Każdy z nas ma prawo do podejmowania własnych decyzji, wyznawania innej religii od powszechnie panującej czy swobody myśli albo słowa. Jednak w przypadku podejmowania decyzji wolą większości pojawia się problem. W głosowaniu podejmują oni ważne decyzje z naruszeniem poglądów i interesów mniejszości i mimo że wcześniej wspomniana wolność jest im zagwarantowana, w gruncie rzeczy nie powoduje ona jakiegoś zauważalnego wpływu na podejmowane przez większość decyzje. Każdy, kto wyznaje poglądy odmienne od większości, a jego interesy są sprzeczne z dobrem społeczeństwa, powinien niezwłocznie dostosować się do woli większości. Pozwoli to zapewnić porządek i ład w społeczeństwie, osiągnięcie celów grupowych czy integrację jakiejś zbiorowości, ale podporządkowanie wszystkiemu, czego chce większość, naruszy naszą indywidualną wolność. Bo przecież nie zawsze zgadzamy się z wszystkimi i nie myślimy tak, jak oni. Świadomość, że nasz ewentualny sprzeciw nic praktycznie nie zmieni jest przytłaczająca. Dlatego często podporządkowujemy się woli większości i robimy to, co ona nakazuje.
W naszym kraju różnica między najbogatszymi a najbiedniejszymi jest ogromna. Pojawia się konflikt pomiędzy prawem własności i sprawiedliwością społeczną. Przecież każdy jest wobec drugiego równy i nie powinno być tak, że jedni mają za dużo a inni za mało albo w ogóle. Państwo powinno dążyć do zniwelowania różnic majątkowych nie tylko poprzez wyższe podatki dla bogatych, ale także zastosowanie metody „dawania nie ryby, ale wędki”. Mam tu na myśli nie działania doraźne typu zasiłek dla bezrobotnych, które nic nie dają, ale działania takie jak zapewnienie równości szans na starcie młodzieży z bogatych i biednych rodzin. Dzięki wykształceniu wszyscy będą mogli otrzymać dobrą pracę i godnie żyć. Jednak cały czas nurtuje mnie kwestia progresywnego podatku. W momencie, gdy przed oczyma wyobraźni pojawia mi się obraz posła balującego, a potem śpiącego na obradach sejmu (jeżeli w ogóle się tam pojawi), czyniącego wstyd Polsce wśród innych krajów, który to poseł dostaje jeszcze za to kupę pieniędzy, jakby nie wiem, co robił, chciałbym takiemu człowiekowi powiedzieć, że podatek od jego dochodu wyniesie 40% albo i więcej. W moim przekonaniu byłoby to sprawiedliwe. Sprawiedliwość jest zagwarantowana wszystkim. Jednak ludzie bogaci, którzy mając własne firmy pracują w nich po 14 godzin na dobę, żyjąc w ciągłym stresie nie mają czasu na nic poza pracą, swoje ciężko zapracowane, bo przecież nie ukradzione pieniądze muszą oddać państwu. Żeby to jeszcze szło na pomoc biednym, jakieś fundusze stypendialne, ale nie! Taki poseł, który dostał się do władzy wychodzi z założenia, że trzeba się jak najwięcej nachapać i używać wszystkich przyjemności przez te 4 lata i obciąża swoją osobą budżet państwa. To nie jest sprawiedliwe.
Czasem pojawiają się różnorakie konflikty wartości. Przecież każdy ma prawo do wolności myśli i słowa. Nie musi się stosować do ogólnie przyjętych norm i hierarchii wartości. Jednych to nie dziwi, innych gorszy, gdy jakiś napakowany koleś idzie całą szerokością chodnika, bo to jego chodnik, a na ewentualne zwrócenie mu uwagi zareaguje siarczystą odzywką albo siłą. To wolny kraj! Każdy ma prawo robić, co mu się podoba. Jednak należy zauważyć, że rozstrzyganie konfliktów siłą do niczego dobrego nie prowadzi, lepiej szukać porozumienia, a gdy to zawiedzie, dać delikwentowi małą nauczkę. To na pewno poskutkuje…