiec. W Warszawie zaczęto wręcz demonstracyjnie podkreślać swoje więzy z USA, powołując się niekiedy na historię, choć ta była inna od tej, jaką chcieliby widzieć politycy. Teraz, stając się sojusznikiem USA, nie można było przejść obojętnie wobec nowej postawy Niemiec. Sojusznik amerykański wymagał lojalności, a szczególnie od nowych partnerów. Tak więc staliśmy się świadkami zderzenia dwóch nowych orientacji. W Polsce za to nastąpiło przekonanie ,że tylko oparcie znajdziemy w USA. Co niekoniecznie musi być prawdą, jak sami mogliśmy się przekonać w kwestii wielu niespełnionych obietnic ze strony USA, wymawianych ustami prezydenta Busha. Kolejnym takim przykładem może być tzw. list ośmiu, jak ładnie nazwała go jedna z polskich gazet: List, który podzielił Europę. Polska nie okazała Niemcom należnej wdzięcz¬ności za poparcie udzielone w Kopenhadze podczas finalizacji negocja¬cji akcesyjnych z UE i opowiedziała się po stronie USA w sprawie Ira¬ku. Jesteśmy razem w NATO w Unii a pomimo tego mówimy różnymi słowami.
Reasumując, moim zdaniem jesteśmy konkurentami w europie, widać to tak w swerze gospodarki jak również w wielkim domu jakim jest Unia Europejska. W tym domu widać zdecydowanie kto chce odgrywać wiodącą rolę i są to Niemcy razem z francuzami. Nie potrafimy znaleźć wspólnego pomysłu na dostatnie rzycie w europie, na razie zgadzamy się tylko tam gdzie jedni jak i drudzy maja korzyści głównie dla siebie. W tym miejscu radze popatrzyć na wszelkie negocjacje przy budżecie unijnym( chwalebny gest pani Merkel, która oddała nam 100mln euro zamiast dać je landą wschodnim). Dzieli nas polityka tak globalna jak i ta blisko nas.
Autor Marcin K.